Aktywne Wpisy
lepaq +448
GeDox +644
Od dziś, co dzień będę wrzucał tego posta. Dopóki nie zostanie przewieziony do polskiego aresztu.
Sebastian Majtczak urodzony 31.05.1991 w Bonn, zamieszkały w Łodzi, prowadzący spółkę Rigello Sp. z o.o. jest poszukiwany czerwoną notą Interpolu.
#majtczak #sebastianmajtczak #codziennymajtczak
Sebastian Majtczak urodzony 31.05.1991 w Bonn, zamieszkały w Łodzi, prowadzący spółkę Rigello Sp. z o.o. jest poszukiwany czerwoną notą Interpolu.
#majtczak #sebastianmajtczak #codziennymajtczak
Czasami zastanawiam się, czy ja jestem jakiś #!$%@? i nie potrafię korzystać z możliwości, czy ludzie wokół są nie wiem....słabi? Głupi? Gdzie się nie obrócę, to masa znajomych regularnie pali #marihuana, zwykłe fajki, e-fajki (podś#!$%@?, ale myślę, że zwyczajnie są uzależnieni od nikotyny i to już nie jest takie zabawne), są bardziej społeczni, więc oczywiście często alko aż do takiej fajnej bani (też niby nic, bo to nie są alkusy, ale często potrafią pić sobie piwko lub dwa do monitora/telewizora siedząc samemu....śmieszne, ale dla mnie to też nie jest do końca normalne. co innego gdyby to był jakiś Kopyr czy nie wiem, ale mówimy tutaj o takich zwykłych piwach typu; Żywiec, Tyskie itd.). Do czego zmierzam; mam wrażenie, że wszyscy wokół coś biorą. Alkohol, by było im lepiej. Bakanie, by było im lepiej. Nawet głupie fajki. I to mówię tylko o takich "oczywistych" rzeczach, gdzie praktycznie każdy ma świadomość tego, że to jest wszechobecne. Natomiast ostatnio poznałem na jakimś tam wydarzeniu 20 letnią dziewczynę. Mądra, dobrze się uczy, bardzo ładna, a wyszło, że pojęcie o narkotykach ma pewnie większe niż nie jeden bywalec MONARu i generalnie nawet wtedy była na kilkutygodniowym ciągu, gdzie dzień w dzień waliła duże dawki majki. #!$%@?, nigdy bym nie powiedział, bo nijak nie pasowała mi do obrazu ćpunki; z #!$%@?ą cerą, potarganymi i zniszczonymi włosami, przeoraną twarzą, w jakiś szmatach, zaniedbaną, roztrzęsioną. Nie. Wyglądała jak przykładowa kujonka, jak te porządne dziewczyny, które człowiek zawsze uważa za czyste jak łza, aż do przesady. No a tymczasem ta dziewczyna była stracona, co sama przyznała. Kompletnie uzależniona od fety i opiatów. Zapytałem jej, "no ale mordo, na uczelni znajomi nic nie widzą? przecież te dawki trzymają spokojnie po kilkanaście godzin". A ona na to, że większość bierze fete, coś tam wciągnie w kinol, jakieś tableteczki na imprezach.....ja #!$%@?ę. Na serio. Normalna, zadbana i porządnie ubrana dziewczyna, gdzie nawet o spróbowanie fajek bym jej nie posądził, a co dopiero o takie coś. Przeglądam sobie mirko i to samo. Też pełno ludzi, którzy coś brali, biorą i podobno jest wszystko spoko. W tym momencie zastanawiam się, czy aby przypadkiem to ci niebiorący niczego nie są już w mniejszości? Zawsze wydawało mi się, że ludzi biorących jest margines, a wychodzi na to, że nie do końca...
Poza tym, to generalnie czuję się, jakbym stał pomiędzy górą a przepaścią i obydwa kierunki wydają mi się jednakowe. #!$%@?, ale czuję, że równie dobrze bym się czuł #!$%@?ąc swoje życie w narkotykach, jak i dążąc do szczęśliwej rodziny, dobrej pracy itd. Nie wiem, dążenie do autodestrukcji i szybkiej śmierci wydaje mi się równie sensowne co dążenie do szczęścia i długiego życia....I żeby nie było, piwo piję okazjonalnie, bakać kilka razy bakałem, ale nie działało to na mnie, palić nie palę. Nienawidzę być uzależnionym od kogokolwiek i czegokolwiek. Wiem, że narkotyki to gówno, widziałem filmy jak ludzie zrobią wszystko by zdobyć działkę. Wiem, że świadome pchanie się w to, to najgłupsze co człowiek może zrobić. Moim problemem jest jednak to, że za dużo myślę, przez co w mojej głowie jest kompletny chaos. To nie są myśli w stylu "Boże, ale jestem #!$%@?" czy jakiekolwiek zmartwienia. Po prostu jest to masa chaotycznych przebłysków, czasami próba myślenia nad kilkoma sprawami na raz. Z zewnątrz jestem ostoją spokoju, a w głowie totalny #!$%@?. Nie zliczę ile razy słyszę tekst "za dużo myślisz". Może wpływ ma na to też to, że w dzieciństwie miałem stwierdzonego Aspergera i nie potrafię "czuć". Mam problemy z określeniem emocji. Coś jak tutaj napisała jakaś babka na jakimś forum lekarskim:
Mam dokładnie to samo i właśnie dlatego nie ma dla mnie różnicy między spadaniem w dół a pięciem się w górę, choć teoretycznie jest to dla mnie oczywiste. Dlaczego mówię o narkotykach? Bo ostatnimi czasy zastanawiam się nad LSD i może to by mi pomogło. Tak, przeczytałem masę na ten temat, więc znam opinie ludzi za i przeciw. Nie wydaje mi się, bym miał słabą psychikę, bo mając problemy i ciężkie sytuacje, nigdy nie pomyślałem o ucieczce w narkotyki, fajki czy alko. Zawsze z tym walczyłem sam. Ktoś powie "najpierw idź do psychologa/psychiatry", tylko po co? By mi dał jakieś śmieszne tabletki, których nawet nie tknę? Wejdzie mi do głowy i podstawi rozwiązanie? Wychodzę z założenia, że z takimi problemami człowiek jest zawsze sam na sam ze swoją własną psychiką i ostatecznie tylko on sam może sobie pomóc. Skoro praktycznie wszyscy wokół coś ćpają, to czemu nie spróbować. No ale z drugiej strony, to wydaje mi się być drogą donikąd, nawet taka jedna sesja z LSD.
#narkotyki #psychologia już nie wiem czy #przegryw czy może #wygryw
Kliknij tutaj, aby odpowiedzieć w tym wątku anonimowo
Post dodany za pomocą skryptu AnonimoweMirkoWyznania ( http://p4nic.usermd.net )
Po co to?
Dzięki temu narzędziu możesz dodać wpis pozostając anonimowym.
Nie chcę żadnych tabletek. bo #!$%@?ę się w jakieś benzo i będzie jeszcze gorzej. Nie chcę uzależniać swojego samopoczucia od tabletek, bo to jest dla mnie to samo.
@Redlic: Zdaję sobie z tego w pełni sprawę. Teraz patrzę i chyba na serio wybiorę się do specjalisty, bo wygląda to jak objawy anhedonii. Problem w ty, że jak wspomniałem, nie chcę