Wpis z mikrobloga

#stan #slub #konkubinat #rodzina Małżeństw to rzecz święta. Nie każdy o tym pamięta?

Kiedyś młodzi ludzie mieli z góry narzuconą drogę życiową. Człowiek dzisiejszy ma samodzielną konieczność rozstrzygania o swoim życiu, tożsamości, religii i małżeństwie.

Polska to bardzo katolicki kraj, w którym ponad 90 proc. społeczeństwa deklaruje przynależność do wspólnoty, Kościoła rzymskokatolickiego. A polskie prawo stawia pary przed jasną alternatywą: albo święty węzeł małżeński, albo święte nic. Dla wielu osób młodych, oznacza to coraz częściej życiowe, a nawet zawodowe komplikacje. Rzecz w tym, że coraz więcej ludzi decyduje się na życie w konkubinacie, czyli według zwolenników teorii kościelnej, na bezprawne i bezbożne życie we dwoje.

Dziś rozwody to codzienność

Zdaniem ekspertów, konkubinat to w Polsce, prawna pustynia. Nie ma w polskim prawie nawet ustawowej definicji tego słowa czy układu małżeńskiego. Prawo stoi po stronie obrońców tradycji, którzy mówią, że małżeństwo to naturalna i najbardziej podstawowa instytucja cywilizacji, która u nas i wszędzie, kształtowała się przez długie tysiąclecia. Trzeba jej bronić i strzec - na całej rozciągłości - jak niepodległości.

Tymczasem praktyka życia odbiega coraz mocniej od tradycji. W ostatniej dekadzie liczba osób żyjących u nas w konkubinatach podwoiła się. Według statystyki, ponad 20 proc. urodzin, to dzieci pozamałżeńskie. - Przełomowy był 2013 r., gdy liczba zawartych
ślubów była najniższa od zakończenia II wojny światowej. Przyczyn jest kilka: niż demograficzny, emigracja, ale też przemiany obyczajowe. Społeczne tabu pękło dawno temu: rozwody to codzienność, nieślubne dziecko to już nie bękart, a życie bez ślubu, które kiedyś podlegało napiętnowaniu, już nie budzi świętej zgrozy – pisze polityka.pl.

Kruszy się monolit tradycyjnej rodziny

W dzisiejszych czasach, dawniejsze zwroty, o pejoratywnym wydźwięku, typu: "życie na kocią łapę" czy "na kartę rowerową", faktycznie wyszły z użycia. Nikogo już nie dziwią, tym bardziej nie denerwują, małżeństwa z innych światów w wydaniu konkubinatów.

Czasy się zmieniają, życie pędzi naprzód, a kodeksy prawne pozostają daleko w tyle. Także tradycyjna instytucja małżeństwa coraz bardziej rozmija się z nowym widzeniem i patrzeniem na życie a więc ze społeczną rzeczywistością. Prawo małżeńskie powstało w czasach, kiedy pary sztywno dzieliły się rolami. Pracujący mężczyzna miał obowiązek utrzymywać niesamodzielną życiowo kobietę, która zajmuje się domem i dziećmi.

Dzisiejsze kobiety stały się bardziej samodzielne, oświecone i wykształcone, no i wymagające, a mężczyźni stali się mniej pewni siebie. Obie płcie nie są już tak, jak dawniej wzajemnie zależne, wzrosła autonomia jednostki. Współczesne słowa klucze to indywidualizm, samorealizacja, wolność. Dlatego kruszy się monolit tradycyjnej rodziny. Ludzie układają sobie życie po swojemu, na indywidualną miarę i w siebie wiarę, wszak szukają swobodnej własnej drogi.

Konkubinat bezpieczny i praktyczny

Mimo wszystko, słowo "konkubinat", ma posmak społecznej patologii i kojarzy się z salą sądową. Proponowana przez socjologów "kohabitacja" wciąż jeszcze się nie przyjęła. Częściej mówimy raczej o wolnych związkach lub związkach partnerskich niż o "konkubinacie", czy tym bardziej "kohabitacji". Ale rozwiązanie to wybierają ludzie młodzi. Tymczasem 62 proc. żyjących w konkubinatach to osoby, które wcześniej nie były w żadnym formalnym związku małżeńskim.

Według prof. Krystyny Slany, która opisuje w książce "Alternatywne formy życia małżeńskiego w ponowoczesnym świecie", kiedyś młody człowiek miał z góry zaprojektowaną trajektorię życiową. Człowiek dzisiejszy to homo optionis, który ma konieczność rozstrzygania o życiu, tożsamości, religii, małżeństwie i rodzicielstwie. Wszystko jest kwestią kalkulacji, decyzji, ryzyka, przypadku.

