Wpis z mikrobloga

Mirki od jakiegoś czasu wynajmuje mieszkanie. Jest o tyle specyficznie, że jest to na 11 piętrze i nie mam sąsiadów. Mamy tam antresolę (sypialnia) i take małe okienko, które tylko uchyla się z "góry na dół". Na początku działy się dziwne rzeczy i z różowym trochę strach, że duchy i w ogóle. Ale zganialiśmy to na przeciągi (było lato). Już jest spokój.
Od kilku miesięcy mamy małą Kiwi (kotka). Oczywiście biega po mieszkaniu i wszędzie włazi. Różowy zmienił pracę i jeździł na szkolenia do Warszawy. Akurat wypadło tak, że przyjechał kolega w niedziele i trochę popiliśmy. Impreza skończyła się o 18. Rano różowy miał jechać do Warszawy na szkolenie. Zostałem sam... 6 rano... Usłyszałem i poczułem takie uderzenie jakby walił się blok, jakby spadł słoń na antresolę. Wszystko się zatrzęsło. Z miejsca się obudziłem i wstałem. Pierwsze co zobaczyłem to wystającą łapkę Kiwi zza okna i przeraźliwe miałczenie. Kot był za oknem, stał na parepecie nie mógł wrócić.
Wtedy na kacu to olałem ale teraz jak to analizuję to nadal się zastanawiam co się wtedy stało...

#creepystory #creepypasta #creepy #oswiadczenie #duchy
  • 7