Wpis z mikrobloga

Mirki, co mi się dziś śniło, to szok, normalnie szok.

Czyste #bdsm w wydaniu #technologia, #komputery i #robotyka

We śnie miałem komputer, takiego dość typowego (na pozór) desktopa Della. I z jakichstam wyśnionych przyczyn ten komputer był wredny. Kopał mnie (wyładowaniami) jak go dotykałem, niespodziewanie otwierał napęd DVD, wyrywał się z rąk i chciał spierdzielać, aż wreszcie któregoś dnia wogóle zaczął się zmieniać w coś w stylu #transformers, jakieś dźwignie się z niego powysuwały i atakować mnie zaczął, skubany!
W pierwszej chwili zszokowany dałem się zapędzić w róg pomieszczenia, gdzie zacząłem się osłaniać kołdrą, ale szybko przyszło opamiętanie, przecież nie będzie mi byle komputerek pluł w twarz i dzieci mi... komputeryzował! Zarzuciłem na niego tą kołdrę, zepchnąłem go pod ścianę, gdzie przygniotem go kolanem i sięgnąłem na biurko po śrubokręt. I wtedy zaczęła się jazda! Komputer się wyrywał, wysuwał jakieś elementy, dźgał ostro zakończonymi dźwigniami, a ja go tarmosiłem i tymże śrubokrętem stopniowo demontowałem. Konstrukcja mechaniczna komputera była całkiem inna, niż prawdziwego Della, którego przy pomocy wyłącznie rąk można w 30 sekund rozłożyć na czynniki pierwsze, tu zmagałem się z chyba wszystkimi rodzajami łączeń spotykanych w mechanice precyzyjnej, pamiętam, że nawet jakies Segery zrywałem z osiek, żeby te wysuwające sie dźwignie pousuwać. Z początku było to czysta walka, ale w miarę ubywania ruchomych elementów komputera zmieniła sie ona powoli w czysty sadyzm. pod koniec snu, zwracając baczną uwagę, czy komputer jest cały czas na chodzie (to był desktop, ale miał na stałe podłączony monitor na wysięgniku) i co jakiś czas cucąc go nawet przy pomocy poruszania myszką (nie wnikajcie, nie odpowiadam za swoje sny), z sadystycznym zacięciem demontowałem mu po kawałku obudowę (bardzo złożona, rozsuwane fragmenty, kilka warstw), przedłużałem to ile się dało, odkręcając wkręt po wkręcie, potem zacząłem mu odłączać peryferia, aż wreszcie została sama MB z zasilaczem i podłączonym ekranem, który wyświetlał naprzemiennie pulpit windowsów i jakieś krzaki pomieszane z grafiki i ASCII.
Coup de grace nie dośniłem, obudziłem sie niestety przedwcześnie. Zresztą, może i dobrze? Przynajmniej obudziłem sie jako zwycięzca, a tak, mogłoby się okazać, że bydlak niespodziewanie przeszedł do kontrofensywy, wiatrakiem od procesora zaatakował, w samobójczym ataku-kamikaze ostrzelał po oczach elektrolitami z płyty głównej i przytruł bronia gazową przy pomocy spalenia własnej przetwornicy i na koniec dobił przebiciem do sieci zasilającej?

Specjalista od #sny #sennik i może #psychoanaliza pilnie potrzebny.

PS: tak, jestem bordo. Ale mam żonę.
PS2: za młodu normalnie, panienki oglądałem cichcem w internecie. Wnętrza komputerów też, ale nie posapywałem przy tym ani nic takiego.
  • 1
  • Odpowiedz