Wpis z mikrobloga

#atencyjnyrak W sobotę i niedzielę nie było czasu i siły na pisanie, bo wylądowałem w szpitalu z gorączką neutropeniczną... Ale po kolei. Gorączkowanie po bleomycynie to prawie norma, nie dziwiło więc 38,5 w dniu podania (ostatnia środa) po południu. Dzień później zbijałem ibuprofenem ból brzucha, wię pewnie maskowało gorączkę (lub jej jeszcze nie było). W piątek i sobotę okresowe gorączkowanie do 38,5 mijało po ibuprofenie. Ale późnym popołudniem doszło do 39 z mierną reakcją na tabletkę (spadek o 0,2 w godzinę), więc stwierdziłem, że trzeba jechać do COI. A że byłem w domu rodziców (#opiekatakanajlepsza i #przecieztwojanarzeczonapracuje), to była to wycieczka ponad 200 km do Warszawy (całe szczęście większość autostradą).

Izba przyjęć COI ok. 01.00, polecam. Ponieważ nie ma tu SOR, to nie ma prawie nikogo. Ja (lvl 31), rodzice (lvl 60), sanitariusz (lvl 30-35) i ochroniarz (mocno wylevelowany). Ochroniarz wcześniej otworzył drgającą ręką drzwi wejściowe (były zamknięte na klucz), teraz wrócił do krzyżówek przy małym radio. Nie wiem co to była za stacja, ale grali 90% twardego disco polo (i to jeszcze takiej naprawdę bolesnej jakości) i czasem coś nie pasującego do zestawu, np. Coolio "I'll See You When You Get There" (#wtfmotzno).

Pielęgniarz wezwał lekarza z uro, pobrał krew, dał do podpisania brak odpowiedzialności szpitala za mienie (jeśli mnie przyjmą). Był śmieszkiem, opowiedział jak to ludzie bez czytania mu to podpisują i ostatnio wkręcił babkę, że się zgodziła na przyjęcie do jej domu jednego Erytrejczyka na czas pobytu w szpitalu. Potem coś sobie żartował o ubogacaniu, także jak jest na mirko to na pewno pod #4konserwy.

Po ok. 40 min przyszły wyniki krwi. Słabo, bardzo słabo. Nadir przypadł wcześniej. Zwykle staty krwi leżą w okolicy drugiej dziennej dawki bleomycyny (dzień 14, szpik jeszcze nie pracuje po cis-platynie, a wtedy wymierają ostatnie komórki naprodukowane przed chemią). U mnie staty padły w dniu 10, ale czasem padają nawet w 7. Nie mam całości wyników pod ręką, ale miałem równe 0 neutrofili (w środę było jeszcze tuż pod normą), hemoglobina 12,6 (środa 14,7), CRP ok 150 (norma <5).

W takich przypadkach ryzyko przerodzenia się przeziębienia w posocznicę jest bardzo wysokie (zwłaszcza, że infekcje w początkowej fazie są bezobjawowe), więc od razu dostałem dożylnie tienam (antybiotyk o szerokim spektrum) i paracetamol. Co 6 h do dziś dostaję dalej ten sam zestaw, od rana jestem nawet w dobrej kondycji.

Przy przyjęciu zrobili posiewy (krew, wymazy przód/tył, próbki "1" i "2"). Dziś w ciągu dnia mają być wyniki, jeśli coś znajdą, zmienią antybiotyk na celowany. Ale zagrożenie raczej zażegnane. Pewnie dostanę też na koniec jeden lek pobudzający pracę szpiku.
  • 11
@marcobolo: o to masz wsparcie fachowe :) Niemniej jednak na pewno bardzo to wszystko przeżywa. Jak już dojdziesz do siebie, to pewnie wielki ślub i wesele? ;) Właśnie, co mówią lekarze? Jak długo potrwa leczenie i rekonwalescencja?
  • 0
@Naciass: oboje mamy do wesel ten sam stosunek, to najgorsze co może człowieka spotkać w życiu :P
Leczenie 3x21 dni (cała chemia), zobacz starsze wpisy pod tagiem. Rekonwalescencja dość szybka, to relatywnie lekka terapia.