Hej Miraski, takie mnie rozkminy trochę naszły po świętach. Święta spędzałam z rodziną mojego chłopaka - to chyba były najlepsze moje Święta... Mój chłopak ma ciepłą, kochającą rodzinę, jego rodzice są normalni, mama mojego chłopaka jak dotąd ani razu nie zachowywała się dziwnie w stylu "to jest mój kochany synek i tylko mój!", ojciec też jest równy gość. Nigdy nie dostałam tyle prezentów od mojej rodziny - na żadną okazję - nie chodzi o prezenty, wiadomo, że nie każdy ma pieniądze, ale aż mi głupio było, że dla mnie kupili najwięcej. Zawsze wysyłają mi życzenia, nawet na imieniny, o których ja sama nie pamiętam. Ogólnie są taką ciepłą, wspierającą rodziną - niesamowicie wychowali wszystkie dzieci. Każde sobie świetnie radzi w życiu. Są niesamowicie zaradni, zmotywowani, optymistyczni.
Moja rodzina - całkowite przeciwieństwo. Kłótnie praktycznie co dzień, leniwi, patrzą tylko na pieniądze, wymagają ode mnie żebym spełniała ICH wygórowane ambicje itd. Nauczyli mnie tylko strachu, tego, że jak mi ktoś za robotę nie płaci, to nie opłaca się robić. Żeby nie rozwijać żadnych zainteresowań, które coś kosztują - bo to strata pieniędzy. Zawsze wydawali więcej niż mieli - przez co ja się zawsze martwiłam, czy będziemy mieli co jeść, przez co jestem osobą niezwykle oszczędną - co z kolei docenia mój chłopak. Rodzice uczyli mnie żeby nie kraść - im się zdarzało, uczyli, żeby nie kłamać - sami kłamali itd. Jako jedyna z rodziny mam jakąś porządną edukację - z czego są bardzo dumni, ale chcieliby, żebym zarabiała więcej i ciągle słyszę dobre rady w stylu "idź tam do pracy, tam dają więcej!" - co z tego, że nie mam wymaganych umiejętności, żeby akurat o taką posadę się starać. Dodam, że mam nerwicę, depresję itd. - więc ostatnio zwolniłam tempo życia, ale niewiele pomaga - z tyłu głowy mam "nie osiągnęłaś sukcesu! Nic nie znaczysz!". Codziennie czuję się jak g---o. Moi rodzice sami nie robią nic w kierunku rozwoju - jedyną rozrywką dla nich jest tv. Jak byłam mała, to mama powiedziała mi, że nie da mi pieniążków na nową książkę bo to jednorazowy wydatek - więc korzystałam wyłącznie z biblioteki. Przez pewien okres tak źle się czułam ze sobą, że przestałam wychodzić z domu (rodzice ciągle krzyczeli, żebym się nie włóczyła), więc zamykałam się w pokoju i czytałam - z perspektywy czasu była to jedna z tych rzeczy, które mnie pozytywnie ukształtowały.
Tak czy siak, wracając do Świąt - mój chłopak jeszcze nie poznał mojej rodziny i właściwie nie chciałabym, żeby kiedykolwiek poznał. Boje się, że ojciec zacznie odstawiać jakieś jazdy bo np. ktoś stłucze szklankę - wtedy mu kompletnie o--------a i wyzywa osobę, której się to zdarzyło od idiotów itd... Ogólnie straszny wstyd, boję się, że mój chłopak mógłby być czegoś takiego świadkiem. Wiem, że są jeszcze gorsze patologie, ale szczególnie przykro mi się robi kiedy widzę takie normalne, szczęśliwe rodziny, z dobrymi wartościami. Często mi się marzył chłopak z równie p------ą rodziną, albo w ogóle bez rodziny, żeby nie miał porównania... Żebym mogła powiedzieć "nie martw się, rozumiem, też tak mam"... Mam nadzieję, że nie macie podobnych doświadczeń i Wesołych Świąt wszystkim, którym się nudziło i to przeczytali.
