Wpis z mikrobloga

studniówka spatsiego - zapraszam do lektury #thebestofmirko

A propos szczania do zlewu, pamiętam jak poszedłem na studniówkę. Miałem nie iść, ale rodzice suszyli głowę, że herp derp jak to na własnej studniówce nie będziesz, więc poszedłem (super asertywność, #!$%@?). Oczywiście, byłem jedynym człowiekiem bez osoby towarzyszącej, w mojej bordowej głowie ani na chwilę nie zaświtał pomysł znalezienia sobie partnerki. Zresztą, studniówka sama w sobie była dla mnie niecodziennym wydarzeniem, jakbym jeszcze miał iść z jakąś gąską, to pewnie padłbym z nerwów tydzień wcześniej xD
Czułem się jak #!$%@? kosmita i przez cały czas zastanawiałem się, co ja tu właściwie #!$%@? robię. Można powiedzieć, że znałem tam z 5 osób, o reszcie wiedziałem tyle, że chodzimy do jednej klasy, ledwo kojarzyłem ich imiona xD W każdym razie, #!$%@?łem się jedzenia, żeby chociaż trochę zamortyzować koszty, po czym pomyślałem, że ciekawe co tam na mirko i poszedłem sobie do domu. O 22:30.
Najgorzej wydane 130 cebulionów wszech czasów, wolałbym je #!$%@? spalić.
  • 43
@Donk_von_Fisher: Ja się zećpałę famfetamino i spiłe wódko. Miałem tak #!$%@? oczy, że jakaś koleżanka przyniosła mi pomarańczowe okulary przeciwsłoneczne, bo przed gronem pedagogicznym miałem odgrywać scenę z przerobionych Dziadów, gdzie grałem nauczyciela, którego atakują demony przeszłości czyli uczniowie, których moja postać gnębiła. Nawet to śmiszne było - np. jedna typowa karyna miała taką do mnie kwestię z pretensjami, że 'pod latarnią sobie stałam, a ty, że się tam szlajałam'. A
@powodzenia: to jest lepsze (z komentarzy do tego postu)

"To wspaniała studniówka przy mojej.
Gdy przyszedł czas mojej studniówki wcale nie chciałem iść. Jednak rodzice powiedzieli że nie ma mowy, że to najlepsza impreza w życiu, że mam iść i co więcej że załatwią mi dziewczynę. Nie było wyjścia, z rodzicami się nie dyskutuje. W dniu studniówki ubrałem nowy garnitur (pierwszy raz w życiu) w którym czułem się jakby mnie ktoś
@powodzenia: To NIE JEST pasta?

Tak właśnie wyobrażam sobie typowego oglądacza chińskich bajek. Uważa się za introwertyka/samotnika, wręcz twierdzi że nie lubi ludzi, jest małomówny ale ma bogate przemyślenia, inteligentny z natury. Nie znosi klubów. Suskrybuje na rssie czas gentelmanów którego jest zapalonym czytelnikiem i nie podaje ręki kobietom pierwszy bo to zniewaga, lepiej niezręcznie stać i ewentualnie skinąć głową(oraz uchylić fedorę). Takiego człowieka oczywiście nie można denerwować, bo nie ma