Wpis z mikrobloga

Pewien korwinista miał nieciekawą sytuacje rodzinną, więc chciał uzyskać poradę drugiego:

Proszę o pomoc. Mam 31 lat i mieszkam z mamą. Ostatnio zaczęło ją drażnić to, że nic nie robię i jestem bezrobotny. Ciągle chodzi za mną i mówi, że ma tego dosyć i że koniec synek z darmowymi obiadkami i do roboty. Dodam jeszcze, że sama głosuje na lewaków z PO. Ale wracając do sedna, to chodzi i narzeka, a mnie już od tego pęka łeb. Mówię, więc jej: "Mamke, jak ja mam pracować w tym kraju skoro ZUS i państwo zabierają mi 90% mojej cięzko zarobionej pensji? Jak do władzy dojdzie KNP to założę firmę i kupię ci Mercedesa, wczasy w Murzasichle i prenumeratę "Gali"". Do niej dalej nic nie dociera, więc staram się podejść ją emocjonalnie. Wykrzykuję jej w twarz: "PRZECIEŻ CIEBIE NAWET OKRADAJĄ, BO PŁACISZ PIT, CIT, LIT, KIT I WIT, ALE SPOKO DALEJ GŁOSUJ SOBIE NA LEWAKÓW I SOCJALISTÓW A NIE NA PANA JANUSZA". Ona mówi żebym się uspokoił, bo nie dostanę obiadu. Wtedy mnie trafia i mówię, że przecież nawet za Adolfa Hitlera, mimo iż był, tfu, socjalistą, bo narodowy socjalizm przecież, były niższe podatki. Piana zaczęła lecieć mi z pyska, ręce się telepały, więc matka zawołała ojca. Ojciec to stary komuch z SB i szybko mnie unieruchomił na tyle, że we wzrastającej frustracji byłem tylko w stanie wykrzykiwać, że nadejdzie dzień sznura i jeszcze pożałują. Ojciec na odchodne rzucił mi tylko, że za karę cofa moją prenumeratę historycznego dodatku "Do rzeczy". By wyjść z twarzą rzuciłem tylko, że "Lisicki to i tak pisowski aparatczyk i że wykopu mi nie zablokujesz i że tej siły już nie powstrzymacie". Moje słowa go jednak nie poruszyły i rozjuszony przesiedziałem resztę dnia w pokoju przeglądając kwejka. Dopiero wieczorem wyszedłem do rodziców, bo mama kupiła Delicje cytrynowe, a to mój ulubiony smak, bo żółta galaretka otoczona czarną czekoladą przypomina mi flagę anarcho-kapitalistów. Akurat w telewizji leciały "Fakty". Durczok przy lsniącym stoliczku z idealną fryzurą i zdradziecką miną resortowego dziecka mówił, że w najnowszym sondażu TNS wygrywa PO a na trzecim miejscu jest czerwone SLD i że będą w stanie stworzyć koalicję. W tym momencie zrozumiałem, że zmiany muszą zajść w ludziach. Jak mam przekonać rodziców do tego, że pan Janusz Korwin jest mądrym człowiekiem, a KNP to najlepsza partia? Proszę o pomoc.

No i dostał odpowiedź:

To bardzo proste - trzeba sprywatyzować rodziców na drodze licytacji. Jak wiadomo wszystko co prywatne działa lepiej więc prywatni rodzice będą mieli takie poglądy jak trzeba i będą robić obiady zawsze kiedy będziesz chciał. Tak działa wolny rynek. Dodatkowo jeśli zlikwidujemy PIT, CIT, VAT, CIF, TVN, AWF i SGH to wszystko będzie tańsze i będą mogli za te same pieniądze zrobić więcej obiadów i założycie firmę gotującą obiady. Nie będzie SANEPIDU więc będziecie zatrudniać 1000 osób, bo chcącemu nie dzieje się krzywda. Postaraj im się to wytłumaczyć na przykładzie najbardziej wolnorynkowego kraju jakim są Chiny. Musisz jednak uważać, bo dzieci są własnością rodziców i to oni mogą Cię sprywatyzować. Powodzenia`

