Wpis z mikrobloga

miruńki, jestem po lsd, i tak sobie myślę

że kazdy twoj krok i dotyk i wdech i wydech i spojrzenie i podmuch wiatru i zapach kwiatu i smak truskawki i ból po uderzeniu i układ chmur na niebie i deszcz na ciele i szelest liści i gładkość asfaltu na drodze i miliony istnień owadów zwierząt ludzi i matematyka i wspomnienia i tak dalej...
jesli tego wszystkiego nie postrzegasz w tak cudownie klarowny sposob jak po lsd
to marnujesz czas
dążmy do psychodelicznego postrzegani rzeczywistości, dążmy do tego meritum istnienia
tu i teraz
w tym nie ma smutku i depresji, nie ma wymagania i oczekiwania, nie ma poczucia braku jeszcze czegoś
nie ma poczucia braku iluzji zwanej sensem życia
nie pytasz po co cierpieć żeby iść dalej
bo jesteś świadkiem niesamowitości sytuacji jak ptak wbija kolejną gałąź w swoje gniazdo
jak wiatr zwiewa z drzew kolejne martwe liście, co zasilą glebę pierwiastkami
wtedy istniejesz w swojej prawdziwej naturze i nie ma już strachu, nie ma obawy, nie ma niepewności
bo każdy element ludzkości i istnienia w niej jest dla ciebie błahostką, w którą grasz jak w grę, którą masz zawsze podaną na tacy
przepełniony współczuciem dla tych którzy tego nie mogą pojąć, okazujesz im pomoc
a każdy promień słońca który ogrzewa twoją skórę, i każdy atom wody w jeziorze, który ją ochładza
to twój najlepszy przyjaciel
  • 1