@iwieszOCB: no właśnie często czuję, że nawet na to nie zasługuję (╥﹏╥) @Jiminato: pewnie nie, ale wiesz, chciałabym, żeby moja rodzina też była dla niego taka miła i bezwarunkowo go wspierała, a podejrzewam, że będzie tak "a czemu on tak mało zarabia?", "a czemu on jest taki gruby? powinnaś zadbać o niego trochę!", "a czemu on ma takie brzydkie auto?" - to tylko przykłady,
@no_i_w_ogle: hej, przecież ma Ciebie. Nie ma potrzeby zamartwiania się czymś, na co nie masz wpływu. Myślę, że twój chłopak nie będzie się tym przejmować więc i Ty też nie powinnaś. ^^
@no_i_w_ogle: boże tak jak jakbym czytała o swojej rodzinie ;_____; wydaje mi się ze dobra taktyka byłaby jakaś terapia i zerwanie kontaktu z nimi, mnie niestety nie stać jeszcze na taki krok. Trzymaj się cieplutko Mirabelko
@no_i_w_ogle: Fajnie i uczciwie napisane. Ale czy zdajesz sobie sprawę, że jak nie będziesz nad sobą ciężko pracować to przyszłym życiu(swoja własna rodzina itd) może Cię dopaść część tego niedobrego czego doświadczasz w swoim rodzinnym domu i przeniesiesz to do swojej rodziny? Ja tak miałem i dopiero po wielu latach wszystko się zatarło ale jakaś patologia we mnie została choc tego na zewnątrz nie widać ale to jest niestety w
@no_i_w_ogle: zupełnie źle do tego podchodzisz. jeśli jego rodzina jest taka idealna, a pewnie nie jest to i tak chłopak spotkał się z podobnymi lub gorszymi sytuacjami gdzieś w swojej bliższej lub dalszej rodzinie. Sam na chacie mam c------e ale np. wiem że moja różowa w dalszej rodzinie widziała podobne akcje i szczerze mówiąc wali mnie to co o tym myśli. Rozumie to, też czasem się zastanawiam co będzie jeśli
@iwieszOCB: no właśnie nie mamy w planach zakładania własnej rodziny - on bo ma tak dobre życie, a ja bo nie sądzę, abym umiała dobrze wychować dziecko (puszczają mi nerwy i zawsze od wszystkich wymagam 100% normy). @Jiminato: wiem, że nie ma potrzeby, ale takie myśli mnie naszły przebywając z rodziną chłopaka, kiedy wiem jakby to u mnie wyglądało (kłótnie od rana, że ktoś coś źle zrobił, źle ugotował, potrzaskał, prezenty w stylu "postaw się a zastaw się", zupełnie niepraktyczne i nieodpowiadające moim zainteresowaniom itd.) @magiczny_orangutan: uświadamiam go od czasu do czasu, ale wydaje mi się często, że on nie do końca wie o czym mówię, a jak przeżyje to na żywo, to będzie wstrząśnięty/przerażony. Chociaż w sumie już słyszał moje kłótnie z rodziną przez telefon... więc jakiś przedsmak ma. @hellokitty89: już zerwałam właśnie praktycznie, wyprowadziłam się daleko, widujemy się teraz może raz na pół roku, rok - kontakt utrzymuję głównie ze względu na dalszą rodzinę, bo są spoko. Co chwila staram się naprawiać te relacje z rodzicami, ale to droga donikąd. Wieczne pretensje, żale, pouczenia...
Święta spędzałam z rodziną mojego chłopaka - to chyba były najlepsze moje Święta... Mój chłopak ma ciepłą, kochającą rodzinę, jego rodzice są normalni, mama mojego chłopaka jak dotąd ani razu nie zachowywała się dziwnie w stylu "to jest mój kochany synek i tylko mój!", ojciec też jest równy gość. Nigdy nie dostałam tyle prezentów od mojej rodziny - na żadną okazję - nie chodzi o prezenty, wiadomo, że nie każdy ma pieniądze, ale aż mi głupio było, że dla mnie kupili najwięcej. Zawsze wysyłają mi życzenia, nawet na imieniny, o których ja sama nie pamiętam. Ogólnie są taką ciepłą, wspierającą rodziną - niesamowicie wychowali wszystkie dzieci. Każde sobie świetnie radzi w życiu. Są niesamowicie zaradni, zmotywowani, optymistyczni.
