Wpis z mikrobloga

#suchar

Pewna mężatka regularnie zdradzała męża - kiedy zagroził jej rozwodem, pobiegła do kościoła i zaczęła się modlić i przepraszać Boga za to, że była taka grzeszna. Przysięgła, że zrobi wszystko, byleby mąż od niej nie odszedł. I wtedy usłyszała głos: "Dobrze, sprawię, że nie odejdzie od ciebie i wybaczy, ale za swoje grzechy zginiesz przez utonięcie". Przeraziła się, ale przystała na to.

Kiedy wróciła do domu, mąż wybaczył jej i zrezygnował z planów rozwodowych. Od tamtej pory żyła ze świadomością, ze zginie w wodzie. Pierwsze, co zrobiła, aby temu zapobiec, to remont łazienki - zlikwidowała wannę i postawiłą kabinę prysznicową, unikała przechodzenia przez mosty, nie zbliżała się do żadnych zbiorników wodnych.

Tak minęły 2 lata. Któregoś dnia zadzwoniła do niej przyjaciółka z propozycją rejsu dalekomorskiego z okazji dnia kobiet. Miała to być impreza tylko dla pań, obsługa złożona z samych przystojnych facetów, męski striptiz itp. Mężatka odmówiła, bo przecież wiedziała, że ma utonąć, ale przyjaciółka tak ja namawiała, że ta w końcu się zgodziła, Popłynęły w ten rejs i rzeczywiście - impreza była szalona, panie puszczały sie z przystojnymi stewardami, tańczyły i piły na umór. Kiedy już wracali do portu, statek zaczął tonąć. Stanęła wtedy na pokładzie i krzyknęła: "Boże! Nie poświęcaj dla mnie jednej tysiąca kobiet! Tak się nie godzi!" Na to głos z nieba odpowiedział: "O nie! Teraz to ja nie odpuszczę, ja was, k**wy pzez 2 lata zbierałem!"