Wpis z mikrobloga

379 355 - 86 = 379 269

Od rana pojechałem do stolycy załatwiać sprawy.

Przed chwilą wrócilem z poprawki po parku, mam pod domem naprawdę niezłe tereny, park nieduży ale na spokojnie zrobiłbym z niego olimpijską trasę XC, często lubię sobie tam po prostu poskakać bo jest od groma różnych świetnych hopek, a hitem jest 5m mostek, który można przelecieć cały jak się dobrze rozpędzić oraz zjazd prosto przez strumyk a zaraz zanim krótki podjazd i na końcu hopa +++ Może kiedyś nagram :D No ale nie o tym miało być, takie małe coolstory:

Jeżdzę sobie po tym parku i nagle widzę a jakiś koleś w kasku i obcisłym stroju piłuje pod te strome górki, za którymś objazdem parku zlapałem go, pojechałem za nim kilka górek. Myślałem że będzie się spinał skoro ma na kole ogon :P Niestety ale nie chciał dać się ugotować, jechał specjalnie wolniutko aż w końcu się zatrzymał. Podbijam więc do niego i pytam grzecznie :

-"Siemanko, jeździsz na jakieś zawody może?" (wiem, to glupie pytanie, ale musiałem jakoś zacząć :D)

-"Nooooo dzisiaj akurat nie" (z taką poważną miną xD) - prawie parsknąłem śmiechem

-"A na jakie?"

-"Nooo na Mazovie na przykład...." (przygasł bo nie mial czym zaimponować :<)

Dalej to już w zasadzie mój monolog, w ogóle nie chciał ze mną rozmawiać i strugał przede mną zawodowca.

Po chwili pulsometr zaczął mu pikać, pewnie puls zszedł mu poniżej strefy, więc pomyślałem że lepiej już nic nie powiem i się pożegnam, wyraźnie się niecierpliwił. Na koniec tylko dodalem że jak chce przelecieć mostek to musi mieć 45 na liczniku :D - bezcenna mina

Ogólnie to po raz któryś z kolei (!!!) jak spotykam obcisłego kaskowicza i próbuje nawiązać jakąś nić komunikacji to ten patrzy na mnie z pogardą (widzi zwykłego chłopaka bez kasku i stroju) i daje mi do zrozumienia że nie jestem godzien z nim rozmawiać, zwyczajnie mnie zbywa. Chciałbym powiedzieć wtedy że pozory mylą, że chciałbym z kimś pojeździć, nawet potrenować, czy chociaż chwilę pogadać ale najwyraźniej te obcisłe stroje za bardzo ich ściskają, po prostu się spalają za bardzo. A mistrzami świata nie są, najwyżej będą walczyć o pierwszy sektor na jakichś cyklach maratonów, tracą kupe kasy na sprzęt, suplementy, zarzynają się, tracą w końcu weekendy na te ogóry, a najgorsze dla nich jest to że zapomnieli że kolarstwo daje radość, widać to po nich, w dodatku mają do dupy formę bo trenują z raz na tydzień a potem w niedziele zawody i tak w kółko. Nie umią jeździć inaczej niż z pulsometrem.

Znam z okolicy większość pro rajderów, na ogół są to mili goście, można z nimi pogadać, zawsze przejadą się z Tobą kawałek, porozmawiają o duperelach czy pożartują. A Ci niby kolarze amatorzy? Jak do nich dotrzeć? I co się z nimi stało?

Wersja tl;dr - kolarze w obcisłych ciuchach to w większości #!$%@?

#rowerowyrownik #hejtmocno
jestemrowerem - 379 355 - 86 = 379 269

Od rana pojechałem do stolycy załatwiać spraw...

źródło: comment_zJbNuwoj96MJD1bdgRGmIz7ELLzGsQQi.jpg

Pobierz
  • 23
  • Odpowiedz
@jestemrowerem: A dziś znajoma opowiadała jak na rowerku rekreacyjnie była z kumplem, i jakiś typ jechał chwile za nimi. Wypasiona merida, strój piankowy, kask słowem profeska. Zagadał tak: no siema! nie mogłem was dogonić! Jak mu się przyjrzała to typ koło 50, ale powiedziała że mięśnie miał jak zawodowy kolarz. I podobno sympatycznie porozmawiali o trasie sprzęcie itp - więc widać strój to nie wszystko, acz to tak z 70 km
  • Odpowiedz