Wpis z mikrobloga

#norweskidziennikindeed
Dobra, mam chwilkę czasu, więc czas na małe podsumowanie.
Najpierw praca - skończył mi się właśnie kontrakt w pierwszej firmie, i całe szczęście. Zaprawdę, powiadam Wam, Litwini, a raczej Litwinki to jeden z największych raków jakie możesz napotkać na emigracji. Nie pierwszy raz miałam do czynienia z tą nacją, ale pierwszy raz w takim skupisku i na mocno sfeminizowanym dziale. Mirki, co tam sie #!$%@?ło, to głowa mała, a podobno i tak jest lepiej niż kilka lat temu, gdy niektóre z tych dam tak znęcały się nad nowymi, że aż wylądowały u dyrekcji, gdzie je trochę utemperowano. Wprost nikt nie zachowywał się wrogo, nie na tyle, by można było się im postawić, bądź zgłosić sprawę do leadera. Za to #!$%@?, obrabianie dupy komuś, gdy stoi obok, poganianie podczas sprzątania i nienawistne spojrzenia były na porządku dziennym. A już szczególnie czuło się tą agresję, gdy nowym osobom na linii nie szło tak dobrze jak powinno.
Nie powiem, część dziewczyn była normalna, ale niestety pozostałe totalnie psuły atmosferę, która była tragiczna. Mój pech, bo trafiłam na najgorszy dział, podobno na innych jest lepiej.

Teraz wielki ukłon w stronę Polaków, trzymali się razem, każdy każdego znał z imienia, nawet pracowników innego działu. Gdy pojawiał się problem, Polak zawsze pomógł, wytłumaczył, i to nie ze względu na narodowość, po prostu zupełnie inna mentalność. Norwegowie jak zawsze mili i uśmiechnięci, z jednym tylko wyjątkiem.
Praca nie była ciężka - trymowanie filetów z łososia - aczkolwiek wymagała nieco zdolności manualnych, no i wprawy. Sama kontrolerka jakości powiedziała nam, że cudów się po nas nie spodziewali, bo żeby nauczyć się dobrze kroić potrzeba nawet pół roku ćwiczeń. Samo trymowanie jest proste, problem pojawia się w momencie, gdy musisz to zrobić:
a. szybko, liczy się każda sekunda, bo taśma zapierdziela
b. ładnie
c. oszczędnie, każdy zbędny gram odciętego mięsa to straty
d. w ruchu, bo taśma zapierdziela
Podobno radziłam sobie nieźle, ale wszystko zależy od dnia, od maszyny, oraz od tego czy masz dobrze naostrzone noże (bo jak masz pecha i trafisz na tępe to możesz się nimi co najwyżej podrapać po dupie).

Na pierwszej zmianie było ok, czasem nawet wpadały jakieś nadgodzinki. Niestety na drugiej zmianie zawsze było mało roboty, więc nie zarobiłam aż takich kokosów jak się spodziewałam. Był nawet jeden tydzień, gdy przepracowałam 8.5 godziny. Tak, przez cały tydzień.
Nic to, podobno w drugiej firmie ma być o niebo lepiej, przewidziane są nocki płatne +100% i maaaaasa godzin gdy ruszy sezon. ( ͜͡ʖ ͡€) Zaczynam prawdopodobnie od 7 września, więc teraz mam ponad tydzień urlopu, który spędzam u mojego #niebieskipasek. Droga, jaką musiałam do niego wczoraj przebyć to materiał na kolejny wpis, bo nie obyło się bez przygód, przesiadek, podróży łodzią osobową po pełnym morzu (atak choroby morskiej poziom hard) i możliwości wykorzystania znajomości mojego coraz lepszego norweskiego. :D
Kontrakt dostaniemy do grudnia, podjęłam też decyzję, że będzie to mój ostatnia praca na tak dalekim wyjeździe, czas wrócić w okolice Trondheim i zapuścić korzenie, poszukać czegoś bliżej i znaleźć wreszcie czas na te przeklęte kursy. Bo życie na walizkach jest fajne, ale do pewnego momentu, cumple. Zmiany otoczenia, firm, ciągle nowe twarze i wieczne rozjazdy też potrafią wyjść bokiem. ;)
Kolejny plan to zjazd na zimę do Polski, zrobienie prawka


i kupno auta. Już niedługo zaczynam wkuwać. ;)

