Wpis z mikrobloga

#zdzislawintheworld #podroze #amerykapoludniowa #gwatemala

O tym jak krzewiłem kulturę Polską i nie tylko.

Nauczycielka hiszpańskiego mnie dzisiaj zaskoczyła. Rozmawialiśmy wcześnie o kulinariach, bo udało mi się na targu znaleźć iguanę do kupienia. Taką całą, razem z ogonem, skórą i wszystkim, tylko wyczyszczona z organów. Nigdy nie słyszałem o jedzeniu jaszczurek, a tu wystawiona na bazarze. Tak mnie to zaintrygowało, że postanowiłem pokonać swój introwertyzm i porozmawiać z innym człowiekiem po hiszpańsku. Najpierw się dowiedziałem, że to jest iguana, bo sam to nie miałem pojęcia co to za jaszczur. Mięsa tyle co podwójna pierś z kurczaka, może trochę mniej. W każdym razie dobry obiad dałoby się ugotować na parę osób, gdybym tylko wiedział jak i z czym to zrobić. Nie dał mi zrobić zdjęcia, nie mam pojęcia czemu. A koszt jednej to jakieś 35 Quetzales (jakieś 20zł), taka ichniejsza waluta. Jej to nazwa ptaka, który przynosi szczęście, jednak nie wolno go łapać i trzymać w niewoli, bo wtedy działa na naszą niekorzyść.

No i pytam się nauczycielki o to, co tu ciekawego można zjeść. Wiecie, trzeba wybadać teren, zanim przejdę do konkretnego pytania. Badam temat, jednak dość powoli. W końcu ja jestem uczniem i muszę dużo mówić, a ona głównie mnie poprawia, czasem wtrącając jakąś historię. Także najpierw muszę opowiedzieć jak to symbolem kraju jest cebula, na święta jemy barszcz i pierogi, a klasyczny obiad to mielony z ziemniakami i kiszonym ogórkiem. A ogórek do wódki, bo wódeczkę to się w Polsce pije, hehehe. -A czy narkotyki się w Polsce bierze? Bo tu nie ma problemu kupić, dużo osób sprzedaje - włączyła się do rozmowy i wzbudziła moje podejrzenie. -Wiem, wiem, pierwszego dnia gość mnie zaczepił i chciał sprzedać kokainę. -A czy wiesz jaki jest dziś dzień? -Hmmm, 20 kwietnia. Uśmiechnąłem się. Byłem już pewny że jara.

Ale zeszliśmy trochę z tematu. Bo jeszcze jedną rzecz widziałem na sprzedaż ostatnio. Na targu gość miał Iguany. To jest tutaj normalne?

Okazało się, że nie do końca. Iguana jest gatunkiem na wyginięciu i dlatego gość nie chciał żebym zrobił zdjęcie. Bo byłby dowód, że handluje nielegalnymi towarami. Ale z drugiej strony, to tajemnica Poliszynela, bo na targu równie dobrze można kupić gotowego gulaszu z iguany (muszę dopiero poszukać). Zresztą każde zakupy tutaj to jest niezapomniana przygoda. Jeszcze normalne sklepy mają w miarę ustalone ceny (choć i tak musisz wierzyć na słowo, bo nic nie jest opisane, a paragony to się dostaje tylko w ekskluzywnych miejscach, jak np. McDonald), ale jak się chce coś kupić u ulicznego sprzedawcy, albo na bazarach (gdzie ja zazwyczaj walczę ze swoim introwertyzmem w imię ćwiczenia hiszpańskiego) to już jest trochę inaczej.

