Wpis z mikrobloga

Stoję sobie wczoraj na zewnątrz. Palę papierosa na chodniku niedaleko stacji w okolicach mego osiedla.
Wieczór całkiem znośny aczkolwiek wiało wiec po skończonej fajce włożyłem ręce w kieszeń. Zrobiło się jakby cieplej od tego momentu, wiec rozkoszujac się tą chwilą podniosłem głowę, zamknąłem oczy i oddałem się kontemplacji. Myślałem o wyjeździe, o pracy, o odpowiedziach ankietowanych w familiadzie.

Z kontemplacyjnego letargu wyrwał mnie pewien jegomość, który mocno chwycił mnie pod ramię. Odwracam się i mówię "Przepraszam?".

W nim jakby coś umarło. Zamarł. Te 10 sekund patrzenia się na siebie pozwoliło mi wydedukowac ze jegomość jest kompletnie pijany w sztok i wyglądał jakby wracał jeszcze z marszu zeszłorocznego.

On natomiast zorientował się, że coś tu się nie zgadza i po chwili wypalił:

"ŁO #!$%@? JEGO MAC. JUZ MYŚLAŁEM ZE TO JAKIŚ #!$%@? POSĄG TU POSTAWILI I ODLAC SIĘ CHCIAŁEM. ALEŚ TY WIELKI KABAN. NARA"

*KURTYNA*
  • Odpowiedz