Ten pierwszy dostosował się do zaleceń, więc dalej napisał:
Spróbowałem zastosować się do twojej rady. Rodzice akurat długo pracowali i miałem cały dzień na przemyślenia i oglądanie najnowszego sezonu "Wikingów". Na zmianę oglądałem odcinek i poddawałem rozważaniom kolejne aspekty mojego planu. Wszystko było gotowe późnym wieczorem. PRzyczaiłem się w mojej komórce i zaczekałem aż wejdą rodzice, po czym pognałem do drzwi. Zamknąłem je na cztery spusty, a przed drzwiami zdążyłem zostawić jeszcze kartkę mówiącą, że jesteśmy na wakacjach. Zadbałem o każdy, nawet najmniejszy detal. Gdy wszystko było gotowe, ojciec komuch spytał tylko: "Mariusz, co się tu wyrabia?". Delektując się jego strachem odpowiedziałem tylko: "Zaraz dowiesz się czym jest wolna ręka niewidzialnego rynku". Przybrałem wyniosłą minę, lecz na ojcu nie zrobiło to wrażenia, bo po chwili wybuchnął śmiechem: "Chyba odwrotnie, Mariusz". Zrozumiawszy swój błąd starałem się zgrabnie przeskoczyć na inny temat: "Mów mi Mariusz Max". Mój groźny ton jednak nie poskutkował, bo ojciec wypalił tylko czerwony od śmiechu, co symbolizowało jego poglądy ekonomiczne: "Ale przecież na drugie masz Cyprian". Tego było zbyt wiele. Rzuciłem tylko na odchodne, że to wyrwane z kontekstu i zaprowadziłem rodziców do salonu. Tam prowizorycznie rozstawiłem mównicę, krzesła i stół. Jak odwieszczała tablica, dnia dzisiejszego miała się odbyć licytacja moich rodziców, Ryszarda i Danuty. Matka była zszokowana i powiedziała, że to żarty chyba jakieś i że z obiadem to mogę się pożegnać na miesiąc i lepiej żebym przyzwyczajał się już do barów mlecznych. Wiedziała, jak trafić, by zabolało, gdyż od najmłodszych lat miałem awersję do tego rodzaju miejsc. Zachowując jednak zimną krew odparłem "Żarty? Tak, tfu, kobieto, działa wolny rynek". Niemal wchodząc mi w słowo, ojciec wypalił: "Nie obrażaj matki, Mariusz". Takiej odpowiedzi się spodziewałem, więc ze stoickim spokojem wyrecytowałem mu tylko: "Kobietę zawszę troszeczkę się obraża. Ale koniec gadania, przejdźmy do licytacji". Sprytnie to wymyśliłem pozbywając się konkurencji. Szybko wypaliłem cenę wywoławczą po czym sam ją przebiłem. Nie spiesząc się nigdzie zacząłem powtarzać "Po raz pierwszy, po raz dru...". Nagle coś wytrąciło mnie z liberalnego transu. Było to niczym gwałt na nienaruszonej istocie rynku opisywanego przez Rothbarda. "Halo, jeszt tam ktu?". Wiedziałem kim jest niechciany gość. Był to wujek Marian, zagorzały palikociarz i antyklerykał. "Halooooooo, Rysiek?" Gestem próbowałem wymusić milczenie, lecz wiedziałem, że to daremne. "Marian, szybko, do domu!" - wykrzyczała matka z głosem łączącym panikę z ostatnimi pokładami nadziei. Początkowo wujek Marian spotkał się z oporem drzwi, lecz lata pracy jako stolarz/dacharz miały tu znaczenie. Podstarzały fanatyk Palikota z tarana dostał się do domu wykrzykując tylko "Co tu się wyrabia, to jasnej anielki?". "Licytacja, Marian, przebijaj szybko". Nie myśląc wiele Marian rzucił tylko krótkie "Dwie dychy". Byłem w szachu. W kieszeni miałem 23 zł, które zostały mi, gdy zrezygnowałem z seansu najnowszej części "Transformers". Postawiłem wszystko na jedną kartkę i wyłożyłem wszystko. "Po raz pierwszy, po raz drugi, po...". Nagle stało się najgorsze: "Dwie dychy i pół litra" - ze zrezygnowaniem ogłosił wujek Marian. Był raz pierwszy, potem drugi, a potem trzeci. Wujek nabył rodziców. Kolejny wieczór przesiedziałem w pokoju targany frustracją, złością i głodem. Na wieczór wyszedłem z pokoju, bo słyszałem, że ojciec pije wódkę z wujkiem. Przyczołgałem się do pokoju i gdy ich zamroczone alkoholem umysły nie dostrzegły mej obecności, zwinąłem dwa ogórki niskosolne. Już kierowałem się do pokoju, gdy usłyszałem głos Mariana: "Rysiu, aleśmy Mariusza wykiwali. Teraz oficjalnie was nacjonalizuję zrzekając się własnych praw do waszej osoby". Potem wszyscy zaczęli się śmiać. By zagłuszyć głosy, odpaliłem komputer i ściągnąłem najnowszą płytę Kelthuza obiecując sobie w duchu, że jeszcze nadejdzie dzień, gdy zamiast liści wisieć będą komuniści.

