Dziś dostałam jeden z najlepszych prezentów gwiazdkowych ever. Dokładnie rok temu zaproponowałam jednej z moich znajomych, że razem przejdziemy na dietę i zaczniemy ćwiczenia. Ona miała ponad 50 kilo nadwagi, ja jakieś 10. Zaczęłyśmy od razu; kiedy tylko jej to zaproponowałam, stwierdziła, że jest to doskonały pomysł i poszłyśmy na godzinny "spacer". Dla mnie nie było to tak ciężkie. jak dla niej, ponieważ ja miałam dość sporo ruchu w pracy nawet nie ćwicząc w domu, ona natomiast przez cały poprzedni rok siedziała na kanapie grając na komputerze.

Po miesiącu wspólnego dietowania i ćwiczeń koleżanka musiała się wyprowadzić. Od tamtej pory jej nie widziałam, ale nadal utrzymywałyśmy kontakt i starałam się ją wspierać i motywować. Prawdę mówiąc myślałam, że po jakimś czasie, jeśli nie od razu, da sobie spokój i zacznie olewać to, co zaczęłyśmy razem. Byłam w ogromnym błędzie :)

Dziś przyszła do mnie z wagą. W zasadzie nie musiała nawet jej przynosić, bo wyglądała fenomenalnie. Założyła obcisłą małą czarną (rok temu powiedziała mi, że jednym z jej marzeń jest założyć małą czarną i być dumną z tego jak świetnie wygląda) i szpilki. Stanęła na wadze, waga pokazała 53 kilogramy mniej niż przed rokiem. Później tak mocno mnie przytuliła i powiedziała, że gdyby nie ja, nigdy nie dała by rady się sama zmotywować, by coś ze sobą zrobić.

Świetne