Wpis z mikrobloga

Eh, przegrałem grubo ponad 200h w #civilization5, a dalej nie ogarniam walki. Nawet nie tyle, że nie ogarniam, co po prostu nie umiem i nie lubię prowadzić wojen. Trzeba nasrać tymi jednostkami, żeby coś osiągnąć - a co dopiero jak przeciwnik ma ogromną armię i cywilizację. No i tak czy siak, ciągnie się taka wojna 10000000 lat, a lud jest niezadowolony, ciężko z handlem, armia droga w utrzymaniu, zamiast rozwijać miasta trza trzaskać wojaków... Teraz znowu spróbowałem dominacji i gdzieś w okolicach 19 wieku to te walki i zdobywanie miast się tak cholernie potrafi dłużyć, że po prostu wysiadam... (szczególnie że przeciwnik jest na prawie identycznym poziomie rozwoju). Jak to u Was mirki wygląda? Jestem jakiś wyjątkowy pod tym względem?
#civ5
  • 13
@Sad_Statue: Ja sobie grywam w EU IV i tam właśnie wręcz przeciwnie - co chwilę obiecuję sobie, że na jakiś czas koniec z wojnami, pora odbudować zasoby ludzkie, ale za każdym razem nadarza się zaraz okazja do wbicia noża w plecy rywalowi albo do podbicia jakichś kolejnych ziem i na nowo zaczyna się wojenka ( ͡° ͜ʖ ͡°)
@Sad_Statue: Może za dużo robisz wojsk walczących w zwarciu niż na dystans. Bo ja osobiście nigdy nie miałem problemu z dłużącą się wojną. Zwłaszcza w okolicach 19 wieku kiedy dochodzi artyleria i nie trzeba przemieszczać co chwila jednostek podczas oblężeń.
@Sad_Statue: Trzymaj jednostki dystansowe za resztą jednostek żebyś miał w zasięgu pole lub 2 przed Twoim frontem. Korzystaj z terenu, korzystaj z wolnych miast w strategicznych miejscach a jak nie dajesz rady cofnij się pod swoje miasto graniczne, cofnij dystansy na 2 stronę i obstaw miasto kilkoma jednostkami. Bot jest debilem sam Ci podrzuci całą swoją armię na rzeź. Jeśli nie jesteś w stanie zrobić jakiegoś blietzkriegu to weź ich przetrzymaj
@Czepialski: No bo właśnie EU jest bardziej nastawiona na walkę.
@Sad_Statue: Wojna zawsze się dłuży i trzeba mieć od groma czasu i cierpliwości, żeby powalczyć dłużej. Jedyna mądra opcja to zaatakować jak masz szansę przejąc stolicę przeciwnika lub 1 konkretny cel w kilka tur. Podbijanie całej mapy nie ma sensu. Ja generalnie nigdy nie idę w potencjał militarny. Wystarczy trochę ogarnięcia, budowania miast tam gdzie trzeba, jak się uda zbudować
@Sad_Statue: Kluczowe jest wyprodukowanie jak najwięcej jednostek walczących na odległość. W początkowych erach wystarczy mieć 6-7 łuczników kompozytowych/kuszników + 2/3 jednostki walczące wręcz, które służą do obrony łuczników i do przejmowania ostrzału z miasta + ewentualnie rycerza do przejmowania miast "z daleka". Jak miasto leży przy wybrzeżu to już w ogóle luksus, bo wystarczy zraszować fregaty (dla AI nie są priorytetem) i spokojnie 3-4 stolice można nimi zdobyć. Jednostki oblężnicze można
@readyfreddie: Spróbuję jeszcze raz, starając się korzystać ze wszystkich porad, które mi wypisaliście.

Generalnie to ja normalnie od trzech czy czterech rozgrywek gram sobie na Deity i mi idzie całkiem okej, choć jeszcze nie wygrałem (zabrakło mi bodaj dwóch tur w ostatniej rozgrywce :P), na Immortal wygrywam bez większego problemu. Problem w tym, że tylko wtedy, gdy gram po swojemu. To znaczy - idę w coś pokojowego: naukę, kulturę, pieniądze i/lub
@Sad_Statue: ja zazwyczaj nie wywołuje wojen, AI samo mnie atakuje, wtedy okopuje się w mieście najbliżej przeciwnika, koles się wykrwawia, bo nie oszukujmy AI jest debilne xD wtedy plae mu 2-3 miasta i komputer zamyka mordę do końca gry, czasem nawet się robi moim sojusznikiem :D chyba, że grasz na imperalistycznego śmiecia typu Napoleon, rozwalałem mu pół cywilizacji ze 3 razy, to się podnosił i dalej miał do mnie sapy (
@Sad_Statue: Ja też do pewnego momentu grałem tylko pokojowo (80% zwycięstw naukowych), ale po iluśtam godzinach to się nudzi i teraz gram tylko dominację, bo rozgrywka jest wtedy 2 razy ciekawsza.

Więcej niż 3 swoich miast nie stawiam, reszta to zdobyte stolice AI - pozostałe miasta wyburzam, żeby nie być na minusie z zadowoleniem. Na Immortalu i Deity nawet jak się gra na dominację to trzeba mieć priorytet na technologie naukowe,