Wpis z mikrobloga

David Cameron, człowiek który przez swoją brawurę i nieumiejętność podejmowania właściwych decyzji we właściwym czasie oraz nieumiejętność powstrzymywania się od składania niemożliwych do dotrzymania obietnic, doprowadzi(ł) do wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej, co w zasadzie nie jest na rękę ani jednej ani drugiej stronie.

Cameron jako lider partii konserwatywnej od 2005 roku w większy lub mniejszy sposób musiał zmagać się z nastrojami eurosceptycznymi w szeregach swojej własnej partii. Wielu brytyjskim konserwom nie podobał się napływ emigrantów z nowych krajów członkowskich a także mityczny "dyktat Brukseli", który ostro naruszał zakonserwowaną narodową dumę. Pierwszym gwoździem do trumny Camerona była obietnica redukcji liczby napływających emigrantów, dana przed wyborami w 2010 roku. Cameron zagrał va banque bo tak naprawde nie wiedział, czy jest w stanie ugrać to z Unią. Okazało się, że nie jest. Poddawany ciągłym naciskom ze strony własnej partii, próbował lawirować poza swoim lokalnym podwórkiem a UE, tak żeby jakoś poukładać stosunki Wielkiej Brytanii z Unią, a jednocześnie zadowolić swoich wyborców, których eurosceptyczne nastroje rosły. Przed wyborami w 2015 roku temat roli Wielkiej Brytanii w UE i temat emigrantów a w szczególności wysokości zasiłków dla nich, były już znacznie szerzej dyskutowane, w szeregach konserwatystów rozmowy o ewentualnym brexicie były już na porządku dziennym. Cameron dalej obiecywał, miotał się dlatego że renegocjacje warunków członkostwa w UE nie szły mu, a w kraju naciski rosły, podsycane dodatkowo przez populistów z Farage'em na czele. Można powiedzieć, że w akcie rozpaczy Cameron ogłosił referendum w sprawie brexitu - z jednej strony miał być to mocny argument w rozmowach z Unią, z drugiej strony Cameron liczył na uspokojenie nacisków w kraju i przede wszystkim na inny wynik referendum.


Kolejny błąd Camerona polegał na tym, że trwał on w błędnym przekonaniu, że jeżeli zdarzy się tak, że brytyjczycy zagłosują za #brexit, to Unia przyjdzie na kolanach błagać Wielką Brytanię, by ta została w UE i zgodzi się na wszystkie ustępstwa. Tak się nie stało, powiem więcej, stanowcza reakcja UE na brexit zaskoczyła wiele środowisk, ponieważ wcześniej mówiło się że Wielka Brytania być może nawet poza Unią będzie mogła liczyć na przywileje związane ze swobodnym przepływem kapitału, dóbr i usług.

Powoli klaruje się stanowisko UE w tej kwestii i ono akurat dąży w stronę przeciwną, że raczej Wielka Brytania powinna odczuć konsekwencje brexitu i niekoniecznie trzeba jej we wszystkim iść na rękę. Przyłożyła sie do tego sytuacja, jaka panuje na chwile obecną wewnątrz samej Unii Europejskiej i można zaryzykować stwierdzenie, że trudno byłoby sobie wyobrazić gorszy moment na brexit - gorszy patrząc z perspektywy obu stron. Cameron swoją nieudolną polityką zaszkodził i swojemu krajowi i Unii Europejskiej. Po referendum musiał podać się do dymisji bo on sam brexitu nie chce, więc trudno byłoby mu zachować wiarygodność negocjując warunki wyjścia z Unią Europejską, a w kraju zjedliby go bez względu na przebieg i efekt końcowy tych negocjacji

Na koniec jeszcze jedna uwaga - brexit jest kolejną spektakularną porażką polityki zagranicznej rządu Prawa i Sprawiedliwości i zarazem dowodem na krótkowzroczność i brak właściwej ekspertyzy w tej materii a także nieumiejętność antycypacji zdarzeń i zawierania odpowiednich sojuszy. Oto PiS wybrał sobie Wielką Brytanię na najważniejszego sojusznika w UE. Obecnie ten sojusznik wychodzi z Unii a Kaczyński mamrocze coś o nowym traktacie zamiast stosować politykę "damage control" czyli zacząć wreszcie konstruktywny dialog z Unią Europejską na zasadzie "ok, może nie zaczęliśmy najlepiej, ale teraz zrewaluowaliśmy swoje poglądy i chcemy z wami reformować Unię" - nie sądzę, żeby liderzy polityczni Unii wypięli się na PiS tylko dlatego że jest PiSem, myślę że gdyby była rzeczywista wola do współpracy, rola Polski w Unii mogłaby znacząco wzrosnąć. Wymagałoby to na pewno zdymisjonowania Waszczykowskiego.

Przy tym co oni obecnie - mówię o PiSie - #!$%@?ą, to nikt w Unii nie będzie ich niestety poważnie traktował, może poza jakimiś gównopaństwami typu Węgry czy Rumunia. Póki co, PiS jest jak walec i nie widać żeby jakiekolwiek wnioski wyciągał, a tymczasem znaczenie polityczne Polski w UE spada i to w szybkim tempie.


#brexit #polityka #polska #uniaeuropejska #uk #neuropa #4konserwy
kyloe - David Cameron, człowiek który przez swoją brawurę i nieumiejętność podejmowan...

źródło: comment_gZcZU2NnOtKamztVvCEWBpwQwfuLvDxA.jpg

Pobierz
  • 3
  • Odpowiedz
@kyloe: Wg mnie się mocno mylisz, na razie jest straszonko z obu stron - w UK referendum w EU riposta: "jak wychodzicie to szybciej bo się przeciąg robi".
Ale to jak po kłótni w małżeństwie, emocje opadną a jakoś ze sobą żyć trzeba.

Politycy z Brukseli mają problem, narastająca popularność prawicy w krajach Unii (na fali nastrojów antyemigranckich i wobec poczucia arogancji Brukseli) może zmieść ze stołków i obecne władze krajowe
  • Odpowiedz
Przy tym co oni obecnie - mówię o PiSie - #!$%@?ą, to nikt w Unii nie będzie ich niestety poważnie traktował, może poza jakimiś gównopaństwami typu Węgry czy Rumunia.


@kyloe: Też nie. Rumunia rozsądnie trzyma z większością i zaciera po cichu ręce, bo na spadku znaczenia Polski zyskują oni (to po Polsce największy kraj we wschodniej EU), a Orban głupi nie jest i też sie połapał, że ma do czynienia ze
  • Odpowiedz
@Gixaar: W zasadzie, to mamy cztery główne możliwości.

1. Automatyczna. Jeżeli UK wychodzi z UE, to z automatu zostają jej pewne prawa i obowiązki. Takie rozwiązanie nie istnieje w prawie UE, nie wchodzi w grę w ogóle.
2. Model szwajcarski - UK sama negocjuje sobie umowę z UE (UK najbardziej chciałaby właśnie taki rozwód)
3. Model norweski (EFTA) - UK dołącza do EFTA, jest członkiem EEA, płaci frycowe za korzystanie z
  • Odpowiedz