Wpis z mikrobloga

niech ten dzień się już skończy..
Zapakowałam rano obiad (w tym buraczki do pojemnika plastikowego..), wyszłam na autobus, zadowoluna znalazłam miejsce siedzące i jadę. Po drodze wsiadł jakiś niebieski, wymieniliśmy jakieś spojrzenia, uśmiechy, spoko. Ja wysiadam a tu spodnie mokre i mój jasny płaszcz #!$%@? w burakach.. w metrze jechałam z głową w dół, w pracy robiłam pranie spodni i płaszcza, ciepły grzejnik okazał się zbawieniem, buraczki elegancko sie sprały mydłem do chirurgicznego mycia rąk. Mówię sobie, nic gorszego mnie spotkać nie może.. jechałam do drugiej roboty, biegałam na autobus, taka zadowoluna, że na mnie poczekał wsiadłam w ostatnie drzwi, oparłam się o szybę i złapałam ręką uchwytu od drzwi,, poczułam coś śliskiego, jakieś zielono-czarne gluty, wzięłam chusteczke i zaczęłam wycierać rękę a tu cały rękaw, bok płaszcza i tył płaszcza #!$%@? w jakimś smarze, #!$%@? wie czym. Teraz próbuje to doprać ale ciężko idzie, oprócz masła co spiera smar? Płaszcz koniecznie muszę zreanimować.

#gorzkiezale #nielubieponiedzialkow #cozadzien #oswiadczenie #pytanie #wincyjtagow
  • 2
@kowalska1991: Współczuję. Ze smarem bedzie ciężko. Może spróbuj jak z woskiem. Ciepłym żelazkiem i ligniną, ciepło rozpuści tłuszcz ktoś wchłonie lignina. Przynajmniej większość. Resztę może jakimś mydłem odplamiającym.