Wpis z mikrobloga

@Kat__Rzeznikow: Ja byłem z kumplem na prawym skrzydle, ogólnie zdziwiłem się jak zaczęło się robić miejsce zaraz przed wyjściem Ironów, więc sobie lekkim krokiem spokojnie trochę podeszliśmy bliżej. Jak już zaczęli grać to mniej więcej od połowy, aż do końca koncertu zdarzało się, że przemieszczała się grupa mocno podchmielonych, śmierdzących fanów, przepychających się na maxa, czasami jakby byli wyrzucani z armaty. O dziwo, tylko raz miałem ochotę kogoś w łeb strzelić