[Nicy]

Byłam sobie na zakupach z sklepie z ceną od 2zł wzwyż. Sali pilnują 4 młode dziewczyny (coś rozkładają, chodzą miedzy stoiskami) i jedna za kasą. Średnia 22-35 lat. Wchodzi 2 obcokrajowców, łapią wiadro do mopa i ruszają w stronę kasy. Taka sytuacja:
Chłopak: How much?
Kasjerka oczy jak pięć złotych i patrzy na koleżankę. Ta ni bee, ni mee ni kukuryku. Trzy pozostałe babki uciekły na koniec sklepu.
Chłopak znów próbuje: together? (pokazując palcem na sitko i wiadro).
Na co kasjerka na pół sklepu: WHAT THE FUCK?
Już mi tak głupio było, więc wytłumaczyłam im po angielsku, że wiadro tylko z sitkiem, ale 7zł, to dobra cena...
W dzisiejszych czasach nie znać podstaw angielskiego? Taka lipa... ( ͡° ʖ̯ ͡°)
#bekazpodludzi #angielski #wtf #lodz

[johann89]

@Nicy: W wyższej szkole robienia hałasu nie było takich lekcji. ( ͡°( ͡° ͜ʖ( ͡° ͜ʖ ͡°)ʖ ͡°) ͡°)

[Gooby]

@Nicy: bo przecież każdy musi znać angielski w swoim kraju....

[Keygan]

@Nicy: Hahaha dobre. :D Który sklep?:P
@Gooby: Nie, nie każdy ale osoba pracująca powinna znać choćby najmniejsze podstawy.

[majorgross]

@Nicy: niech się obcokrajowcy języków uczą.

[slepowzroczny]

W dzisiejszych czasach nie znać podstaw angielskiego? Taka lipa... ( ͡° ʖ̯ ͡°)

@Nicy: dlatego pracują w sklepie "wszystko za 2zł", poza tym jak jedziesz do jakiegoś kraju to podstawy też wypadałoby ogarnąć, mówię tu o tych obcokrajowcach.

[Gooby]

Nie, nie każdy ale osoba pracująca powinna znać choćby najmniejsze podstawy.

@Keygan: przypomniał mi się ten chan o amerykanie jeżdżącym po niemczech wymagających żeby każdy znał angielski bo pan przyjechał...

[Tleilaxianin]

@Nicy: Jak kasjerka pojedzie za granicę to powinna się nauczyć tamtejszego języka, jak jakieś ciapaki przyjeżdżają do nas to niech mówią po naszemu.

[npsr]

bo przecież każdy musi znać angielski w swoim kraju....

@Gooby: nie uczyli Cię, że trzeba znać język zaborcy ?:P

[Gooby]

@npsr: uczyli ale jak wyjedziesz za granice to nie wszędzie piszę po angielsku i wypada choć słówka choć znać...
Nie można liczyć tylko na czyjąś pomoc

[F.....k]

@Nicy: W Warszawie, na Świętokrzyskiej, w samym centrum jest sklep Opera. Diabelnie drogi, takie niby luksusowe delikatesy. Na jakieś 10 sprzedawczyń, może ze dwie potrafią powiedzieć coś więcej niż "gut morink". Czasami tam bywam i już parę razy robiłem za tłumacza. Jak dla mnie, to pracodawca powinien zainwestować w to, żeby w takim sklepie panie znały chociaż liczebniki i kilka zwrotów grzecznościowych.

[Gooby]

@Fafnucek: tak za minimum i jeszcze znać perfekt angielski w dupach wam się nie poprzewracało?!

[npsr]

@Gooby: no np. polecam podróż do Hiszpanii (w mniej turystyczne rejony). Angielski tam sobie możesz w kieszeń wsadzić :P
Ile ja się namęczyłem, żeby fajki kupić :D

Potem nauczyłem się jak jest piwo a następnie liczebników :D

[Gooby]

@npsr: o o tym właśnie mówię przecież

[F.....k]

@slepowzroczny:
@Gooby:
@Tleilaxianin: Ja rozumiem, że nie trzeba czytać Szekspira w oryginale, ale kilka zwrotów, to nie jest chyba nadmiernie wymagające. Angielski, czy się wam to podoba, czy nie stał się językiem uniwersalnym.

[npsr]

@Gooby: wiem, tylko kwestia jest taka, że nas uczą angielskiego w szkołach i jest nam przydatny, więc brak znajomości podstaw jest dziwny. W Hiszpanii wynika to z kultury - mają wyrąbane :P Tam gdzie potrzebują - tam znają :P

[Tleilaxianin]

@Fafnucek: Gówno prawda. Angielski wcale nie jest językiem uniwersalnym. Wyjedź gdzieś poza te kilka obowiązkowych krajów na krzyż to zobaczysz, że w większości krajów świata łatwiej dogadasz się w rozmaitych innych językach, a po angielsku wcale.

[Gooby]

@Fafnucek: czy im się podoba czy nie, nie zmuszą mnie do tego żebym mówił po angielsku w Polsce chyba że ja będę miał na to ochotę i chęć.
Angielski nie znam perfekcyjnie przyznaję się bez bicia poziom B2 ale rozumiem co kto do mnie mówi żeby nie było że nie znam w ogóle.

[slepowzroczny]

@Fafnucek: nie masz pewności czy nie mówiła w innym języku np. a niestety jeśli jesteś w innym kraju to kultura wymaga się dostosować, a nie liczyć, że każdy będzie gadał po angielsku. Jak mieszkałam w Danii to nie liczyłam (chociaż tam większość osób mówi biegle po angielsku), że się do mnie dostosuje, że po duńsku nie mówię, tylko rozmowę zaczynałam od pytania "Do you speak English?" dopiero dalej się produkowałam jak

[michalec]

@slepowzroczny: Gdy bylem w Sztokholmie pare lat temu, absolutnie wszyscy mowili po angielsku, lacznie ze starsza pania w kiosku. Gdy bylem w Berlinie pare miechow temu, to rowniez zaczynalem od "Do you speak..." i w wiekszosci slyszalem "A little bit". Co w nastepnych dniach zmusilo mnie poniekad do cwiczenia mojego "niemieckiego", ktory znam z czasow NBA na DSFie czy czytania na fb o Borussi ;)

[slepowzroczny]

@michalec: No, ale właśnie ze zwykłej grzeczności należałoby się zapytać :) Mój szef np. mówi biegle po niemiecku, a po angielsku prawie ani słowa, zazwyczaj jak ktoś zapyta to po prostu przekazuje mi słuchawkę i nie czuje się niekomfortowo :)