Wpis z mikrobloga

  • 850
Siedzę w parczku, palę papierosa.
Łup, słyszę. Orzech spadł na asfalt. Włoski. Z nieba. Za orzechem przyleciała wrona.
No nic. Palę dalej.
Po chwili znów łup. I znów wrona.
Mądre ptaszysko, myślę. Tylko ten orzech głupi. Nie chce się rozłupać.
Łup. Łup. Łup. Nie daje za wygraną.
Naprawdę mądre ptaszysko.

Łup. Spadł tuż przy mnie. Wrona przyleciała za nim i z nieskrywaną rezerwą próbowała się do niego zbliżyć swoim wronim krokiem. Tup, tup, tup.
Wstałem, skiepowałem szluga.
Wrona odleciała na kilka metrów i zaczęła przyglądać się mi swymi czarnymi jak smoła ślepiami.
Piękne i mądre ptaszysko.

Podszedłem do orzecha i trach, rozłupałem #!$%@? butem. Wrona ani na chwilę nie spuściła ze mnie wzroku.
- Masz! - powiedziałem do wrony - Na zdrowie! - i kopnąłem w jej stronę obie połówki.
- Kra! - odpowiedziała przyjmując podanie. - Kra, kra, kra! - dodała i odleciała żyć swym wronim życiem.
Myślę, że to znaczyło "dziękuję".


#coolstory #truestory #smiesznypiesek
  • 27
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach