Wpis z mikrobloga

#polska #supermarket #polityka #prawackalogika #4konserwy

Czasem, gdy na zakupach dokonuję trudnego wyboru, czy na kanwie mojej kanapki ma znaleźć się szynka gotowana lub stawiam jednak na ekstrawagancję połączoną z luksusem i skłaniam się ku polędwicy łososiowej z wołowiny, przyglądam się jak działa ten organizm zwany supermarketem.

Wszystko musi w nim działać sprawnie, dlatego ktoś stoi na czele tego obiektu i wydaje polecenia innym, gdzie co ma być. Warzywa na wejściu, potem jakieś pieczywo i tak aż do papieru toaletowego. I ktoś wykonuje tę mozolną pracę, aby każdy produkt był na swoim miejscu.

To właśnie sprzedawca jest tym, który nam pomaga. Radzi z uśmiechem i nie opuści nas do samego końca naszej wędrówki, której celem jest jak najlepsze papu. I cała jego praca polega na tym, żeby to tobie żyło się lepiej.I nawet wypruwa sobie żyły tylko po to by inni byli zadowoleni.

On też jest panem i władcą i jak go #!$%@? lub generalnie nie ma chłopina/dziewoja humoru, to wciśnie ci najgorszy ser i nawet słowem nie piśnie, że jutro kończy się data ważności mleka, które właśnie upolowałeś.

A i nie wszystko jest tam gdzie być powinno.

Zerkasz do półek ze słodyczami, a tam otwarta karma dla psa. W pieczywie pewien śmieszek zostawił domestos, a jakiś głodomór nie omieszkał zeżreć połowy chipsów, które postanowił wsadzić między jogurty.

Słowem: Burdel na kółkach. W dodatku burdel, gdzie na każdym kroku widnieje napis "polski produkt", a na którym zarabia zagraniczny kapitał.

I tak właśnie tknęło mnie do zadania sobie pytania, czy Polska nie jest takim supermarketem?

Z pozoru wszystko wydaje się być w porządku, ale jak tak wdamy się w szczegóły, to okazuje się, że sprzedawcy się zmieniają, a #!$%@? i brak humoru są niezmienne.