Wpis z mikrobloga

Cześć Mirasy i Mirasówny.
Trochę minęło czasu od ostatniego wpisu, ale chciałem napisać coś pozytywnego. (Że praca super, życie super i w ogóle cud, miód, kraj whisky płynący). Tyle, że nic takiego się nie wydarzyło i wszystko wygląda trochę inaczej ;)
Przybyliśmy do #yorkshire w poniedziałek 2 lutego (wcześniej 4 dni byliśmy w #edynburg ). Od tego czasu minęło 10 dni. Pomimo wysłanych ton megabajtów CV, szukania pracy tu i tam - nie jest nam dane :) Jedynym miejscem, gdzie mnie zechcieli to #freshpak w Wombwell (pakowanie sałatek, obieranie jajek w tempie 1000 sztuk na minutę) na zasadach nie mających za wiele wspólnego z normalną pracą. Nigdy nie wiadomo kiedy idziesz do pracy i czy w ogóle, dostaję telefon godzinę przed i mam iść do pracy (czy to jest północ, czy szósta rano, nie ma różnicy). Ponadto ponad 90% z 400 pracowników firmy to Ukochani Rodacy. 9% to Rumuni, a 1% Anglicy, którzy z niewiadomych przyczyn nie mogą dostać innej pracy. Ogólnie język angielski ciągle w użyciu ( ͡° ʖ̯ ͡°)

Ponadto z moich - oczywiście subiektywnych - obserwacji wynika, że te miasta wymierają. Nie mówię tylko o #bransley, ale tak samo jest w #sheffield. Co 5 metrów można się natknąć na tablicę "to rent", "to sale". A co 10 metrów na agencje, które parają się owym wynajmem i sprzedażą.

Podsumowując. Pracy nie ma (przynajmniej na ten, zimowy czas). Nie wiem jak jest w marcu, kwietniu itd. Może wtedy można wybierać pomiędzy milionem dobrze płatnych prac, w których każdy pracodawce chce nas mieć.

Asekuracyjnie kupiliśmy bilety na 18 lutego z Doncaster do Katowic. Jeżeli w tym tygodniu - niespodziewanie - pojawi się praca to te bilety odrobimy w 1,5 dnia. (pracując po 8h).

Mirki, wszędzie dobrze - ale w domu* najlepiej.


#uk #emigracja #emigrujzwykopem #michauemigrujeismieszkuje #zagranico
  • 22
  • Odpowiedz