Wpis z mikrobloga

@adormidera: bo ludzie chętniej łożą kasę na sympatyczne, milusie zwierzę takie jak koń czy panda (która nie ma szans na przetrwanie i jej ratowanie jest stratą pieniędzy), a nie na jakieś ropuchy czy owady, nawet jeśli te drugie są bardziej potrzebne ekosystemowi i ich ratowanie ma sens.
Konie są bardziej medialne, a organizacje zajmujące się zwierzętami utrzymują się głównie z datków.
Czyli generalnie ci wszyscy natchnieni obrońcy zwierząt machają ręką na świnie, krowy i kurczaki - bo i tak kasy nikt nie wpłaci?


@adormidera: nie rozumiem - przecież jedną z głównych kwestii, jakie zajmują obrońców praw zwierząt na świecie, są warunki ich przemysłowej hodowli. Inna sprawa, że często napotykają na reakcje takie jak na Wykopie, gdzie grafika "kocham zwierzęta stworzone do kochania, jem zwierzęta stworzone do jedzenia" została potraktowana jako deklaracja, którą
@pawlak: Każda niekonsekwencja mnie boli w oczy i mózg. Jem mięso, nie miałabym większych oporów przed zjedzeniem psa, kota czy pandy - mięso to mięso, jeśli coś jest potrawą - zjem. Zauważyłam taki brak ścisłości w działaniach medialnych - konie są ładne, mądre - 'nie pozwólmy Karusiowi/Kasztankowi trafić do rzeźni!', podczas gdy setki innych zwierząt hodowlanych codziennie jadą dokładnie takim samym transportem co Karuś.
@adormidera: Po pierwsze ekolodzy nie zajmują ratowaniem koni przed rzeźnią. Masz na Wikipedii definicję ekologii i opis czym się zajmuje http://pl.wikipedia.org/wiki/Ekologia.
A po drugie w większości przypadków kury i świnie są hodowane po to, żeby je zjeść. Konie np. są przez całe życie wykorzystywane do pracy, a gdy są już stare i nikomu nie potrzebne są transportowane w strasznych warunkach i zabijane. Porównując to do psów, wyobraź sobie, że miałabyś
@aaadam91: Przepraszam, błędnie użyłam słowa ekologia, mój błąd, biję się w pierś.
Nigdzie nie negowałam szeroko pojmowanej działalności obrońców zwierząt. Sama też nie uważam, że skoro mięso jest do jedzenia, to powinno się żywcem szlachtać i porcjować zwierzęta.
Ciekawiło mnie jedynie, co sprawia, że taka znaczna część medialnych wystąpień towarzystw broniących zwierząt dotyczy właśnie koni.