Wpis z mikrobloga

287 895 - 71 = 287 825


DZIKI W GÓRACH SOWICH, WYPRAWA W PIĘCIU AKTACH PROZĄ albo LENIWA SOBOTA DLA TROJGA

PROLOG
Równo o 7:26 znaleźliśmy się w komplecie w jednym (!) pociągu. Zgodnie z oczekiwaniami, był to pachnący nowością Impuls.Tutaj należą się wielkie podziękowania dla @villemo69, która specjalnie dla nas skorzystała ze swojej super mocy wstawania o 5:30 i zakupiła nam wcześniej bilety. Dzięki temu uniknęliśmy dopłaty 3 zł za zakupienie biletów od konduktora.
Podróż przebiegła bez problemu, choć ja z @jakosdajerade cudem uniknęliśmy linczu. @villemo69 w tym czasie cykała focie swojemu rowerowi, wciąż wierząc, że znajduje się z przodu pociągu :> foto

AKT PIERWSZY - SMUTNY JELONEK
Z dworca Wałbrzych-Miasto skierowaliśmy się w kierunku Olszyńca, chcąc zweryfikować opowieści mojego ojca o mitycznym zjeździe. Nie było wcale ciepło. Z tego powodu byliśmy głodni podjazdów - jedynych okazji, aby móc się nieco rozgrzać.
Jakiś czas trwało, zanim ustabilizowaliśmy temperaturę naszych ciał. Najlepszym tego przykładem będzie @villemo69, która ściągała i zakładała swój softshell z częstotliwością 2x/km.
Premia zjazdowa "Olszyniec" okazała się być snem sadysty - dosłownie i w przenośni. "hehe syne lekkie zakręty" są tam serią ciasnych wiraży o nawierzchni pozostawiającej wiele do życzenia. Mój tata to chyba przejeżdżał je "bez hamowania", bo mu się torpedo popsuło i hamowało za niego...
Na końcu przeszkoda w postaci świeżo rozjechanego jelonka popsuła nam morale. Biorąc jego truchło za przestrogę, skręciliśmy w lewo do Głuszycy, aby wjechać na zielony szlak MTB i rozpocząć górski etap wyprawy.
Pora znaleźć miejsce na piknik, bo w drodze na dworzec zgubiłem moje bułeczki xD i trzeba było coś wrzucić na ząb.
Poszukiwania idealnego miejsca gwałtownie się skończyły, gdy zobaczyliśmy ten znak
Zgodzicie się, że takie nachylenie to przesada. Nawet sławna Prababka oferuje nędzne 14% i to na asfalcie. Gdzie 25% dla miejskich dzików,których opony na kamieniach obracają się w miejscu?
Na szczęście szlak MTB omijał ten podjazd i prowadził nas wąską, urozmaiconą ścieżką pośród sosen, strumieni i bezdennych przepaści.
Rychło ziemia poczuła krew; Nie zauważyłem wyrwy w nawierzchni i zaliczyłęm piękną wywrotkę z koziołkiem w przód. Jednak poza oszlifowanymi kończynami nic mi się nie stało i mogliśmy ruszyć dalej. Odpowiadając @villemo69 dziwiącej się, czemu byłem raczej wesoły - nie jestem masochistą, po prostu takie wypadki sprawiają, że czuję, że żyję :) Widoki z pobliskich skałek (Cesarskie Skałki) na Suche Góry ( ͡° ͜ʖ ͡°) sprawiły, że szybko zapomnieliśmy o przykrym incydencie.

AKT DRUGI - DUCH GÓR I ROZCZAROWANA SOWA
Może pamiętacie mój wpis i to, jak utyskiwałem na oznaczenia szlaków MTB? Taak, i dzisiaj gubienie nas nie ominęło. Po pokonaniu jeszcze gorszego podjazdu jakimś cudem pojechaliśmy pod prąd szlakiem i zrobiliśmy legitną pętlę xD Brawo my. Trzeba było drugi raz podjeżdżać...
Dalej szlak twardo biegł cały czas pod górę i @villemo69 zaczynała majaczyć coś o podjeździe na Wielką Sowę. W trosce o jej zdrowie psychiczne Karkonosz (duch gór), który objawił się nam za chwilę pod postacią Pana Janusza, wytyczył szlak tak, abyśmy mogli wygodnie zjechać aż w okolice Osówki. Nie było to planowane, tylko ja zgubiłem zjazd na Walim.
Tam, w tej jakże tajemniczej okolicy @villemo69 spotkała wspomnianego Pana Janusza, który przedstawił się jako architekt wszystkich szlaków MTB w okolicy i powiedział nam, jak mamy dalej jechać. To tak w skrócie, bo męczył nam bułę przez cały kwadrans, choć naprawdę przekazał nam wiele ciekawych pomysłów na trasy. W eskorcie Ducha Gór zjechaliśmy do Walimia iście szatańskim odcinkiem. Na razie Numero Uno w mojej kolekcji.
Na dole okazało się, że brakuje nam czasu (była 12:30) i możemy nie zdążyć wjechać na Wielką Sowę. Porzuciliśmy ten pomysł na rzecz wjechania na przełęcz Walimską i dalej w stronę Glinna. Dzięki @xmrG, poleciłeś nam wyśmienity zjazd, który wręcz zerwał mi kask z głowy! I te widoki! Miód dla duszy. Znalazło się też co nieco dla amatorów krów.

