Wpis z mikrobloga

Wracam sobie skmką ze spotkania ze znajomymi z liceum (9 lat już minęło od matury!), siedzę kulturalnie. Na przeciwko mnie siada jakaś młoda panna. Siedzimy, jedziemy, a tu nagle jak ona nie rzygnie! Fontanna warzyw, mięsa z kebaba i wódki! Całe spodnie mi obrzygała, od jajec aż po buty. Ja pier**le! Dziewczyna zalana w trupa, po swoim wyczynie zgięła się w pół i więcej się nie ruszyła. Może teraz przesadzam, może to adrenalina, ale wydało mi się, że po moim soczystym "#!$%@?" cały przedział zamarł. Z pozytywnych rzeczy: zaraz po wydarzeniu, kolesie, którzy stali obok, przyszli mi z pomocą obdarowując mnie chusteczkami - chwała im za to bo chusteczek naprawdę potrzebowałem...

Obrzygana podłoga #!$%@? niemiłosiernie. Odsunąłem się od smrodu, niestety moje spodnie #!$%@? równie mocno. Ponieważ byłem na samym przodzie (tuż przed incydentem kupowałem bilet), obok mnie utworzyła się nie mała kolejka do pani je sprzedającej. Każdy stojący w kolejce marszczył nos, identyfikował obrzyganą podłogę, odsuwał się w moim kierunku, identyfikował moje obrzygane spodnie (mimo chusteczkowych zabiegów lśniły żółcią, alkoholem i marchewką) i uciekał w popłochu do kolejnego wagonu. Trochę krępująca sytuacja.

Byłem tak zaaferowany cała sytuacją, że zamiast wysiąść na Wzgórzu Św. Maksymiliana, wysiadłem dopiero na stacji Gdynia Leszczynki. Żeby dotrzeć do domu musiałem zamówić taksówkę... Gdy przyjechała, otworzyłem drzwi i powiedziałem do kierowcy "zanim wsiądę, powiem Panu szczerze. W skmce obrzygała mnie jakaś dziewczyna więc zanim wsiądę, muszą ściągnąć spodnie". Kierowca na to: "No to niech pan ściąga, tylko szybko, bo właśnie kolejka jedzie i ludzie będą szli". Całą drogę do domu przegadaliśmy o - a jakże - rzygających pasażerach. Nie wiem kto był bardziej skrępowany: kierowca, któremu jakiś koleś bez spodni wsiadł do samochodu czy ja bez spodni próbujący wypełnić niezręczną ciszę gadaniem o dupie maryli. Gdy dojechaliśmy na miejsce, kierowca rzucił mimochodem "no to spodnie do góry"; pewnie bał się, że mnie ktoś zobaczy i potem ludzie będą gadali, że w jego firmie płaci się nie tylko gotówką. Ja, co tu dużo mówić, pomyślałem to samo. Całe szczęście, że było już po 2:00 w nocy i nie było nikogo na ulicy. Normalnie wracając do domu włączam pilotem lampy oświetlające podjazd żeby widzieć drzwi i dziurkę od klucza. Tym razem podszedłem pod drzwi po ciemku i z dyndającym paskiem od spodni wślizgnąłem się bezszelestnie do środka.

5 piw: 50 pln. Taxi: 35 pln. Dzisiejsze wrażenia z powrotu do domu: bezcenne.
  • 20