Wpis z mikrobloga

@Misaki: stara mego ojca była praktycznie bez obudowy, rączka była, włącznik hm... nie było po prostu wciskasz wtyczkę i działa (wyciągasz wtyczkę to jest wyłączona), a całe bebechy (transformator) był na wierzchu i tak sobie trochę latał razem z końcówką (którą się robiło z drutu) ... jak źle się złapało to transformator przypalał palec wskazujący :D Jak poparzyłem sobie dość porządnie palet to wywaliłem w cholerę i kupiłem mu nową
  • Odpowiedz