Wpis z mikrobloga

Witajcie bracia... uwolniłem się od matrixa. Wciągło mnie i wypluło. O jaki ja naiwny i głupi, tyle teori, a praktyka swoje. Na końcu TL:DL

Poranek
Wstałem koło 10, musiałem jeszcze skrecic komode i poczekalem na kumpla. Kolega wbil kolo 12.00, i koło tej godziny wziąłem 2 kartony 1P-LSD po 100ug, on skręcił sobie blanta i poszliśmy na ogródek, ściągłem 3 buchy i pomyślałem, że dostałem zwykły papier. Po około 30 minutach zacząłem odczuwać drgania na ciele oraz wyostrzył mi się wzrok. Popatrzyłem się na żarówkę, która zaczęła się wyginać powoli zacząłem widzieć różne kolory, bawiłem się palcami u dłoni, miałem ich chyba z dwadzieścia. Zacząłem słyszeć przytłumiony dźwięk, echo, nie rozumiałem do końca co do mnie mówi kumpel.
Kolega zaczął mnie drażnić (#!$%@?łem się, nie było to miłe uczucie). Potem poszliśmy znów na ogródek kumpel spalił sobie drugiego blanta, czułem się dziwnie, trochę zeschizowałem. Mama poprosiła mnie, żebym wkręcił wiertarką taki wichajster co by mogła zawiesić firanki. Po 5-10 minutach nie ogaru i myślach co ja tu w ogóle robie dokąd zmierzam dałem sobie spokój i powiedziałem, żeby jej chłop to zrobił. Poszłem z kumplem do pokoju, trochę wybity z rytmu połozyłem się na łóżko, kompletna blokada w mózgu i nie mogłem sobie nic przypomnieć, chwile poleżałem.

Południe (około 15.00)
Trochę sie uspokoiłem i jakoś mi się udało uwolnić od złych myśli. Przypomniałem sobie, że brałem kartony i uświadomiłem sobie, że nie ma co się bać, miałem lepszy humor niż po marysi. Odprowadziłem kumpla kawałek w strone jego domu, podziwiając kolory, czułem przyjemny wiatr na twarzy, ptaki w oddali. Rozeszliśmy się, odpaliłem fajke, a przynajmniej próbowałem. Papieros mi się zaczął wyginać, męczyłem się z nim parę minut, a może sekund?... odpalił, dobra idziemy dalej. Czułem się świetnie, budynki miały piękne wzory, podobne do starożytnych lub jak z innej planety. Popatrzyłem się na dłonie, też miałem na nich wzory. Po powrocie mama powiedziała, abym pomógł złożyć szafke na buty (no i #!$%@? sobie pofazowałem :/) Było to ciężkie ale udało się po 2 godzinach. Na chwilę faza przymilkła, zwolniła.
Wieczór (około 18.00)
Gdy wkońcu mogłem, ruszyłem do mojego pokoju. Ustawiłem sobie album Spacemonkeyz Versus Gorillaz. Połozyłem się do łóżka i przykryłem kołdrą. Zamknąłem oczy, muzyka zaczęła rozbrzmiewać w moim umyśle i mogłem się zrelaksować. Widziałem witraże, kwadraty, wzory, kółka, trójkąty, prostokąty i wiele innych figur geometrycznych, z czasem nabierających mocniejszego koloru i prędkości z jakąś się kręciły. Otworzyłem oczy, skupiłem wzrok na odprysku farby na suficie, czułem dziwne mrowienie, chciałem się poprawić, ale pomyślałem „niech zabierze mnie ze sobą”, po chwili dyskomfort ustał, a ja czułem się jakbym wyginał się razem z tymi wszystkimi figurami i kolorami, czułem „wiatr” jakby mój pokój zaczęło coś wciągać, trzęsienie ziemi. Po chwili przestałem mrugać (nie pamiętam, abym mrugał) zacząłem widzieć przez tą szpare tak jakby mój pokój te wszystkie figury oraz kolory otaczały. A sciany są tylko odgrodzeniem od tamtego świata. Własnie usłyszałem jak wbił na bit Crooked Dub... Graavaa e e e e e e e... który rozbrzmiał w moim umyśle, cień na suficie zacząl się kołysać, czułem jakbym był pod wodą, sufit wyginał się, falował, kąty zaginały, wzory zaczęły tworzyć „krajobraz?” leciałem wzdłóż fali, kolorowy kaniony, skały (jak w Tron’ie na motorze), a przynajmniej tak mi się wydawało. Po chwili cień zaczął przybierać dziwne kształty, zobaczyłem „wróżki?” latające stworzenia, druidów?, nie jestem w stanie ich opisać, to były poprostu twarze stworzone z „cieni?”, było to bardzo płynne jakby flaga swobodnie powiewała na wietrze lub na kształt meduzy takiej przezroczystej co sobie pływa w oceanie. Latające statki (a przynajmniej coś co je przypominało), te istoty jadły, piły, całowały się. Pomyślałem to jest piękne i oddałem się temu, poczułem jakby unosił się nad ziemią. Podniosłem ręce do góry, czułem opór, jakby powietrze było wiele bardziej gęste. Czułem się jakbym wirował razem z fazą, cały ja.