Moja rodzina - całkowite przeciwieństwo. Kłótnie praktycznie co dzień, leniwi, patrzą tylko na pieniądze, wymagają ode mnie żebym spełniała ICH wygórowane ambicje itd. Nauczyli mnie tylko strachu, tego, że jak mi ktoś za robotę nie płaci, to nie opłaca się robić. Żeby nie rozwijać żadnych zainteresowań, które coś kosztują - bo to strata pieniędzy. Zawsze wydawali więcej niż mieli - przez co ja się zawsze martwiłam, czy będziemy mieli co jeść, przez co jestem osobą niezwykle oszczędną - co z kolei docenia mój chłopak. Rodzice uczyli mnie żeby nie kraść - im się zdarzało, uczyli, żeby nie kłamać - sami kłamali itd. Jako jedyna z rodziny mam jakąś porządną edukację - z czego są bardzo dumni, ale chcieliby, żebym zarabiała więcej i ciągle słyszę dobre rady w stylu "idź tam do pracy, tam dają więcej!" - co z tego, że nie mam wymaganych umiejętności, żeby akurat o taką posadę się starać. Dodam, że mam nerwicę, depresję itd. - więc ostatnio zwolniłam tempo życia, ale niewiele pomaga - z tyłu głowy mam "nie osiągnęłaś sukcesu! Nic nie znaczysz!". Codziennie czuję się jak g---o. Moi rodzice sami nie robią nic w kierunku rozwoju - jedyną rozrywką dla nich jest tv. Jak byłam mała, to mama powiedziała mi, że nie da mi pieniążków na nową książkę bo to jednorazowy wydatek - więc korzystałam wyłącznie z biblioteki. Przez pewien okres tak źle się czułam ze sobą, że przestałam wychodzić z domu (rodzice ciągle krzyczeli, żebym się nie włóczyła), więc zamykałam się w pokoju i czytałam - z perspektywy czasu była to jedna z tych rzeczy, które mnie pozytywnie ukształtowały.
Tak czy siak, wracając do Świąt - mój chłopak jeszcze nie poznał mojej rodziny i właściwie nie chciałabym, żeby kiedykolwiek poznał. Boje się, że ojciec zacznie odstawiać jakieś jazdy bo np. ktoś stłucze szklankę - wtedy mu kompletnie o--------a i wyzywa osobę, której się to zdarzyło od idiotów itd... Ogólnie straszny wstyd, boję się, że mój chłopak mógłby być czegoś takiego świadkiem. Wiem, że są jeszcze gorsze patologie, ale szczególnie przykro mi się robi kiedy widzę takie normalne, szczęśliwe rodziny, z dobrymi wartościami.
Często mi się marzył chłopak z równie p------ą rodziną, albo w ogóle bez rodziny, żeby nie miał porównania... Żebym mogła powiedzieć "nie martw się, rozumiem, też tak mam"...
Mam nadzieję, że nie macie podobnych doświadczeń i Wesołych Świąt wszystkim, którym się nudziło i to przeczytali.
#wigilia #swieta #rodzina
@Jiminato: pewnie nie, ale wiesz, chciałabym, żeby moja rodzina też była dla niego taka miła i bezwarunkowo go wspierała, a podejrzewam, że będzie tak "a czemu on tak mało zarabia?", "a czemu on jest taki gruby? powinnaś zadbać o niego trochę!", "a czemu on ma takie brzydkie auto?" - to tylko przykłady,
Trzymaj się cieplutko Mirabelko
Komentarz usunięty przez autora
@Jiminato: wiem, że nie ma potrzeby, ale takie myśli mnie naszły przebywając z rodziną chłopaka, kiedy wiem jakby to u mnie wyglądało (kłótnie od rana, że ktoś coś źle zrobił, źle ugotował, potrzaskał, prezenty w stylu "postaw się a zastaw się", zupełnie niepraktyczne i nieodpowiadające moim zainteresowaniom itd.)
@magiczny_orangutan: uświadamiam go od czasu do czasu, ale wydaje mi się często, że on nie do końca wie o czym mówię, a jak przeżyje to na żywo, to będzie wstrząśnięty/przerażony. Chociaż w sumie już słyszał moje kłótnie z rodziną przez telefon... więc jakiś przedsmak ma.
@hellokitty89: już zerwałam właśnie praktycznie, wyprowadziłam się daleko, widujemy się teraz może raz na pół roku, rok - kontakt utrzymuję głównie ze względu na dalszą rodzinę, bo są spoko. Co chwila staram się naprawiać te relacje z rodzicami, ale to droga donikąd. Wieczne pretensje, żale, pouczenia...