Dostał odpowiedź:
Muszę przyznać, że taka sytuacja jeszcze nigdy mi się nie przydarzyła. Niezawodny mechanizm wolnego rynku zawsze działał niezawodnie. Spróbuj pomodlić się do św. Laffera, św. Friedmana, św. Hayeka, św. Thatcher i innych świętych Kościoła Wolności i Praworządności, może zainterweniują. Tzn. nie zainterweniują bo interwencjonizm to wymysł socjalistów. Jeśli to nie zadziała musisz wyjechać do Skandynawii i brać zasiłek w ramach protestu dopóki państwo nie zniesie tych okropnych regulacji, podatków i składek. To ostateczne rozwiązanie ale tu nie ma miejsca na kompromisy.

Zaoponował:
Z tą Skandynawią to skrajna ostateczność. Jestem przywiązany do swojej ojczyzny jak pan Wipler do kieliszka. Poza tym mam przykre doświadczenia (nieosobiste) z emigracją. Mój sąsiad, na ten przykład, pan Stasiek kilka lat temu wyjechał za chlebem do Ameryki. Przed wyjazdem był wzorowym patriotą, co roku na Marszu Niepodległości, nie opuścił żadnego spotkania z panem Januszem oraz miał dumnego patriotycznego wąsa, który niemal oplatał mu całą czaszkę. Gdy wrócił na naszej ulicy zapanowała ogólna radość. Kogo bys nie spotkał to tylko: "Stachu z obczyzny wrócił", "Syn marnotrawny powrócił". Mój ojciec komuch nie przegapiłby tej okazji, bo mimo braku zgody politycznej zawsze się bardzo szanowali. Połączyła ich szczególnie pasja do wędkowania. Tak więc jednego dnia ojciec komuch wyposażył się w 1,5l "Wódki Krajowej" i zaprosił Staśka. Gośc przybył koło 18.00, ale już gdy przekroczył próg, wiedziałem, że coś jest nie tak. Wcześniej w zwyczaju miał dawanie podarków gospodarzowi. Zawsze był to jakiś typowo polski prezent. Nowe, błyszczące klapki, świeże przynęty na wędkę lub słoik ogórków. Tego jednak dnia Stasiek zawitał do nas z koszem egzotycznych owoców. Na usta cisnęło mi się "czy nie ma polskich produktów już w naszym kraju?", ale w porę się powstrzymałem. Najgorsze jednak zaczęło się, gdy zaczęliśmy rozmawiać. Temat zszedł akurat na gospodarkę. Wypowiedź Staśka, a właściwie już Stanleya brzmia mniej więcej tak: "Bo wiesz Richard my w tej Amerika mamy inną, jak to się po waszemu mówi, mentalność. My with joy płacimy podatki i dbamy o siebie nawzajem". W tym momencie wyszedłem pod pretekstem zrobienia herbaty, ale w rzeczywistości dla uspokojenia obejrzałem na youtube którąś z masakr w wykonaniu pana Dziambora. Gdy wróciłem było jeszcze gorzej. Stanley przyznał się, że stał się otwarty na świat, tolerancyjny oraz, że popiera ruchy ekologiczne oraz został wegetarianinem. Spytał mnie nawet czy nie skosztuję pysznej sałatki z mozzarellą. Odpowiedziałem krótko, że "zielony to niedojrzały czerwony". Lewactwo aż z niego wychodziło butami. Siedział jeszcze godzinę i nawet moj ojciec komuch czuł się zażenowany. Koło dziesiątej Stanley powiedział, że niestety musi już iśc, bo zamierza jeszcze dziś poćwiczyć i obejrzeć "Szkło Kontaktowe". Na mnie niestety padło by odprowadzić go do drzwi. W momencie, gdy gość przekraczał próg naszego domu kątem oka dostrzegłem, że spod czapki, której cały wieczór nie zdejmował wystają mu czarne, bujne pejsy. Tak więc nie wiem, czy emigracja to taki dobry pomysł.

Żródło : http://www.komsomol.pl/forum2/viewtopic.php?f=21&t=12620
  • Odpowiedz