Wpis z mikrobloga

Nie wiem czy czytacie #anonimowewyznania ale ciekawa historia.
Rok temu poznałam chłopaka. O zgrozo, przez internet. Niestety, mam 183cm wzrostu i jestem "starej daty", więc podrywanie / podchodzenie pierwszej do faceta w realu uważam za ujmę na swoim honorze. Tym bardziej że od dziecka mam kompleks na punkcie swojej wagi (schudłam po maturze ze 115kg do 80kg) i nie wierzę, że komukolwiek mogłabym się podobać. W każdym razie, po wymianie paru wiadomości postanowiliśmy się spotkać już następnego dnia.

Siedziałam sobie na kanapach w centrum handlowym, czekając aż przyjedzie prosto z pracy i zastanawiając się jak nisko upadłam licząc na stały związek ze znajomości internetowej. Wtem nadszedł - 196cm mojego ideału. Poszliśmy na obiad.

Ujął mnie swoją szczerością, chociaż informacje dawkował mi na każdej kolejnej randce (jednorazowo każdego by to chyba przytłoczyło). Wychowanek domu dziecka, rodzice i trójka starszego rodzeństwa mają go w poważaniu, długi za mieszkanie i telefon przekraczające 10 tysięcy, praca za najniższą krajową, pół roku w więzieniu za kradzież, mieszka w "mieszkaniu socjalnym" o powierzchni 14 m2, bez toalety (nawet wspólnej dla mieszkańców - za potrzebą trzeba latać na stację albo do pobliskiej galerii. Sporą część pensji przeznacza na zielsko, ma do usunięcia 4 zęby bo nie stać go było prywatnie na dentystę, a w przychodni publicznej mu rok kazali czekać (nic nie wiedział o swoich prawach)... I jeszcze kilka rewelacji, ogólnie chłopak miał takie życie, że się parę razy poryczałam myśląc przed snem o jego losie. Parę razy też przeszło mi przez myśl, że w co ja się ładuję? Jednak serducho nie wybiera, postanowiłam że na mnie się nie zawiedzie i zrobię wszystko, żeby miał po co żyć.

Po rozmowie z mamą zaprosiłam go na Wigilię do naszego domu, byliśmy wtedy parą od miesiąca. Trudno uwierzyć, ale kultury miał więcej od niejednego typka u mnie na uczelni. Po dwóch miesiącach razem postanowiłam, że raz się żyje i mu pomogę, nawet jeżeli związek miałby się rozpaść bo się okaże, że jemu tylko na kasie zależało. Dałam mu wszystkie oszczędności z ostatnich trzech lat (walczyłam miesiąc, żeby je przyjął). Spłaciliśmy razem jego długi. Zmienił pracę na taką, którą ja pomogła mu wybrać.

Obecnie jesteśmy razem rok, mój wybranek kasuje trzy razy więcej miesięcznie niż ja, nie jara trawska, z każdej pensji odkłada część na implanty zębów, na imieniny kupiłam mu kurs na prawko który zdał za 2-gim podejściem. Kupujemy wspólne auto, walczymy o wykup "mieszkania socjalnego" żeby je wyremontować i wynająć.

Morał - dziewczyny, również od was zależy co osiągnie wasz mężczyzna. Albo popchniecie go do przodu albo uwstecznicie. Każda szczerze kochająca kobieta potrafi dodać skrzydeł swojemu wybrankowi. Wystarczy w niego uwierzyć i dać szansę. Ja zakochałam się od pierwszego wejrzenia w facecie bez niczego, który dał mi wszystko.

#truestory podobno
  • 5