Wpis z mikrobloga

#anonimowemirkowyznania
Mam bardzo dużo myśli w głowie, nie wiem, czy szukam wsparcia, odpowiedzi na pytanie, a może tylko możliwości wygadania się.

Czy związki na odległość mają szansę? W październiku poznałam świetnego faceta, studenta medycyny z Norwegii (nie, nie jest ciemny i nie marzy mi się egzotyczna przygoda) - problem jest taki, że studiuje 200 kilometrów ode mnie. I to jedyny problem, stety, czy też niestety. Jeśli chodzi o poczucie humoru dogadujemy się idealnie, jest bardzo w moim typie i nie tylko w moim, ma duże powodzenie u dziewczyn, jest racjonalnie starszy ode mnie. Jest cholernie inteligentny, lubimy tę samą muzykę, spędzamy tak samo czas. Od tamtego czasu(październik!) rozmawiamy codziennie, jeszcze nigdy nie zdarzyło nam się znudzić się sobą. Śmieje się, że czytam mu w myślach. Jest dwa lata starszy ode mnie, na pewno ma większe parcie na ustatkowanie się niż większość moich męskich znajomych. Mamy podobne wady: jesteśmy pracoholikami, cholernie ambitnymi, upartymi i oboje jesteśmy skrajnie pedantyczni.

Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się coś takiego, że... czuję się jakbym poznała swoją druga połówkę. Naprawdę, nigdy nie poznałam kogoś, przy kim czułabym się tak swobodnie.
Problemem jest odległość. On studiuje medycynę, ja robię studia dzienne i zaczynam zaoczne, oprócz tego pracuję. Nie mamy zbyt dużo czasu. Wakacje spędza na stażach. Ja w pracy.

Boję się tego Mirki, boję się zaangażować, bo możemy się oboje zranić i nie dlatego, że chcemy, ale dlatego, że okoliczności są niesprzyjające. Są pary, które nie potrafią wytrzymać pół roku Erasmusa, a co dopiero czegoś takiego. Nie chcę, żeby wszystko poszło się pieprzyć, a ja stracę nerwy, czas i wartościową osobę. Chciałabym się już powoli ustatkowywać mimo, że nie mam nawet 25 lat. Nie jestem dziewczyną, która musi się wyszaleć.

Nie widzę wielkich opcji na zmianę sytuacji, ja nie mogę zostawić studiów i pracy tutaj. Nie wiem, czy on chciałby się przenosić, ale czuję, że nie mogę tego od niego wymagać.
Czuję się źle Mirki, bo wiem, że jemu też cholernie zależy. Ostatnio się spotkaliśmy i to już po tym kiedy stwierdziliśmy, że dla nas to tylko "friendzone", nie ma co inwestować naszego czasu, bo to bardziej racjonalne, to skończyło się na przegadaniu nocy do piątej, pocałunkach i zaśnięciu razem. Żadnego łóżka, mimo, że było blisko. On też boi się skomplikować sytuację jeszcze bardziej.

Myślę o nim cały czas Mirki. Boję się, że stracę osobę, która czuję, że w tym momencie jest już dla mnie bardzo ważna. I wiem, że ja dla niego też. Ale z drugiej strony uważam się za osobę racjonalną i widzę wszystkie potencjalne problemy. To, że jest przystojny i dookoła niego kręci się mnóstwo dziewczyn i to, że ja mam bardzo duże powodzenie. To, że oboje harujemy jak woły na uczelniach, przez co nie mamy czasu i siły na wszystko. To, że taka relacja pewnie nas zmęczy i będzie wymagała wielu wyrzeczeń.
Pierwszy raz w życiu nie wiem co robić, naprawdę.
#logikarozowychpaskow #logikaniebieskichpaskow #zwiazki #zalesie

Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://p4nic.usermd.net ) Zaakceptował: Asterling
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
  • 15
Anon: a może po prostu spróbujcie? Jeśli macie możliwość widywać się chociaż na weekendy, to może warto przetrzymać? Skoro się wahasz, to prędko się nie wyleczysz i pewnie pojawią się myśli: "a co by było, gdybyśmy jednak spróbowali....". Może warto? Najwyżej nie wyjdzie, więc nic nie tracisz ;]

To jest anonimowy komentarz.
Zaakceptował: XYZ
@AnonimoweMirkoWyznania: Kto nie ryzykuje ten szampana nie pije, jak to sie mowi.
Swoja droga 200km na warunki norweskie to nie jest duzo - ludzie wiecej do pracy dojezdzaja. Nie mozecie zamieszkac razem i jedno z was bedzie dojezdzac na studia?
Ale zaraz, zaraz, bo mi chyba umknelo - czy wy sie juz spotkaliscie osobiscie?
OPka: Nie przekopiowałam tego durnego kodu, ale to OP.
@Dinth: @Asterling: Mieszkamy w Polsce oboje. Nie możemy zamieszkać razem ze względu na swoją pracę tutaj, jeśli chodzi o studia dałabym radę się przenieść. On studiuje w mieście dwieście kilometrów ode mnie.. Technicznie mógłby się przenieść tutaj, ale czuję, że to byłoby egoistyczne wymagać czegoś takiego. Mimo tego, że on już przebąkuje, że moje miasto ma lepszą uczelnię medyczną.
Tak
@AnonimoweMirkoWyznania: A, więc to kolejny Norweg, któremu nie chciało się uczyć, nie dostał się na studia u siebie, więc płaci za te w Polsce; coś jak Polacy na Ukrainie. W Krakowie jest ich więcej niż bezpańskich psów. Poznałem już dwie takie Norweżki. Były bogate, ale niezbyt inteligentne.
Anon: Ja jestem w związku na odległość od roku. Mamy do siebie 120 km. Widujemy się dwa-trzy razy w miesiącu (studia, praca, obowiązki) i powiem ci, że jest bardzo ciężko. Tęsknotka jest obezwładniająca, a rozmowa przez telefon nie jest w stanie zastąpić bliskości.

Szczerze mówiąc na początku chciałam się wycofać z tej relacji, bo coś takiego tylko komplikuje ci życie, ale on się uparł i walczył o nas. Argumentował to właśnie
@AnonimoweMirkoWyznania: Pracę i szkołę zawsze można zmienić na taką w innym mieście. Nie ma opcji "nie da się". Może będzie mniej ambitna, mniej płatna, ale to jest coś co się robi gdy w grę wchodzi poważny związek. Pracodawców będziesz mieć wielu. Mężczyzna, który Ci będzie towarzyszyć najlepiej jak będzie jeden przez całe życie. To jest najważniejszy element układanki i warto dla niego pójść na kompromis, albo zrezygnować z innych rzeczy.
Mirabelka: Również jestem w związku na odległość, z tym że dzieli nas jakieś 6000 km... Od kiedy się poznaliśmy (na żywo) nie było dnia żebyśmy nie rozmawiali poprzez wiadomości czy skypa. Może i wiele osób mówi, że to niemożliwe ale nie zgodzę się z tym, ponieważ wiem że my się kochamy i że ten jedyny (żeby uniknąć zbędnych komentarzy jest to biały katolik, a nie egzotyczna przygoda :P). Co mogę Ci
anonimka: też jestem w związku na odległość, co prawda będzie to trwało tylko pół roku (Polak na emigracji), ale mimo to chwilami jest cholernie ciężko. Nie mamy czasu, żeby rozmawiać w dzień, pozostaje chwilę czasu wieczorem i weekendy. Ale... Tak jak w twoim przypadku, czuję, że spotkałam bratnią duszę i mimo rozrywającej tęsknoty będę czekać. Jest łatwiej o tyle, że nie będzie to trwało więcej niż te kilka miesięcy. Myślę, że
Mirabelka: @InsaneMaiden: Niedługo będzie 7 miesięcy, a plany na przyszłość to moja przeprowadzka na początku przyszłego roku (w tym roku kończę swoje studia). A bliższa przyszłość to odwiedziny siebie na wzajem jeszcze ze 2-3 razy w tym roku, trwające 2-3 tygodnie minimum.

To jest anonimowy komentarz.
Zaakceptował: Asterling