Wpis z mikrobloga

Idę na obiad do restauracji „Tropikana”. Siadam przy stoliku. Rozglądam się. Pusto, puściutko. Tylko jakiś smutny starzec w palcie siedzi przy stoliku obok. Siedzi i rozgląda się.
- Przepraszam - mówię do niego. - Długo już pan czeka na kelnera?
- Ja nie czekam na kelnera - odpowiada mi starzec. - Ja czekam na swój bumerang.
- Na bumerang?
- Tak. Powinien tu być z powrotem godzinę temu.
„Wariat”, myślę sobie i zaczynam chrząkać. Chrząkam, chrząkam. Wreszcie z kuchni wychyla się czyjaś głowa. Macham do niej.
- Emilka? - krzyczy ktoś z kuchni.
- To nie Emilka - odpowiada głowa.
I wyłazi na salę razem z resztą ciała kelnera. Podchodzi do mnie i mówi:
- Przepraszam pana. Myślałem, że to znów Emilka.
- Kto? - pytam.
- A, taka dziewczynka ze szkoły obok. Przychodzi do nas i wszystko zjada. Bo mówi, że na stołówce jedzenie do dupy. "Ziemniaczki bez soli fujka sto procent", mówi.
„Wariat”, myślę sobie i zamawiam sznycel. Kelner kłania się i wraca do kuchni.
Nalewam sobie wody do szklanki. Piję trochę i odstawiam ją na stolik. Szklanka zaczyna podskakiwać. Talerze też. Wazonik z kwiatkiem podskakuje. Rozglądam się po sali. Wszystko podskakuje. Z sufitu zlatuje żyrandol. Spadam z krzesła i czołgam się pod stół. Z kuchni wychyla się głowa kelnera. „To Emilka, to Emilka”, krzyczy. Wyglądam spod obrusu. To Emilka. Wchodzi do restauracji i łapie doniczkę z kwiatem przy drzwiach. Zjada ją, idzie dalej. Łapie krzesło. Zjada je, bierze drugie i zjada na raz. Podnosi z ziemi dywan, zwija go jak naleśnik, posypuje solą i zjada. „Wariatka”, myślę sobie i przeczołguję się do drugiego stolika.
Emilka podchodzi do smutnego starca. Łapie go za palto i wpycha sobie do ust. Starzec wzdycha ciężko i znika w gardle Emilki. Z kuchni wybiega kelner z pieczoną krową. Rzuca nią w stronę Emilki, a ona schyla się, podnosi tę krowę, całą w sosie musztardowym, i zaczyna gryźć.
- Paweł, szybko - krzyczy w stronę kuchni kelner. - Co tam jeszcze mamy?
- Wielbłąda - odpowiada ktoś z kuchni. - Ale mrożony.
Kelner leci do kuchni i zaraz wraca, ciągnąc za kopyta mrożonego wielbłąda. Na salę wlatuje bumerang.
- Jezu, przepraszam - mówi. - Jest Rafał?
Emilka łapie go i zjada.
- Rafał, przepraszam - mówi bumerang i znika w gardle Emilki.
Czołgam się ukradkiem w stronę drzwi. Wstaję, wybiegam na zewnątrz, rozglądam się. Ulicą jedzie taksówka. Zatrzymuję ją i wsiadam.
- Dzień dobry - mówię do taksówkarza.
- A, żebyś pan wiedział, że nam kraj rozkradli, złodzieje - odpowiada taksówkarz.
„Wariat”, myślę sobie. I mówię do niego:
- Proszę jechać przed siebie.
Ruszamy. Wyglądam przez tylną szybę. Kucharze wyskakują z restauracji przez okna.
- Ja proszę pana nie jestem w żadnej korporacji - mówi taksówkarz. - Nie mam szefa. Nikt mi nie mówi, co mam robić.
- To świetnie - odpowiadam. - Niech pan tu skręci w lewo.
- Się robi.
#pasta