I wcale nie chodzi mi o towar proponowany z pod lady, z zza pazuchy, czy jakiegoś innego miejsca co się często zdarza, ale o normalne zakupy. Cały czas panuje zgiełk, ludzie wykrzykują swój asortyment, jeżeli jest większy tłum, bądź od razu zwracają się bezpośrednio do Ciebie. Nie można jednak przyjąć oferty którą podają od razu. Nie dlatego, że się obrażą, o nie. Po prostu cena zależy od tego jak Cię ocenią na pierwszy rzut oka, a potem czy podtrzymasz ten negatywny wizerunek. A potrafią zejść z ceny nawet o połowę, więc nieźle muszą ciąć nieprzygotowanych ludzi. Cenę iguany podałem przed targowaniem się, ale pewnie zszedłby do 25Q (12 zł) A co tam się sprzedaje, to jest inna historia. Ludzie handlują praktycznie wszystkim w jednym miejscu. Widziałem nawet aptekę, gdzie sprzedawali staniki i browary. Mnóstwo ludzi, mnóstwo zamieszania, mnóstwo gwaru, część kobiet nosi zakupy, czy rzeczy na sprzedaż w koszu na głowie, inne sprzedając odmierzają wagę za pomocą prostego urządzenia z patyka i dwóch wiaderek, a do tego mają kamienie jako odważniki i stosują system imperialny -_____-.

Wróćmy jednak do kulinariów, bo prócz tej iguany musiałem jeszcze opowiedzieć co jadłem u rodziny u której mieszkam (oczywiście wszyscy się znają, bo to niewielka miejscowość), ale to jest artykuł na osobny wpis. Moja nauczycielka jednak zainteresowała się tą cebulą. Bo trochę ciężko coś ugotować z tego, raczej używa się jako dodatek. Nie jestem w stanie wytłumaczyć całej głębi tego żartu obcokrajowcom, a co dopiero po hiszpańsku, więc nawet nie siliłem się na rozpoczęcie historii. Zamiast tego opowiedziałem jej jak można zrobić zupę cebulową. I dziś mówi mi, że wczoraj ją ugotowała i że jest bardzo dobra. Tego się nie spodziewałem, ale elegancko. Ucieszyłem się.

W ogóle sam kurs z hiszpańskiego jest wręcz niesamowicie dobry. Dostałem materiały, zajęcia odbywają się w parku, na otwartym powietrzu, podczas przerwy można tam kupić miejscowe przekąski, albo owoce w czekoladzie. Pamiętam pierwszego dnia, jak po mojej nauce jedynie z książek i z duolingo, przez 6 godzin musiałem mówić po hiszpańsku. Oczywiście szło powoli, bo sporo czasu schodziło na poprawianie błędów i pytanie o słowa, ale nie spodziewałem się, że tyle będę w stanie powiedzieć. W takim tempie nauki, to spokojnie w parę tygodni można się nauczyć być komunikatywnym. Ludzie spędzają lata na nauce angielskiego i nie są w stanie wiele powiedzieć, a jak się człowiek zaprze, i przez miesiąc zrezygnuje ze wszystkiego na rzecz intensywnej nauki, to będzie hablać, szprechać, gawarić, czy za co się tam weźmie. Co prawda warunki są wyjątkowo sprzyjające nauce, bo to jest 6 godzin indywidualnie z nauczycielem (w sumie dwoma, jeden na rano, drugi na popołudnie), do tego zadania domowe, mieszkanie u ludzi którzy nie mówią po angielsku i wreszcie wspierająca atmosfera, bo wszyscy uczniowie starają się ze sobą rozmawiać w nowym języku. Zresztą o samej nauce języka to będzie wpis na blogu, bo różnice pomiędzy językami, jak i sam proces uczenia się nowego to jest dla mnie bardzo interesująca kwestia i mam na ten temat sporo przemyśleń.

Wydaje mi się, że zapisać się na ten to najlepsza decyzja. Szczególnie że podczas nauki miałem ostatnio kota na stole *_*.

PS. Truskawki 2 zł/kg, elo. Nawet wrzuciłem ich zdjęcie na snapchata, także widzicie że warto mnie obserwować (zdzislawin). wołam @dolandark @Refusek @L_u_k_as
zdzislawin - #zdzislawintheworld #podroze #amerykapoludniowa #gwatemala

O tym jak ...

źródło: comment_9NCMgHtadaHfwE4cHYUn24r0JvMFkdMv.jpg

Pobierz
  • 5
  • Odpowiedz