Wpis z mikrobloga

Kiedyś czytając biernie mirko wypok przez lat 3, obiecałem sobie, że jak założę już konto napiszę kilka najlepszych historii spod tagu #heheszki i #truestory jakie znam, żadne pasty. A że, przypomniała mi się jedna z nich, to nie zawaham się tego zrobić.

Mam wujka. Wujek na potrzeby tej historii zwie się Ryszard. Człowiek jakim każda wykopowa #!$%@? chciałaby być pod jednym względem, nawet jeśli uważa inaczej. Rychu nigdy w życiu nie był smutny dłużej niż 5 minut. Jak sam mówi o sobie, ma cygańską duszę - taniec, wino, kobiety i śpiew! Pali się, wali się, a on wiecznie ma #!$%@? po całości na wszystko. Tu go boli, tam mu coś wysiada w krzyżu, tu mu coś mają operować - kto by się tym przejmował... Na pewno nie Rychu! Spłodził 8 dzieci, w międzyczasie pojechał do swojej siostry (ona to temat na osobną historię - w 2008 (!) roku przysłała nam paczkę gdzie było kakao, zapałki i konserwy) do Stanów Zjednoczonych za czasów komuny na rok i jedyne co stamtąd przywiózł umiejętność gry w bilard, nałóg palenia cygar i wiśniowo-białe spodnie w kratę w których tam pojechał. Kompletnie nie kuma nic z angielskiego, poza spolszczonym do granic wyrażeniem "siarap!" (shut up). Człowiek z kategorii tych, których ciężko nie lubić, mega pozytywna postać. Osobiście uwielbiam go za pogodę ducha i dystans do świata.

Historia z nim związana będzie krótka, ale treściwa ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Pewnego pięknego letniego dnia, gdzieś w latach 80' ciotka wysłała wuja Ryszarda po mleko do sklepu. A, że nie było daleko, to ubrał laczki i poszedł. Mija godzina, Rycha nie ma, mijają dwie, dalej nie wraca. Co potencjalnie nie było żadnym zdziwieniem, bo akurat pacierza i alkoholu nigdy nie odmawiał, a że czasy były takie, że się piło to o kompana nie było trudno. Mijały jednak kolejne godziny i wciąż nie wracał. Ciotka nie wiem nawet czy w ogóle poszła na policję, bo po wujku można się było spodziewać wszystkiego. Minęły 2, 3 dni a po nim ani widu, ani słychu. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie. Kilka dni później dzwoni telefon.

Tak... zadzwonił Ryszard. Powiedział tylko ciotce, żeby się nie martwiła, bo poznał pod sklepem jakiegoś człowieka który powiedział mu, że ma gdzieś schowane złoto w Zakopanem i podzieli się z nim jak pomoże mu je znaleźć i właśnie dzwoni stamtąd. Ponad 500 km od domu. Ale wszystko jest w porządku i jak tylko złapie jakiś pociąg to wróci. Wrócił 3 dni później, bez złota i bez mleka ( ͡º ͜ʖ͡º).


#coolstory #truestory
  • 9
  • Odpowiedz
@hininja: historii z tym człowiekiem jest mnóstwo. Kiedyś opowiadał mi, że młodości chciał być jak Wilhelm Tell, więc zbudował kuszę... poszedł ją wypróbować i trafił kolegę bełtem w oko ( ͡° ͜ʖ ͡°) na szczęście okulary zamortyzowały uderzenie ( ͡ ͜ʖ ͡)
  • Odpowiedz
@hininja tagu póki co nie założę, bo AŻ tyle tego nie pamiętam. Musiałbym kiedyś pogadać o tym z ojcem, on zna go pewnie z 40 lat.

Nie piszę zmyślonych historii. Zwyczajnie nie chciałoby mi się. No chyba, że wymyśliłbym zajebistą pastę, ale wtedy właśnie tak bym ją otagował.
  • Odpowiedz