Wpis z mikrobloga

Pamiętam, jak za gówniaka chodziłem do podstawówki do klasy pływackiej. Spore miasto w Polsce, główny basen.
Był taki zwyczaj, że na święta Bożego Narodzenia do dużego basenu (25m) wrzucało się...karpia. ( ͡º ͜ʖ͡º)
Potem chyba setka dzieciaków wskakiwała do wody i przy akompaniamencie dopingu rodziców goniła rybę, aż komuś w końcu udało się ją pochwycić. Wyobrażacie sobie tę wrzaski i harmider w wodzie, gdy goniliśmy czasem przez godzinę tego morskiego potwora?
Najlepsze: dzieciak, który w końcu złapał karpia, w nagrodę dostawał...tego karpia. Mógł go skonsumować przy wigilijnym stole razem z dumnymi rodzicami! Dziś to by chyba nie przeszło... ( ͡º ͜ʖ͡º)
Tak mi się jakoś przypomniało...

#feels #gimbynieznajo
  • 20
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@max1983: Raz w tygodniu powinny być takie treningi w kadrze. Po dwóch w basenie ganiają karpia. Ten który nie złapał zjada go potem na surowo. Mielibyśmy 20 medali nie 2 na tych mistrzostwach w Londynie.
  • Odpowiedz
@szymekk : Żaden fejk. Po prostu inne czasy.
Woda była tak chlorowana, że ktoś niewprawiony chodził po takich zajęciach z czerwonymi oczami przez dwa dni.
@hadrian3: @pogodnywedrowiec: Cumple wspominali o planowych czyszczeniach basenu, to powiem tylko, że nie było czegoś takiego. Na głębszej części, glony dosłownie falowały przy dnie, a w wodzie pływała cała tablica Mendelejewa. Zdarzało się, że któryś z kajtków walił minę do wody i
  • Odpowiedz
@szymekk: Nie przesadzaj. Stężenie chloru czy tam ozonu nie jest aż takie duże, żeby karp nie mógł sobie popływać żywy przynajmniej kilka godzin.
  • Odpowiedz