Wpis z mikrobloga

Dzisiaj miałem okazje pojeździć autem w pełni elektrycznym.

Właściciel tego auta ma już je 1,5 roku, sprawność baterii zmalała o 11% (jeździ po mieście) codziennie, zrobił 37 tys km. Strach nacisnąć gaz, bo "Range" maleje w oczach i wizja czekania kilku godzin na ładowanie i nie dojechania do celu przyprawia o ciarki na plecach. Autko dziwnie "wyje" podczas przyspieszania, jest cholernie drogie jak na małe miejskie auto (Nissan Leaf) i dość kiepsko wyposażone, strach włączyć klimatyzacje bo... no właśnie, zasięg leci na pysk. Kurcze, nie rozumiem tych aut, a jeszcze bardziej nie rozumiem właścicieli kupujących te auta. Wiem że można się przyzwyczaić, wiem że można tym jeździć, wiem że wiele osób to lubi... ale po co? Prosta kalkulacja, bo nikt mi nie wmówi że tu chodzi o oszczędność, ale staram sobie wytłumaczyć bezsensowność inwestycji w ten samochód. Kupno auta z tego samego segmentu z o wiele lepszym wyposażeniem to ~ 50.000 (Peugeot 208), kupno Nissana Leaf ~ 120.000 PLN. Różnica 70.000 zł, za to przejedziemy przy aktualnej cenie paliwa i zawyżonym spalaniu Peugota jakieś 233.000 KM, czyli ładnych kilkanaście lat jazdy. Odliczając koszty przeglądów etc...

Widzi ktoś tutaj jakiś sens ?

#motoryzacja #samochody #tesla ?
  • 9
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

@murgal: O, widzę że zauważyłeś główny (albo i jedyny) czynnik powstrzymujący samochody elektryczne przed zawładnięciem światem - niedostateczne możliwości współczesnych ogniw. Gratuluję. ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@murgal:
Biorąc pod uwagę zasięg aut elektrycznych, to bateria na 99% musiała być wyładowywana niemal do zera, co bardzo szybko ją niszczy.
Zwykłe akumulatory takie jak do telefonów czy laptopów nie nadają się z tego powodu do aut elektrycznych.
Tu trzeba ogniw paliwowych.
  • Odpowiedz
@murgal: W Polsce sensu nie ma, niestety już w takiej Norwegii polityka proeko jest aż nadto widoczna przy zakupie auta z salonu. Leafa dostaniesz za nieco ponad 220k norweskich koron, najtańszy Golf z jakimś biednym silnikiem i zerowym wyposażeniem kosztuje 260k(tyle samo kosztuje też e-Golf). W dodatku posiadając elektryka nie musisz płacić podatku drogowego(ponad 3000 koron rocznie), opłat za bramki przy wyjeździe z centrum, ubezpieczenie też mniejsze no i ostatecznie
  • Odpowiedz
@murgal: Stać to tutaj kogoś trzeba na zakup spalinowego auta. Znajomy wziął na kredyt pół roku temu właśnie Leafa i wliczając spłatę kredytu miesięcznie jest na większym plusie niż wcześniej jeżdżąc Passatem 1.6. Codzienny dojazd do pracy(bramki + wacha) obecnie nie kosztuje go nic. Stację do ładowania ma na swoim osiedlu, udostępniana oczywiście bez opłat ( ͡° ͜ʖ ͡°)
  • Odpowiedz
@murgal: po opisie to sądze, że to Leaf MK1 czyli 2011/12, ze znanym problemem koszmarnie nie wydajnego ogrzewania. Mk2 z 2014 ma ogrzewanie 4 krotnie wydajniejsze i zasięg chyba 15 mil większy od mk1.
  • Odpowiedz