Wpis z mikrobloga

@kontra: Prawo przestało być elitarnym kierunkiem. Ciągle jest trudne, ale moja kuzynka ma praktyki w kancelarii za 800 zł z UP. Mógłbym smutno podsumować "tak się kończy bieg za hajsem", ale ups, sam nie jestem święty ^^
  • Odpowiedz
@Phallusimpudicus: Miałem praktyki u radcy prawnego (spokojnie, nie jestem studentem PRAWA), i mówił mi o, że w większych miastach odchodzą patologie, że to aplikant płaci, że jaśnie wielmożny prawnik przyjmie go na nauke
  • Odpowiedz
@Phallusimpudicus: Prawo obecnie jest tak "elitarne", że nawet ja bym się dostał, chociaż nie zdawałem WOSu ani historii. Podstawki i angielski by mi wystarczyły, żeby studiować PRAWO niekoniecznie w Warszawie czy Krakowie, ale już na "drugoligowej" uczelni jak najbardziej.

Dlatego odwieczna beka ze studentów PRAWA na pierwszym roku, bo dostać się na PRAWO naprawdę może każdy, a skończyć (na jakiejś gównouczelni) prawie każdy.
  • Odpowiedz
@Elektryczny_skrzyplocz: @Humbakos:
Nie żebym sobie robił jaja ze studentów prawa. Studentów budownictwa podobno też to dotyczy. Kumpel z PŁ mówił, że po robotyce student może pracować W ZAWODZIE za 1800 netto (nie wiem czy sobie jaj nie robił). Biotechnologia to już pogrom (widać po komentarzach w internecie). To nie jest tak, że nasi studenci są słabi - w Polsce NIE MA pracy dla specjalistycznych zawodów. Wyjątek to programowanie,
  • Odpowiedz
@Phallusimpudicus: No jak ktoś liczy na to, że po studiach będzie miał pracę "w zawodzie" to chyba nie do końca rozumie o co w tym biznesie ze studiowaniem chodzi. "Studia" służą do pogłębienia wiedzy w temacie, a "zawód" zdobywa się z czasem, dopiero po zdobyciu doświadczenia i (jeżeli branża tego wymaga) uprawnień. Student po prawie jest nikim bez aplikacji, chociaż rząd usilnie stara się w tym namieszać. Student po ASP
  • Odpowiedz
@Phallusimpudicus: Nie nabijam się ze studentów prawa. Nabijam się ze studentów PRAWA. Wicie, rozumicie, takie typy, które na pierwszym roku mówią o sobie "o hej Anon, co studiujesz? Bo wiesz, ja będę PRAWNIKIEM", rzucają łacińskimi sentencjami zwykle bez żadnego sensu i w dodatku wymawiają je, jakby to był angielski (akła zamiast akwa, sajne kła non zamiast sine kwa non...), w przerwie chodzą grupą do starbucksa i omawiają głośno "ważne" tematy
  • Odpowiedz