Zapomniałam się też pochwalić, że założyłam sobie wreszcie konto w banku. Mam już kartę i token, więc można powiedzieć, że wkroczyłam w XXI wiek, najwyższy czas. :D
Okazało się też, że były jakieś problemy z moim d-numberem, pracodawca nie mógł wyszukać mojej skattekort i zamrażono mi wypłatę. Na szczęście wystarczyła jedna wizyta w lokalnym skatteetaten i miła pani wszystko mi wytłumaczyła, pomogła wypełnić papiery - musiałam zgłosić ile zarobiłam od stycznia tego roku i jakie są moje przewidywane przychody na 2015. Już następnego dnia pracodawca mógł wysłać moje ciężko zapracowane koronki.

Co jeszcze mogę powiedzieć... Møre og Romsdal już do końca życia będzie mi się kojarzyć z rybami, promami i owcami. :D Klimat jakby troszkę chłodniejszy, niż w Trøndelag, no i niestety ciągle pada. Nawet, gdy świeci słońce. A jeśli nie pada, to zaraz będzie. ;)
Poniżej widok z mojego okna, wynajmujemy z dwoma chłopakami pokoje u polskiej pary, chłopak ma 29 lat, a jego dziewczyna 25 i rok temu kupili sobie piętrowy dom.
źródło: comment_VVABhA3BPiXEooLTI8HoZkpCrRZ10DDb.jpg
  • 26
@indeed:

Zapomniałam się też pochwalić, że założyłam sobie wreszcie konto w banku. Mam już kartę i token, więc można powiedzieć, że wkroczyłam w XXI wiek, najwyższy czas. :D


W jaki sposob wczesniej dostawalas wyplate skoro nie mialas konta?
@platkiowsiane: Na konto mojej mamy. Wcześniej nie można było mieć konta z dostępem internetowym nie mając stałego personnummeru, ale okazało się, że zmieniły się przepisy w Sparebanku, i można dostać token mając tylko d-nummer.
@indeed: przed chwila mnie tu odeslalas i mam pare pytan :P
1. Kiedy wyjechalas?
2. Wyjechalas na gotowe czy szukalas roboty na miejscu?
3. Ile placisz za pokoj?
4. Jakich stawek moze sie spodziewac Polak pracujacy przy rybach?
5. Do jakiego innego zawodu latwo mozna sie dostac? Stawki podobne?
@instinCtoriginal:
1. kwiecień 2014, więc zaraz pyknie 1.5 roku.
2. na gotowe, składałam CVkę nie licząc na odpowiedź, jakie było moje zdziwienie, gdy pół roku później się odezwali. :P A potem już się potoczyło.
3. 3500 koron, w tym wliczone wszystkie opłaty, standard dość wysoki.
4. nam w obecnej firmie płacą 167 koron na godzinę, plus dodatki za nadgodziny i drugą zmianę, ale wszystko zależy od firmy.
5. bez języka najłatwiej
@indeed: a ci Polacy u ktorych mieszkasz ile juz w norwegii siedza i jak sie dorobili domku? Troche chyba taki w norwegii musi kosztowac?
Orientujesz sie moze przy okazji w kosztach utrzymania takiego domu? Czym oni sie zajmuja?
Jakies pozamorskie zawody tam w ogole sa? ;)
Przykladowo jakbym chcial zyc w miescie to na jaka prace moglbym liczyc? Cos z wykorzystaniem angielskiego by sie znalazlo?

