Wpis z mikrobloga

Drugi scenariusz:

Esty Wills wybiera się w podróż służbową

Winda była niemiłosiernie powolna, przegrzana i śmierdząca. Przepełniał ją odór środków czyszczących i wyziewów kuchennych. Mimo to przyprawiała Seana Hennigara o coś w rodzaju dreszczyku umiarkowanie mściwej satysfakcji. Samo mieszkanie też było norą, co świadczyło o postępującej degrengoladzie i drastycznym obniżeniu stopy życiowej Estty Willsa – Pana Bystrzaka, jak go nazywano w prokuraturze okręgowej.

Sean był funkcjonariuszem prokuratury okręgowej przy Market Square nadzorującym zwolnionych warunkowo gagatków, a Est Wills – jeden z jego „podopiecznych” – dobrze znanym w Chicago notorycznym oszustem i hochsztaplerem, który zdaniem Hennigara i jego kolegów z biura zajmował im stanowczo zbyt wiele czasu i mimo licznych wyroków nadal potrafił zapewnić sobie zdecydowanie za dużo rozmaitych przywilejów.

Ot, choćby najnowszy tego przykład: Wills wybierał się właśnie w trzydniową podróż służbową do Asunción, co było jawnym pogwałceniem warunków jego przedterminowego zwolnienia. Nie dość, że odsiedział zaledwie cztery miesiące z trzyletniego wyroku, co zresztą nikogo nie zdziwiło, to już zaczął walczyć o nowe beneficja. I to skutecznie. W umowie zawartej w klasycznym dla siebie stylu zagwarantował sobie utrzymanie stanowiska w Międzynarodowym Funduszu Walutowym – partnerze rządu japońskiego w realizacji eksperymentalnego programu uprawy drzew morwowych i hodowli jedwabników w Paragwaju.

Banco Nacional de Fomento szepnął słówko przedstawicielom Japonii, którzy nacisnęli delikatnie na Międzynarodowy Fundusz Walutowy, a ten z kolei użył swoich wpływów, by przekonać zastępcę podsekretarza handlu w Waszyngtonie do wywarcia presji na prokuratora okręgowego Cook County, który przykładnie podpisał formularz zezwolenia na podróż, po czym wezwał do biura Seana. Wszystkie trybiki machiny zostały puszczone w ruch i Sean zanosił właśnie wspomniany formularz Willsowi.

Zapukał do mieszkania nr 14B. Drzwi otwarto natychmiast. Ukazał się w nich krzykliwie ubrany mężczyzna w średnim wieku, o urodzie i manierach typowego sprzedawcy używanych samochodów. W ręce trzymał wełnianą skarpetkę.
-Nie występują one czasem parami? – zapytał Sean bez żadnych formalności wstępnych. Zbiło to Willsa z tropu, ale tylko na moment.
- O! – uśmiechnął się dobrotliwie. – Moja ulubiona kwoka robi się dowcipna! A co dalej? Śpiewy i tańce?
Hennigar wszedł do mieszkania, nie czekając, aż go tam zaproszą. Nie silił się na uśmiech. Nie dał się również wyprowadzić z równowagi.
- Skończmy z tym – powiedział. – Proszę mi pokazać bilet i wizę, a ja dam panu pański paszport.

Wyczuwając nastrój Seana, Wills podszedł do kanapy, na której stała otwarta torba podróżna, i wyjął z niej żądane dokumenty. Sean uważnie przestudiował bilet lotniczy. Z początku omal przeoczył pewną nieścisłość, rozproszony widokiem apaszki i rękawiczek firmy L.L. Bean oraz drugiej wełnianej skarpetki. Esty Wills zamówił je najwyraźniej pocztą z katalogu domu wysyłkowego. Jakiż dystans dzielić go teraz musiał od prywatnego krawca, do którego usług przywykł! Dało to Seanowi uczucie niezmiernej satysfakcji – na krótko jednak, bowiem zaniepokoił go bilet.
- Cztery dni? – z marsową miną zapytał Willsa. – Co pan próbuje tu wykręcić?!
Esty ostentacyjnie rozłożył ręce.
- Dajcie mi, na Boga, chwilę odpocząć. To podróż! Muszę lecieć via Buenos Aires i tam się przesiąść na samolot lecący na północ, do Asunción. Zajmuje to prawie dzień. To samo w drodze powrotnej. A na miejscu powinienem zostać dwa dni. Proszę zadzwonić do Międzynarodowego Funduszu Walutowego, jeśli ma pan takie życzenie. Albo do Waszyngtonu!

Sean wrzucił bilet Willsa do torby, a w ślad za nim – choć z wyraźnym ociąganiem – jego paszport. Bez słowa opuścił mieszkanie i ruszył do ślamazarnej windy na końcu korytarza. Przez całą jazdę w dół coś go wyraźnie niepokoiło, coś, czego nie umiał określić. Uczucie to nie opuszczało go, kiedy wyszedł na parking, gdzie przez mniej więcej minutę zgarniał śnieg z przedniej szyby samochodu Esty Willsa, by zajrzeć do środka.

Na przednim siedzeniu zauważył zużyty powrotny bilet autobusowy z Chicago do St. Louis. Myśl, że Esty Wills podróżuje autobusem, powinna dać mu odrobinę satysfakcji, a fakt, że samochód był dwuletnim pontiakiem, spotęgować jeszcze to uczucie. Ale tak się nie stało. Z jakiejś przyczyny Sean nie mógł otrząsnąć się z wrażenia, że Esty Wills nie wybiera się do Asunción. Nie umiał jednak określić, co nasunęło mu tę myśl.

Jeszcze większych podejrzeń nabrał, wyjeżdżając z parkingu. Tym bardziej że spostrzegł, iż pontiac Willsa stoi na najlepszym miejscu. „Zarezerwowane: 14B” – ktoś namalował niedawno na tabliczce przy krawężniku.


#mirekholmes #zagadka
  • 2