Wpis z mikrobloga

Mirki i Mirabelki, piszę to, ponieważ w tym wykopie po raz któryś już pojawiła się opinia, że nabijanie się z grubych osób tak naprawdę im pomaga, bo, podobno,wkurzeni, biorą się za siebie, chudną i robią się piękni i zajebiści. No więc ja byłam grubym dzieckiem i nabijano się ze mnie przez dobre kilka lat - napiszę wam teraz, w czym mi to pomogło:
1. Pomogło mi prawie całkowicie stracić poczucie własnej wartości. Parę lat bycia wyzywanym dzień w dzień, a to niespodzianka, daje właśnie taki efekt.
2. Pomogło mi niemal panicznie bać się innych dzieci, nawet tych, które były dla mnie miłe, i spodziewać się ataku w każdej chwili.
3. Pomogło mi nie mieć prawie żadnych znajomych - kto by chciał się przyjaźnić z grubym, wyśmiewanym dzieckiem?
4. W związku z punktem drugim i trzecim: pomogło mi zawęzić listę potencjalnych hobby do takich, które nie wymagały udziału innych osób.
5. Pomogło mi nie rozwijać zainteresowań i talentów w różnych kółkach i domach kultury, ponieważ to wymagałoby przebywania w grupie z innymi dziećmi które, byłam o tym przekonana, będą się ze mnie śmiały.
6. Pomogło mi mieć gorsze oceny - bałam się wszystkich i wszystkiego, łącznie z nauczycielami, i nie zgłaszałam się do odpowiedzi nawet wtedy, gdy doskonale znałam odpowiedź na pytanie.
7. Pomogło mi utrzymać nadwagę/przytyć, ponieważ zajadałam wszystkie smutki. Siedzenie w domu i jedzenie wydawało mi się jedyną opcją, ponieważ nie miałam, jak już wspominałam, znajomych, a ruszać się publicznie nie chciałam w obawie przed docinkami.
8. Pomogło mi zostać dręczycielką, bo, bojąc się moich własnych dręczycieli, wyżywałam się na słabszych.
9. Pomogło mi dalej, lata po tym, kiedy skończyły się docinki, mieć kompleksy i być przewrażliwioną na swój temat, przyjmować krytykę jako atak, a przyjacielskie docinki jako nabijanie się.

Przy tym wszystkim nie robiłam nikomu swoją wagą problemów - nie zaczynałam bójek, nie awanturowałam się, nie niszczyłam swoją masą sprzętów, nie zabierałam dzieciom śniadań itp. Jak zresztą większość grubych ludzi - moją jedyną "winą" było bycie nieestetyczną i to już był dobry powód, żeby zniszczyć mi psychikę na dobre kilka lat. Jest mi zwyczajnie przykro, że dalej pokutuje ta opinia, że w czymkolwiek pomagacie - uwierzcie mi, na jedną osobę, która się wściekła i schudła, przypada mnóstwo takich jak ja, które, 10, 20, 30 lat później dalej mają wrażenie, że ktoś zaraz zacznie się z nich nabijać, a każde przypadkowe spojrzenie ludzi na ulicy odczytują jako krytyczne.

Ta historia nie ma takiego happy endu, jaki by wam pewnie pasował - dalej mam nadwagę. Raz wprawdzie udało mi się zrzucić tej nadwagi połowę i była to - kolejna niespodzianka - sytuacja w moim życiu, kiedy byłam otoczona przez ludzi, którzy mieli kompletnie, zupełnie, totalnie w nosie czy ważę 40, 50, 60, 70, 80, 90 czy 100 kg i nikt mnie nie wyzywał. Poradziłam sobie też z większością problemów na tle psychicznym (znowu dlatego, że nikt mi nie dokuczał), ale dalej, rozważając, czy ubrać bluzkę i spodnie czy sukienkę, słyszę w głowie taki podły, mały głosik: "sukienkę? z twoimi grubymi łydkami? ubierz spodnie, zakryj te nogi, będą się z ciebie śmiali!".

Mirki i Mirabelki, nie liczę na współczucie, litość i głaskanie, ale, do #!$%@? nędzy, miejcie od teraz świadomość, że wyzywanie ludzi od grubasów, tłuściochów i świń tylko dlatego, że stoją obok i są dla was nieestetyczni, jest w 90% przypadków nie pomocą, a wyjątkowym #!$%@?ństwem i niszczeniem innym psychiki. Pomyślcie o tym wcześniej, zamiast, jak w przypadku tego pana z reddita, płakać nad ludźmi dopiero wtedy, kiedy wydają się kompletnie pokonani i na skraju wytrzymałości psychicznej.

