Wpis z mikrobloga

#malowaniew30dni Dzień 11

Dzisiaj pisałem dla was obiecany poradnik, wyjaśniający dlaczego ćwiczenia same w sobie nic nie dają i pokazujący moją metodę nauki. Z tego powodu obrazu dzisiaj nie będzie. Bez zbędnych formalności - zaczynamy.

O tym, dlaczego masa ćwiczeń nie jest potrzebna

Praktyka nie czyni mistrza. To są wszystko kompletne bzdury bez żadnego pokrycia w faktach. Nie da się jednak ukryć, iż statystyka mówi dość wyraźnie:
- wielu ludzi długo i często coś ćwiczy
- ludzie ci dochodzą do wysokiego poziomu w tej dziedzinie

Pozornie widać tu zależność. Pozornie, bo nie ma żadnego dowodu, że ona faktycznie zachodzi. Nie ma absolutnie żadnego, jednoznacznego, niepodważalnego dowodu, że poziom umiejętności wzrasta wraz z częstością jej ćwiczenia. Wydaje się oczywiste, że skoro ktoś rysuje codziennie po kilka godzin, to z czasem jego umiejętności będą rosły - i faktycznie u większości osób, wolniej lub szybciej, taki proces zachodzi. Jednak zapomina się o osobach, które mimo, że poświęcały na coś dużo czasu, robiły albo bardzo wolne postępy, albo wręcz wcale. Rodzi się wtedy frustracja i w konsekwencji porzucenie ćwiczeń, a tych osób jest prawdopodobnie większość. Różni ludzie uczą się z różną szybkością. Mówiąc o praktyce, która czyni mistrza, dokonujemy pewnego skrótu myślowego: nie mówimy o tym, co dzieje się pomiędzy jedną próbą a drugą. Samo powtarzanie nie podnosi umiejętności, ale dostrzeganie błędów w swoich próbach, wyciąganie wniosków i robienie coraz mniej błędów - już tak.

Zapiszmy to w punktach:
1. Robisz coś
2. Dostrzegasz swoje błędy
3. Robisz coś ponownie, poprawiając niektóre błędy

A potem dostrzegasz kolejne błędy, znowu próbujesz je poprawić i tak w kółko. 10 razy, 20 razy, 1000 razy, aż "się uda". Zaraz... a może by tak... olać punkty 1 i 3? Wyobraź sobie, że możesz wyciągnąć punkt 2 - dostrzeżenie błędów i wyciągnięcie wniosków - z tysiąca prób, ale bez przeprowadzenia tych prób. No, może nie tysiąca. Wystarczy dziesięć. Albo nawet pięć. Wyciągnięcie 5 razy więcej wniosków z jednej próby to 5 razy szybsza nauka. 6 dni zamiast miesiąca, miesiąc zamiast połowy roku, rok zamiast pięciu. Oczywiście jest haczyk - to jest bardzo, bardzo trudne, bo ciężko przewidzieć błędy, które dopiero popełnisz. Wytłumaczę to jeszcze raz, bo przypuszczam, że 90% osób w ogóle nie zrozumiało, o czym mówię.

Przykładowo, chcesz się nauczyć rysować ludzkie twarze. Rysujesz pierwszy raz - generalnie wygląda beznadziejnie, złe proporcje, ale z drugiej strony całkiem nieźle wyszły ci, na przykład, oczy. Albo chociaż jedno oko. Poprawiasz więc kształt twarzy i załóżmy, że tym razem proporcje ci wyszły. Ale teraz nagle okazuje się, że w tych poprawionych proporcjach źle wygląda to oko, które ci akurat wyszło! W złych proporcjach pasowało, a w prawidłowych nie pasuje. Poprawiasz więc oko, ale tym razem coś jest nie tak z proporcją oka do nosa... i tak dalej, i tak dalej. Każdą poprawkę musisz dostosować do reszty. Albo, co gorsza, nawet nie zauważasz co konkretnie tym razem "nie działa". Frustracja, bo "ciągle coś jest źle" i w końcu rzucasz ołówkiem, bo nie masz już ochoty się z tym mordować.

