Wpis z mikrobloga

Wykazałem się krańcowym lenistwem i nieodpowiedzialnością, zakładając tag, w którym nawet nie mam czasu pisać. Co nie zmienia faktu, że znajdowałem czas na inne, znacznie bardziej czasochłonne czynności (np. mirkowanie). Z okazji rozpoczęcia się triduum licencjackiego (mam trzy dni na ostatni rozdział) postanowiłem skrobnąć coś w tagu, ażeby nie umarł on śmiercią naturalną.

Usłyszałem kilka miesięcy temu ciekawą historię wojny teatralnej w Poznaniu. Poznań za Niemca był miastem raczej peryferyjnym - taką twierdzą na rubieżach Rzeszy, Festung Posen. Stąd dziewięć dużych i dziewięć małych fortów, z których jeden z resztą był nazistowskim obozem koncentracyjnym (mało znany fakt). W takim mieście inwestycje w infrastrukturę nie były priorytetem. W drugiej połowie XIX wieku, gdy w mieście rozpowszechniały się ideały pracy organicznej, Niemcy postanowili zbudować teatr - oczywiście dla Niemców. Ci z resztą raczej niechętnie tu przybywali, raczej do pracy w administracji i armii, uciekając wgłąb Rzeszy za lepszą pracą dosyć często. Obiekt dla tej grupy nie był byle czym - monumentalny budynek przy Placu Wolności (a ówcześnie bodajże Kajzera Wilhelma) robił wspaniałe wrażenie. Małym problemem była jedynie akustyka na widowni - ponoć katastrofalnie oglądało się tam przedstawienia. W tym czasie Polacy, których było tu więcej, wystarali się o zgodę na budowę własnego obiektu. Nie mógł on jednak przyćmić tego budowanego dla Niemców. Teatr stanął w podwórku (!) kamienicy przy ulicy Berlińskiej, w bliskim sąsiedztwie budynku niemieckiego. Poznaniacy wiedzo, inni nie - to taki całkiem ładny, choć nieduży budynek, mocno cofnięty od ulicy w nieciekawej (póki co) architektonicznie okolicy. Sprytny architekt Hebanowski ukształtował budynek w taki sposób, że wchodzący przez bramę byli niemalże przytłoczeni jego rozmiarami. Obecnie widać jak niewielkim budynkiem jest Teatr Polski, ponieważ powojenne władze zrezygnowały z odbudowy pierzei przy ulicy 27 grudnia, pozostawiając budynek bez jego naturalnego dopełnienia. Od otwarcia w 1875 roku teatr cieszył się dużą popularnością wśród poznaniaków (poznańczyków?), pozostawiając w tyle obiekt niemiecki. W 1908, gdy budowano Dzielnicę Cesarską, władze miejskie postarały się o budowę wspaniałego gmachu Teatru Wielkiego, który do dziś robi świetne wrażenie, z resztą jak cały kwartał zamkowy.

Nie wnikałem w szczegóły żeby nikogo nie zanudzić, poza tym trzeba wracać do pisania ważniejszych rzeczy. Z ciekawostek: na fasadzie teatru widnieje bardzo specyficzna dedykacja - jako że mieszkający w mieście Polacy sami wystarali się o zgodę na budowę i sami zebrali środki - teatr zbudował "Naród sobie".

Jeśli przeczytają mnie jacyś poznaniacy - wiecie co się musi stać, by według legendy zaryczały lwy ze schodów Opery/Teatru Wielkiego? ( ͡° ͜ʖ ͡°)

#retrologia #poznan
  • 5
@wte_i_wewte: Są różne wersje tej historii, ale najbardziej uniwersalna mówi, że lwy zaryczą, gdy pierwsza niewista ukończy Uniwersytet Medyczny jako dziewica. W tej wersji występują różne uczelnie. Wtedy też miał odlecieć pegaz ze szczytu opery. Była jeszcze jakaś historia z pierwszą dziewicą z Politechniki i samolotem przy Moście Królowej Jadwigi, ale o tym za wiele nie wiem. Nie moja uczelnia, nie moje legendy, a i moje miasto rodzinne znajduje się w