Wpis z mikrobloga

Właśnie obejrzałem "Furia", więc czas na tradycyjne opisanie swoich wrażeń po kolejnym obejrzanym filmie.
Powiem tak, do pewnego momentu oceniałem ten film naprawdę wysoko i byłbym skłonny dać 8/10, anawet 9/10, lecz niestety pewna scena niszczy ten film. Zacznimy jednak od początku, Mamy super duper zajebistą załogę czołgu, która jest tak dobra, że nawet by dała wylądować tupolewem pośród drzew. Zostają oni wysłani na misję, która jest superważna, ponieważ trzeba odbić dobrych chopaków, którzy zabłądzili na polu bitwy. Tak w wielkim skrócie można opisać fabułę. Pewnie czujecie nutkę amerykanizmu, ale powiem wam, że nie przeszkadza ona w ogóle, aż do momentu, gdy pojawia się batalion SS na skrzyżowaniu, w tym momencie film przestaje mieć cokolwiek wspólnego z realizmem i jest do bólu widowiskowy i patetyczny. Przeciętny widz będzie się bawił świetnie, ale ludzie tacy jak ja będą patrzeć na to z niesmakiem. Naprawdę, wierzcie lub nie, ale ta scena niszczy odbiór całego filmu, który jest naprawdę dobry i nie ma się do czego przyczepić. Aktorstwo jest na wysokim poziomie, muzyka, może się nie wybija, ale i nie przeszkadza, fabuła? Mimo, iż oklepana, to jednak człowiek nie zwraca na to uwagi. Filmowi naprawdę nie ma co zarzucić prócz, no wiecie czego.
#film #furia #recenzja
  • 2
  • Odpowiedz
@hacerking: mnie ten star-wars #!$%@?ł deczko i wojna laserowa, patos oczywiście amerykański, miało być brudno i mocno a wyszło jak zawsze. Dla mnie taki mocno średni + strasznie zbajerzony.
  • Odpowiedz