Wybacz za to gradobicie pytan ale
@instinCtoriginal: Siedzą 5 lat, dziewczyna obecnie pracuje w Cubusie jako sprzedawczyni, chłopak jest chyba spawaczem. Czy dom był drogi - nie pytałam, wiem, że sporo kasy musieli władować w jego remont, bo poprzedni właściciel lubił żyć w syfie i nie bardzo dbał o swoją posiadłość. :P
Oczywiście, że sa pozamorskie zawody, ale musisz znać norweski. Z wykorzystaniem angielskiego to praktycznie tylko produkcja, albo budowa? Nie wiem, tu KAŻDY gada po angielsku,
@indeed: to o co w tej norwegii chodzi? Jest pieniadz, malo ludzi tam zyje wiec teoretycznie powinno byc duzo pracy? Chyba ze popyt maly przez to ze wlasnie male spoleczenstwo. Dziwne. Spodziewalem sie ze raczej pracy to tam nie brakuje i pracodawcy bija sie o pracownikow.
@instinCtoriginal: Ja nie mówię, że tu nie ma pracy. Praca jest, jak się umiesz zakręcić i jesteś mobilny to raczej nie będziesz miał problemów. Ale nie w mieście. I im bardziej na północ, tym łatwiej z robotą - taką zauważyłam zależność. :P
Cały czas mówię o produkcji, bo to mój klimat, jak jest w innych gałęziach gospodarki - nie wiem, wiem, że bez norweskiego nawet do piekarni nie chcą.
@indeed: a na polnocy wiecej lasow jest chyba wiec pewnie zawody lesnicze sa milej tam widziane. Jestem ciekaw jak to wyglada ale jak mowisz ze nie znasz innych klimatow niz produkcja to w sumie nie mam co cie gnebic pytaniami o inne zawody :P
Rozumiem ze ludzie z miast dojezdzaja do pracy poza miastem glownie?
@instinCtoriginal: Tu wszędzie są fiordy, lasy i góry, nie tylko na północy. :P Znam raczej takich, którzy mieszkają w miasteczkach i wioskach, gdzie znajduja się firmy. Niektórzy faktycznie dojeżdżają, ale to wszystko zależy od indywidalnej sytuacji. ;)
@indeed: zrozumialem to tak jakby w duzych miastach byly tylko mieszkania/domy i jakies pojedyncze sklepy spozywcze a rozne firmy na wioskach i obrzezach ;)
Dziwny kraj :P
Z tego co sie dawno dowiedzialem to to ze ciezko tam znalezc robote i latwo poplynac z kasa ktora sie ma odlozona na czas jakby nie bylo tej roboty. Ciezko tam wyemigrowac bo zycie jest kosztowne i bez pracy na miejscu to polskie oszczednosci
@instinCtoriginal: Nieee, inaczej: w dużych miastach są zakłady pracy, ale jak tam pojedziesz w ciemno z samym angielskim i zaczniesz składać CV to prędzej zaczniesz zjadać tynk ze ścian niż ktoś Ci odpowie. :P
Tak, życie w przeliczeniu jest kosztowne, jeśli przeliczasz na pln. Jesli przeliczasz na godziny swojej pracy tutaj... to już tak nie razi. ;)
Ale właśnie dlatego mówiłam, ze najtrudniej jest zacząć. Po pierwszej wypłacie już mozna trochę
@instinCtoriginal: Brutto, ja korzystam z ulgi podatkowej, więc potrącają mi tylko 10%. ( ͜͡ʖ ͡€)
Hmmm, wiesz, chyba każdy pracodawca woli mieć pracownika, który już coś potrafi, i szkolenie np. z bhp jest tylko formalnością, zamiast takiego, którego trzeba uczyć wszystkiego od podstaw. Nie nazwałabym tego strachem. ;)
@instinCtoriginal:

to o co w tej norwegii chodzi? Jest pieniadz, malo ludzi tam zyje wiec teoretycznie powinno byc duzo pracy? Chyba ze popyt maly przez to ze wlasnie male spoleczenstwo. Dziwne. Spodziewalem sie ze raczej pracy to tam nie brakuje i pracodawcy bija sie o pracownikow.


wez poczytaj mog tag, bo mi daja raka twoje komentarze lekkiego xD #platkiowsianewnorwegii

PS Niby dlaczego ludzie nie chcieli by pracować w kraju gdzie dla