Wpis z mikrobloga

Mireczki stoję sobie grzecznie przed pasami i czekam na zielone aby przejść na drugą stronę. Światła zaczęły się zmieniać i przed nimi zatrzymało się BMW w wersji tuningowanej w stodole na zadupiu. W środku koleś którego obwód karku był większy niż mojej talii, wpadające przez okno słońce odbijało się w jego idealnie ogolonej na łyso głowie (czym oni to smarują ze tak się świeci?), a fotel miał odsunięty tak daleko że prawie mu ręki brakło do kierownicy. Pomyślałam wtedy że idealnie wpisuje się we wszystkie stereotypy i że brakuje mi do dopełnienia tego obrazka - charakterystycznej muzyki w stylu umcia umcia.
Przechodziłam sobie więc przez te pasy i nagle jest! Docierają do moich uszu pierwsze dźwięki! Ale zaraz zaraz, gdzie charakterystyczne rytmiczne uderzenia? Gdzie bas od którego drgają szyby i trzeszczą wszystkie elementy rozklekotanej deski rozdzielczej? Patrzę na karka, a ten z przymrużonymi oczami buja się lekko na lewo i prawo. Idę dalej i wsł#!$%@?ę się w te dźwięki - tak to na pewno fortepian! Zaskoczona spojrzałam na karka który prawie odleciał w swojej muzycznej ekstazie. Ale hooola ja znam ten utwór - Giorni dispari Ludovico Einaudi! I tak uderzona tym kontrastem poczłapałam sobie dalej.
#niewiemjaktootagowac #truestory