AKT TRZECI - #rowerowywalim
W Glinnie wjechaliśmy na czerwony szlak MTB, który wiedzie do Zagórza Śląskiego. Tutaj już dało się wyczuć zmęczenie - wymagające podjazdy nie znały litości.
Niedługo jednak wjechaliśmy w las mijając po drodze opuszczone chatki i snując palny spędzenia w nich spokojnej starości. Droga biegła pod górę i w dół aż nagle ZONK! Oto pułapka zastawiona na nieuważnych rowerzystów przez Pana Janusza albo któregoś z jego mniej rozgarniętych kumpli. Słuchajcie - w środku lasu, na zjeżdzie, ustawiony był w poprzek drogi szlaban, który miał chyba zwracać uwagę, że szlak skręca w szczere pole. Jako prawilne dziki z #rowerowywroclaw trochę nas stresują takie premie polne, z uwagi na obecność tam ambon.
Dalsza trasa, dzięki Bogu, biegła przez bezpieczny las i niebawem naszym oczom ukaało się jezioro Bystrzycie w pełnej krasie.
Zjeżdżając doń kończyliśmy naszą przygodę z górami. Od tego momentu tylko asfalt.

AKT CZWARTY - TROLL NA MOŚCIE
Co jest ciekawgo nad jeziorem Bystrzyckim zapytacie. Otóż zapora. Gorąco polecam, była nawet w spocie promującym nasz piękny Dolny Śląsk. Jest zamek Grodno. I jest most Wiszący. O, taak, most. Pierwszy raz ktoś wymagał od nas płacenia myta xD Myto, dacie wiarę?? Jak w bajkach o rozbójnikach xD Dwa złote za przejście jakąś #!$%@?ą konstrukcją z podłego metalu, której projektantem był jakiś absolwent Uniwersytetu Południowego Pacyfiku. Nie - cebula mocna jest w nas - daliśmy spokój. I tak jechaliśmy dookoła jeziorka. Co do jeziora - woda czysta jak kryształ i ciepła jak zupa, jednakże zrezygnowaliśmy z kąpieli (i z obiadu), bo padło hasło łapania pociągu z Wałbrzycha o 17 - była 15:17.

AKT PIĄTY - KURYNA... DESZCZU
W oparach spalin silników dwusuwowych pięknych retro aut, które podążały na jakiś zlot, wyjachaliśmy z Lubachowa. Zaczęła się walka z czasem i ostatnim podjazdem. @villemo69 niemalże wyzionęła na nim ducha i musiała być dopingowana obietnicami czekolad, chipsów i batonów, które miały na nią czekać w Dziećmorowicach. W tej, jak się okazało starej siedmiusetletniej miejscowości, złapał nas deszcz. Na początku padał nieśmiało. @villemo69 łapczywie konsumowała węgle z Grześków, nie zważając wcale na duże krople wody spadające z nieba. Oto ostatni podjazd do Wałbrzycha i jesteśmy na DW381.
Wtedy niebiosa sie otworzyły i lunęło deszczem. Lodowate, ostre krople smagały nas z mocą tysiąca słońc i otworzyły mi moje rany z aktu pierwszego. Właściwie na ślepo dojechaliśmy do dworca, żli, mokrzy i zziębnięci. Nie na darmo wiozłem całą drogę ręcznik :) W holu dworca urządzilismy sobie małe cygańskie obozowisko, w którym dochodziliśmy do siebie ku uciesze gawiedzi. A mieliśmy jeszcze 20 minut do pociągu :D Zdążyłem wpaść jeszcze we #friendzone tak.

EPILOG
Było bardzo miło. Trasy wyśmienite. Widoki dopisały. Przygody też. Dziki pokazały wysoką formę. Wielkim wygranym okazał się być @jakosdajerade, który w przeddzień wyprawy wysłał do mnie PW o treści "Nigdy nie jeździłem w górach. Jak już to jakieś lasy, pagórki.", a tak zasuwał pod górę, jakby wychował się na zboczach Andów.
Dostaniesz, przyjacielu, cebulowy medal uznania.

SZYBKIE STATSY
Przebite dętki - 0
Zebrane pajęczyny - 3
Wywrotki - 1
Założony softshell @villemo69 - 58 razy
Spotkane krowy - 34
Spotkanych Januszy - 3
Spotkanych Francuzów 1.. ale w sumie 0.
Złe osy atakowały - 115 razy

i reszta tutaj, bo już nie chce mi się pisać: https://www.strava.com/activities/374846833
Wszystkie foty są tutaj- http://imgur.com/a/tVJ8c/all

Jeszcze raz dzięki za wspaniały wypad!

#rowerowyrownik
  • 9
  • Odpowiedz
@ZimnyKruk: masz #shadowban'a! Twój wpis nie wyświetla się we "wszystkie wpisy" ( ͡° ʖ̯ ͡°). Spróbuj dodać go jeszcze raz, aby był widoczny. [ #shadowbanbot ] [ FAQ ]

tl;dr: dostałeś "cichego bana" od wykopu, część twoich wpisów nie będzie widoczna dla innych w głównym streamie - "wszystkich wpisach". Jestem botem informującym o widoczności twoich wpisów.
PROTIP: możesz usunąć ten wpis i dodać go jeszcze raz,
  • Odpowiedz