Tradycyjne małżeństwo coraz bardziej odstaje od takiego modelu życia. Zaczyna budzić lęk, jako ten rodzaj stabilizacji, który zamyka się na inne drogi życiowe, odbiera wolność. Jest przez młodych postrzegane jako zatrzaskująca się pułapka. Za dużo w niej państwa, zapisanych sztywno zobowiązań, a sformułowanie "podstawowa komórka społeczna" nie rymuje się z ich stylem życia. To pokolenie bardzo świadomie wybiera wartości i jest zdecydowane wybierać to, co użyteczne – pisze pani profesor.

Przeraża ich mocno perspektywa rozwodu

Zdaniem studentów z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych UW, spośród różnych typów związków zawieranych w krajach Europy Zachodniej, najbardziej odpowiednie jest rozwiązanie niemieckie, które pozwala na to, aby para zawierająca związek partnerski sama decydowała, które punkty umowy podpisuje; sama określa zakres zobowiązań, aby w razie komplikacji rozstać się bez awantur.

W małżeństwie przeraża ich najbardziej perspektywa rozwodu. Bo to – jak uważają – silnie traumatyczny spektakl, w trakcie którego państwo ingeruje w najbardziej intymne sfery życia, a urzędnik w todze - wypytuje dwoje ludzi, "kiedy ostatni raz uprawiali seks", gdyż – zgodnie z prawem - musi stwierdzić zupełny rozkład pożycia. To dla "ponowoczesnych indywidualistów rzecz nie do zaakceptowania". Dlatego młodzi ludzie coraz częściej wybierają luźne związki, bo nie łączą się one z poczuciem, że ta decyzja nie zapadła raz na zawsze.

Druga liczebnie grupa w naszym kraju, która wybiera życie bez ślubu, to właśnie rozwodnicy. Stanowią 28 proc. żyjących w konkubinatach; to ludzie po przejściach, którzy na własnej skórze doświadczyli traumy rozwodu i nie wyobrażają sobie, aby przechodzić to jeszcze raz.

Formalnie obcy, ale tak jak po ślubie

A jak jest pod tym względem w innych państwach? W większości krajów europejskich, kwestia związków partnerskich, jest prawnie uregulowana, ale różnie określany jest zakres praw i obowiązków takich osób. W jednych krajach taki związek ma podobne skutki prawne jak ślub, ale do rozejścia się pary, wystarczy oświadczenie.

Tego rodzaju przepisy zostały uchwalane przez parlamenty, głównie z myślą o parach jednopłciowych, które nie miały możliwości zawarcia małżeństwa, ale – jak pokazuje przykład Francji – takie rozwiązanie wybierają chętnie pary heteroseksualne. Jednak 96 proc. PACS, czyli tzw. Paktów Solidarności, to związki kobiety i mężczyzny.

U nas jest jeszcze daleko do prawnych związków partnerskich. Batalia o związki partnerskie w Polsce, trwa już ponad 10 lat, i wciąż bez skutku. Ludzie żyjący u nas w konkubinacie, czują się i są traktowani, jak na prawnej pustyni. Dwoje ludzi razem mieszka, mają dzieci, inwestują w dom, honorują państwo, płacą rachunki i podatki, a państwo z prawem podatkowym i spadkowym, traktuje je jako zupełnie obce osoby.

Konkubenci mogą odmówić w sądzie składania zeznań przeciwko partnerowi, ale nie mogą wspólnie rozliczyć podatków. Gdy nie spiszą testamentu, nie dziedziczą po sobie, a majątek przypada ustawowym spadkobiercom, czyli członkom rodziny. I, co ciekawe, darowizny i spadki w konkubinacie, objęte są najwyższą stawką podatkową. Można wprawdzie ubiegać się o rentę po zmarłym partnerze, ale tylko w wyjątkowych przypadkach i trzeba wykazać, że nie jest się zdolnym do pracy, albo wychowuje małe dzieci i zapewnić, że nie krzywdzi to najbliższej rodziny.
Źródło: polityka.pl.

Stanisław Cybruch

Na zdjęciu ilustracyjnym - Młode małżeństwo. Foto: aleseriale.pl.google.com.
stanislaw-cybruch - #stan #slub #konkubinat #rodzina Małżeństw to rzecz święta. Nie k...

źródło: comment_Gg1gs2aHIjxa8FxDSSD2pHCLOnYQufrM.jpg

Pobierz
  • 4
  • Odpowiedz
@stanislaw-cybruch: Wadą konkubinatu jest tez brak możliwości odwiedzin w szpitalu o decydowania na przykład o odlaczeniu od aparatury czy pobraniu organów. Niby można wziac ślub cywilny, ale brakuje czegos pośredniego. To ja z partnerką powinienem decydować czy jestesmy w związku czy nie, a nie urzędnik.
  • Odpowiedz