Wpis z mikrobloga

Kilka dniów temu dryndzi do mnie ziomek i pyta czy bym nie podrzucił go razem z koleżką z powyższej opowieści na imieniny, a później odebrał. Ustawilimy się, zawiezłem, wracamy wieczorem. Ci jak się #!$%@? to masakra, i to #!$%@? beze mnie. Walą się po ryjach z płaskiego, #!$%@? metabolitami wódki, że szok, spakowali się na piątkę z tyłu, ok - jadymy. Zajeżdżam na cepeen by zatankować, #!$%@? by to, dwunasta i 20 min przerwy. Paczę na tył a te dwie #!$%@?... śpią jeden na drugim.

Zajeżdżam pod dom, jeden wylazł, a ten drugi zzzwwwzylskjfkldj
Generalnie ciężko z nim. Nie idzie wariata za żadne skarby ocucić. Już ja mam sposoby na to. Poryty psybient nie dał rady a głośność obudziłaby trupa. Kilka płaskich, ale bez przesady i jakoś udało mi się go wyszarpać z auta. Tamten, kątem oka widziałem, prawie się #!$%@?ł po drodze do domu, a ten sakjfhsdkjfhsdjk coś tam marudzi, ja go pod ramię i do domu z nim. Ciężki i gruby, ciężko go podnieść, idymy dalej. W końcu pod samymi drzwiami wziął się #!$%@?ł i już nie chciał wstać: Ja huu hfieeee [czyt. ja tu śpię]. Może i bym tak go tam zostawił, no ale zostawić #!$%@? księdza tak to pewnie grzech śmiertelny
#pasta #niewiemjakcpac #narkotykizawszespoko
  • 2