Na koniec:
1. Nie, nie uważam, że grube jest piękne i zdrowe. A na pewno nie piękniejsze i zdrowsze od szczupłego.
2. Tak, jestem świadoma tego, że dla ogromnej większości mężczyzn jestem nieatrakcyjna i nie, nie mam do nich o to pretensji. Mam za to wrażenie, że sporo panów ma pretensje do grubych kobiet tylko o to, że nie nadają się do wlepiania w nie wzroku.
3. Nie, nie noszę legginsów. Ani mini. Ani bluzek do pępka. Ani nie robię sobie zdjęć w bieliźnie i nie wrzucam do sieci.
#oswiadczenie #gorzkiezale #truestory
  • 236
  • Odpowiedz
@Killjoy: Sam jestem trochę pulpecikiem. Kiedyś kumpel (taki atleta) zaproponował mi po prostu wypad na siłkę razem z nim. Pierwsze myśli wiadomo: "przecież się ośmieszę, jestem gruby a tam pewnie same koxy" itp. Zdziwiłabyś się ile jest życzliwych koxów na siłce. Oczywiście zawsze się znajdzie jakiś szyderca, ale ja do nich podchodzę bardziej na luzie. Pośmieje się i w końcu mu przejdzie. Jak takich widzę to mam #bekezpodludzi
  • Odpowiedz
@LordOfTheBananas: a ja zastanawiam się co obchodzi Cie wygląd innych i dlaczego za wszelka cenę należy ich krytykować? Palisz- to sobie pal, Twoje płuca, ktoś ma nadwagę, to jego sprawa, nie musisz się patrzeć. Chyba bardzo proste?
  • Odpowiedz
@LordOfTheBananas: nie jest żadną sztuką kogoś zwyzywać i stłamsić. Trochę empatii, po co sprawiać komuś przykrość krytykując jego wygląd? A nawet jeśli dana osoba nie "zabiera się za siebie" to to jest jej wybór... Nikomu nic do tego...
  • Odpowiedz
@norbss94: Ja wiem już teraz, że większość ludzi których spotykam to jednak nie są podłe chamy, które chcą mnie obrazić, ale w dzieciństwie miałam co do tego, przez miłych kolegów, absolutną pewność. Dlatego mnie wkurza kiedy ktoś pisze, że piętnowanie podobno pomaga.
  • Odpowiedz
@Killjoy: jeśli po tylu latach nie nabrałaś trochę dystansu do życia, to IMO przegrałaś. Nie chcę mi się za dużych wywodów na ten temat pisać na telefonie, ale Twój problem jest taki, że wszystko bierzesz do siebie i jako coś przeciwko tobie. Jeślibyś przepraszam być ponurakiem przez całe swoje życie to, nawet jakby ktoś się z Ciebie śmiał to nie typowo, aby ci dogryźć, ale właśnie dla zachęty na jakieś
  • Odpowiedz
Więc zanim zaczniesz wylewać żale na cały świat zastanów się też trochę nad swoją postawą.


@jamal013: Moja postawa? Nie no. Ja nie mogę. Moja postawa, moja wina - nie ważne, że wynika z jakichś pięciu - sześciu lat regularnego wyzywania mnie, olewania, niszczenia poczucia mojej wartości. To MÓJ problem i ja sobie mam z nim poradzić, bo jak nie, to jestem przegryw. Wsparcie ludzkie w pigułce:D
  • Odpowiedz
@Killjoy: cóż, do mnie dotarło coś na występie Vujicica (polecam, mówi w sumie cały czas to samo i ma jedną gadkę na każdym spotkaniu, ale daje do myślenia). Powiedział, że z niego się śmiano, w końcu człowiek bez rąk i nóg - możesz sobie wyobrazić tą falę hejtu w stronę jego osoby w czasach szkolnych? Raz powiedział sobie, że jak jeszcze jedna osoba go zgnoi, to straci całkiem wiarę i
  • Odpowiedz
@jamal013: Ty nawet nie przeczytałeś co ja napisałam, inaczej wiedziałbyś, że już mi z tego powodu lepiej. Dlatego się nie odnosiłam - napisałam już wyraźnie, że mi się polepszyło, jak tylko się ode mnie odczepili kochani koledzy.
  • Odpowiedz
@Killjoy: Nie ma co się nad sobą użalać ;) łap jakąś znajomą albo znajomego i uderzajcie na siłkę. Policz sobie zapotrzebowanie kaloryczne, żeby chudnąć i tyle. Po 2-3 tyg. ja zobaczysz na wadze efekty to może Cie to wciągnie, a jak nie to możesz dalej żyć swoim dotychczasowym życiem. Nikt Ci przecież nic nie może kazać. Twój wybór i nikt nie może Cię za to krytykować. Wszystko kręci się wokół
  • Odpowiedz
@Jajcew: A to, że jestem leniem i za bardzo lubię słodkości i biały chlebek to zupełnie inna kwestia, której nie będę zaprzeczała i nawet nie próbuję się tłumaczyć genami. Ja tylko pisałam o "pomaganiu" dręczeniem psychicznym.
  • Odpowiedz
@Killjoy: Mam wrażenie, że to co cię spotkało, to jednak w dużej mierze sprawa twojego charakteru i wrażliwości. Twoi rówieśnicy wyczuli twoje słabości i wykorzystywali je ile wlezie, rozwijając jednocześnie twoje kompleksy i pogrążając twoją samoocenę. Dzieciaki są niesamowicie okrutne i egocentryczne.
Gdybyś nie miała problemów z nadwagą, prawdopodobnie znalazłabyś jakiś inny. Za długie nogi, wystające uszy, garbaty nos, cokolwiek. Znałem kilkoro dzieciaków, które pomimo swojej nadwagi doskonale sobie radziły
  • Odpowiedz