Wpis z mikrobloga

@wrexwaz: U mnie był Krzyś. Eh... i te etykiety lepione byle jak. Czasami były dwie, innym razem pokrzywione, naderwane. Smak wspaniały. Zawsze po lekcjach biegliśmy do spożywczego i brali litrowego na czterech na miejscu ;) Jak szaleć to szaleć
  • Odpowiedz