Noc (około 22)
Muszę się przejść, wychodząc z pokoju zobaczyłem czerwone oczy, zeschizowałem i prawie zeszłem na zawał, to był tylko mój kot :X. Wziąłem ją na ręcę i posiedziałem z nią jeszcze na sofie, była piękna, jej sierść zacząła się kołysać, jej twarz nabrała innego kształtu jakby była kotem nie z tej ziemi. Końcówki jej włosków nabrały koloru tęczy, mam kolorowego kota pomyślałem. Po parunastu minutach poszedłem do parku, światło było niezwykle silne i kolorowe zarazem, cienie wciąż wyginały się tworząc te ‘istoty’ nie z tej ziemi, auta miały kolorowe wzory, ludzie przechodzący obok mnie duże oczy. Pochodziłem sobie ścieżką wsł#!$%@?ąc się w Gorillaz z mojego telefonu, właśnie leciał Lil' Dub Chefin, zacząłem biec przed siebie, kolory i latarnie zaczęły się rozmywać, czułem zajebistą radość, lekkość, czułem się jak za dzieciaka... la la la la la la la hey.... Beztroskość. Wrociłem koło 24, poszedłem do swojego pokoju poleżałem z godzinę, wszystko zaczęło powoli zwalniać, faza jeszcze nie minęła, czułem, że jeszcze nie zasne. Postanowiłem pograć na xboxie na resztce, To była najprzyjemniejsza 2 godzinna rozgrywka w Red Dead Redemption, wschód słońca, muzyka rodem z dzikiego zachodu rozbrzmiewała w całym pokoju odbijając się od ścian.
Zasnąłem koło 2.30. Muszę to powtórzyć, ale na pewno w innych okolicznościach i trochę inaczej się do tego przygotuje.


Podsumowanie; Wejście mnie trochę zaskoczyło, gdybym wiedział może bym wziął w trochę innych okolicznościach i napewno jakby nikogo nie było w domu. Inni mnie wybijali z tropu, zącząłem schizować, prawie wbił mi bad trip czułem się jak w koszmarze, ale sobie przetłumaczyłem i potem było fajnie do końca. Wiraże, figury, wzory, kolory, muzyka, cieniste istoty, zupełnie inny świat.

Trochę przemyślałem spraw, nabrałem doświadczenia, postrzegam trochę inaczej twarze ludzi, jakbym doznał resetu. Zauważam więcej szczegółów i bardziej przyglądam się ich cechom.
Następnego dnia czułem się troche osowiały, ciężko mi było pierwsze 3-4 godziny po przebudzeniu złożyć zdania, kompletny blok pamięci długotrwałej podczas fazy i 2-3 godziny po. Przy pewnych momentach bolałym mnie oczy ale ból szybko ustępował. Polecam, choć nie mogę porównać do czystego LSD jako to był mój pierwszy raz.

Powyższe opowiadanie jest wytworem mojej wyobraźni i wcale nie zachęcam do zażywania narkotyków ( ͡° ͜ʖ ͡°)

It Was A Good Day.

Co nie? xD

#narkotykizawszespoko
  • 12
@sajko: czułem się jak we śnie na początku, zapomniałem co ja tu robie, gdzie jestem, zapadałem się. Ale potem kumpel mnie wyciągnął na dwór i sobie przypomniałem, do końca było już okej.
@erse: jakbyś mógł podać
-czas ładowania
-od załadowania do peaku
-od peaku do wygaszenia zupełnego :)
Tak BTW to bardzo nierozsądne zachowanie - #!$%@? wręcz set&setting, kumpel który wkręca złą jazdę zamiast Cię wspierać i przeprowadzać plus wzięcie 2x100ug... Nie lepiej było ogarnąć jeden, skoro to pierwszy trip na tym? Mam wrażenie, że wziąłeś to byle szybko i byle się pochwalić znajomym, nie przygotowałeś się odpowiednio. Jeśli się mylę to przepraszam,
@Royalekk: no #!$%@? sie przygotowalem, nastepnym razem bedzie lepiej. Zaladowanie tak jak napisalem okolo 30 minut. Wzialem 200 bo czytalem ze jest slabsze od normalnego lsd.

Od zaladowania do peaku z 2-3 godziny, po tym czasie gdy skupialem wzrok na jednym obiekcie trip sie rozkrecal. Zasnalem okolo 2.30 gdy w nocy sie przebudzilem to jeszcze mialem, a jak rano wstalem to przez chwile jeszcze widzialem kolorki. Po 12 godzinach od wziecia