Wpis z mikrobloga

#zdzislawintheworld #gwatemala #tikal #podroze #podrozujzwykopem

Odwiedziłem drugie z kolei ruiny miasta starożytnych majów - Tical. Większe, ładniejsze, lepiej zachowane no i kręcili tu gwiezdne wojny. Mam też do tego historię do opowiedzenia.

Jestem spokojny jak tafla jeziora w bezwietrzny dzień.

I to tak naprawdę. Zazwyczaj robi się setki ujęć, żeby powstały zdjęcia ukazujące spokój, medytację i osiągnięte zen. Kilkadziesiąt prób stania na rękach, utrzymania się na głowie, czy choćby pozycji lotosu z idealnie ułożoną grzywką na tle niespokojnych fal aby podkreślić wrażenie wyspy spokoju na rwącym i niezmierzonym oceanie spraw codziennych. Ja nie miałem takich możliwości. Miałem za to statyw sklejony na superglue (a dokładniej to superpegamiento), autowyzwalacz i jedną próbę. Bo tam tak do końca nie można było wchodzić i tyle mniej więcej czasu minęło zanim dotarł do mnie ochroniarz. Ale nie uprzedzajmy faktów, najpierw skąd tam się w ogóle wziąłem.

Przyjechałem do Flores z zamiarem pojechania do Tikal, więc wiedziałem, że tam będę jednak spodziewałem się, że będzie to wyglądać trochę inaczej. Otóż zaziomkowałem się z kilkoma lokalnymi osobami i zaproponowali, że jeżeli poczekam do niedzieli, to możemy tam pojechać razem, furą. Akurat tak się złożyło, że mogłem sobie jeszcze na to pozwolić, więc spędziłem te parę dni pływając w jeziorze, leżąc na plaży, nagrałem filmik na yt i próbowałem przetrwać te trzydzieści kilka stopni w cieniu. Na szczęście niedziela okazała się łaskawsze dla mnie i to nie tylko z powodu słońca skrytego za chmurami.

Otóż wjeżdżając do parku narodowego w towarzystwie kilku lokalnych osób zostałem wzięty za rodowitego Gwatemalczyka. I tak naprawdę ta wizja by mnie nie ziębiła, ani nie grzała, gdyby nie oznaczało to o wiele tańszego biletu wejścia. Żeby zapłacić kilkanaście złoty, zamiast prawie 80 to mogłem przez ten jeden dzień poudawać Gwatemalczyka. No i do tego również nie musiałem płacić kolejnych prawie 80 za transport, co jest okrutnie zawyżoną ceną. Także wjeżdżamy na miejsce i park jest ogromny, od bramy do ruin jeszcze przed nami kilkanaście kilometrów. Zresztą same ścieżki jakby chcieć obejść wszystkie budowle majów to miałyby z maraton co najmniej.

A co się jeszcze ciekawszego okazało? Że w tym miejscu nakręcono parę scen z gwiezdnych wojen. W takim wypadku trzeba sobie zrobić zdjęcie udając, że gra się w filmie. No i gitara, ale chciałem też mieć jakieś ciekawsze ujęcie. Takie eleganckie, z ładną kolorystyką i kompozycją, emanujące spokojem, ale i energią, pomysłowe, z widoczną dziarą i potęgą otoczenia, żeby zebrało setki lajków na fejsiku i zwiększyło moje szanse na tinderze. No i znalzła się idealna miejscówka do zrobienia takowego. W miejscu, gdzie nie można było wchodzić. Musiałem spróbować.

Generalnie ci ochroniarze nie wyglądali zbyt groźnie i nie mieli broni, bo inaczej pewnie bym się nie zdecydował. Przedstawiam ziomkom mój plan, a oni że w takim razie się do mnie nie przyznają. Skoro wszystko jasne, to przykręciłem trójnóg, sprawdziłem poziom na ziemi, wziąłem w łapę i życiówka w biegu po schodach. I to jeszcze o takich dziwnych proporcjach te schody, zupełnie nieoptymalnych. W połowie myślę sobie, że pewnie nie wpuszczają, bo niebezpiecznie jest się tutaj wspinać. W tej samej połowie mnie zauważyli, ale nie było już odwrotu. Zakładając, że wbiegłną dokładnie prostopadle, a do tego odstawię kamerę pod dobrym kątem, okolo 2,1 m ode mnie i usiądę prosto, to teoretycznie powinno wyjść elegancko.

Zresztą tak też się stało, nawet o wiele lepiej niż się spodziewałem. Jestem idealnie na środku i jest praktycznie symetryczne. I choć trwało to tylko chwilę, musiałem więc zachować najwyższy spokój myśli i ogromną pewność ruchów, większy niż tysiąc blogerek modowych nawet gdyby każda, wypiła tysiąc kaw w starbucksie, zapozowała z tysiącem dziubków i zrobiła tysiąc zdjęć stania na rękach na plaży. A potem mnie złapali.

Tak dramatycznie napisałem, ale nie spotkało mnie nic groźnego. Po prostu odprowadzili mnie, udawałem że nie znam hiszpańskiego, pokazali mi różnymi gestami dość dosadnie, żebym tego nie robił i zakończyli gestem, że im się podobam. Palcami na oczy, a potem na mnie.

Więc jestem zadowolony bardzo z tej wyprawy, bo nie dość, że kosztowała mnie ułamek normalnej ceny, to jeszcze mam takie super zdjęcie i małą anegdotkę na jego temat.

A teraz to jestem już w Belize i tutaj językiem urzędowym jest angielski, a większość sklepów prowadzą Chińczycy. I zbyt długo nie zabawię, bo jest drogo i w sumie niewiele do zobaczenia. A zaraz po tym jadę do Meksyku, aby gość w sombrerze i z wąsami zrobił mi taco.

wołam @dolandark @Refusek @L_u_k_as @Cooyon i @angeldelamuerte
zdzislawin - #zdzislawintheworld #gwatemala #tikal #podroze #podrozujzwykopem

Odwi...

źródło: comment_7HWNC7lR8yu9qc8G2OqOcaVdh2c2GFLl.jpg

Pobierz
  • 3