Jak najszersza analiza jest kluczem do przewidywania błędów, które dopiero mógłbyś zrobić, a tym samym do ograniczenia liczby prób do minimum. Pokażę wam absolutne podstawy na przykładzie praktycznym. Otwórz sobie ten obrazek gdzieś z boku, bo będziemy do niego wracać:
http://i.imgur.com/dc6QlPz.jpg

Rozłożymy ten obrazek na:

1. Kolory (odcień, nasycenie, wartość)
2. Kształty (proporcje, wielkość)
3. Elementy podobne

1. Kolory

HSV (Hue, Saturation, Value), czyli odcień, nasycenie i wartość to według mnie najlepszy, najefektywniejszy i najbardziej intuicyjny sposób klasyfikacji barw. Weźmy sobie takie koło kolorów z blendera: http://i.imgur.com/VF7Tv4C.jpg
Na kole przedstawione są odcienie i nasycenie, a na pasku obok wartość, czyli jasność. Im bliżej środka koła, tym mniejsze nasycenie koloru. Takie narzędzie w jakiejś formie występuje w każdym programie graficznym, w photoshopie na przykład wygląda tak: http://i.imgur.com/ctHJqpk.jpg (i jest to głupie moim zdaniem, bo na kwadracie przedstawiono odcień i jasność, a nasycenie na pasku obok).

Wróć teraz do naszego obrazka z miastem. Jeśli nie wiesz, jak został namalowany, to pewnie wygląda dla ciebie przytłaczająco. Ale usuńmy na chwilę kolory i podkręćmy kontrast.
http://i.imgur.com/2h0Cf6o.jpg

O, teraz jakoś "mniejszy" się zrobił. Teraz mamy tylko 1 składnik modelu HSV - wartość/jasność. Widać jak na dłoni, że wszystko jest tym ciemniejsze (niższa wartość), im bliżej obserwatora. Zwróć uwagę, że u podstawy budynków jest jaśniej, niż na górze - dzięki temu powstaje efekt "mgły" lub - w przym przypadku - efekt świateł z ulicy. Podobnie oddalające się budynki tracą na szczegółowości i jasności. Wyraźnie widać też teraz skąd pada światło słoneczne - ściany po lewej są jaśniejsze, a po prawej ciemniejsze. Bardzo często stosuję podkręcanie kontrastu, dzięki temu łatwiej zorientować się co się dzieje.
Dodajmy kolejny składnik modelu HSV, czyli odcień/barwę:
http://i.imgur.com/SPckANQ.jpg

Od razu przytulniej. I jeszcze lepiej widać co się dzieje: ściany z lewej mają żółtawy odcień, a z prawej niebieski (zazwyczaj tak właśnie jest w rzeczywistości - cienie są "zimne", a światła ciepłe). Bardzo często łączy się te dwie barwy, zainteresowani przemysłem filmowym coś pewnie o tym wiedzą. Teraz przywrócimy oryginalną jasność i nasycenie barw.
http://i.imgur.com/dc6QlPz.jpg

Czyli oryginalny obraz. Kolory są mniej nasycone, mniej agresywne. Niskie nasycenie zazwyczaj dobrze współgra z większą jasnością, dając takie właśnie pastelowe barwy. Czas na punkt drugi.

2. Kształty

Teraz nie interesują nas kompletnie odcienie, nasycenie, ani wartości. Nawet szczegóły nas nie obchodzą, tylko ogólne kształty. Uprościłem sprawę i zrobiłem dla was taką siatkę.
http://i.imgur.com/hRzopop.jpg

Od razu łatwiej to ogarnąć wzrokiem. A więc, co tutaj się dzieje? Ściany są proste, pionowe (no dobra, może nie na moim szkicu, ale na oryginalnym obrazku tak) - to ocywiste, każdy widzi. Ale spójrzcie na dachy budynków. Od pewnego poziomu rogi zaczynają się "unosić", tak, że nie widzimy już powierzchni dachu, a poniżej tego poziomu się "opuszczają". To gówno nazywa się perspektywa. Zaznaczyłem ten poziom na czerwono:
http://i.imgur.com/1RCRPuc.jpg

Im dalej od tego poziomu, tym mocniej zachodzi efekt. Nie będziemy tego w tej chwili zgłębiać, wystarczy, że to zaobserwujecie.

3. Elementy podobne

Teraz chyba najważniejsza rzecz, która mrozi krew w lodówce i takie tam: szczegóły. To szczegóły sprawiają, że ten rysunek jest, czym jest. Gdybyśmy narysowali budynki o pustych ścianach, to nie wyglądałoby tak monumentalnie (a może wyglądałoby?). Ogrom szczegółów ciężko ogarnąć naraz. Co więc trzeba zrobić? Poszukać elementów wspólnych. Spójrzcie na ten obrazek:
http://i.ytimg.com/vi/bLLWkx_MRfk/maxresdefault.jpg

Też jest skomplikowany... ale jakoś mniej. Ma dużo elementów, tylko że wszystkie są takie same, dlatego łatwo go ogarnąć wzrokiem. Spójrzmy znowu na obrazek z miastem.
http://i.imgur.com/dc6QlPz.jpg

Tak naprawdę mamy tu bardzo dużą liczbę, bardzo podobnych elementów. Wystarczy, że nauczysz się rysować jeden taki element, a potem "obsypiesz" nim kształt budynku. Lekka modyfikacja i masz kilka budynków.
http://i.imgur.com/rCbvWfb.jpg

Podsumowując, gdybym ja miał namalować ten obraz, to moja lista rzeczy do nauczenia się wyglądałaby tak:

1. Ogólny kształt budynku na dole, na górze i pośrodku obrazu
2. Oświetlenie i cienie na budynku
3. Rysowanie szczegółu
4. Powtarzanie szczegółu na kształcie
5. Drobne modyfikacje szczegółu

Jeśli umiem narysować jeden budynek, to umiem to powtórzyć - a więc narysować wszystkie! Wiem też jak wpływają na ten obraz kolory i ich nasycenie, więc mogę odtworzyć efekt świateł i zanikających budynków w oddali (tzw. haze).

---

Podsumujmy cały proces analizy. Bierzesz coś, czego nie rozumiesz, a następnie:

1. Zmniejszasz ilość informacji i szczegółowości, aż do momentu, w którym rozumiesz (w naszym przypadku: usunęliśmy kolory i podkręciliśmy kontrast, żeby było widać tylko kształty).
2. Dodajesz kolejne informacje i szczegóły
3. Porównujesz jak wpływają i reagują na poprzednie.

I tak krok po kroku, aż zrozumiesz wszystko. W ten sposób można się nauczyć, prawdopodobnie, wszystkiego. Im lepiej i sprawniej potrafisz analizować, tym szybciej będziesz się uczył. Problem w tym, że większość z was, jak przypuszczam, nigdy w ten sposób nie podchodziła do żadnego problemu. Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało - niezrozumienie bierze się z niezrozumienia. Jeśli nie rozumiesz czegoś do najmniejszych części składowych, to jest bardzo prawdopodobne, że prędzej czy później popełnisz błąd. Prawdopodobnie prędzej.

#malarstwo #rysowanie #rysujzwykopem
Goryptic - #malowaniew30dni Dzień 11

Dzisiaj pisałem dla was obiecany poradnik, wy...

źródło: comment_zGSzvZp5Q52PvmHeTqsgD9F2DeGf8qfB.jpg

Pobierz
  • 7
  • Odpowiedz
@Goryptic: nie jest to tak odkrywcze jakby się zdawało, każdy kto siedzi w malowaniu trochę dłużej właśnie w ten sposób podchodzi do nauki. ( ͡° ͜ʖ ͡°) Twoja lista rzeczy do nauczenia się jest za to dość kulawa bo wszystkie te podpunkty można rozszerzyć o n ilość rzeczy które się na nie składają(w przypadku kształtu np perspektywa, kompozycja, walor). W każdym razie miło widzieć, że ktoś dochodzi
  • Odpowiedz