via Wykop Mobilny (Android)
  • 14
Wróciłem właśnie z cmentarza. Po zobaczeniu kilku zaniedbanych dziecięcych grobów, w tym dziecka urodzonego w tym samym roku co ja, naszło mnie na takie przemyślenia... Jak by było gdyby ten chłopiec żył? Może uczylibyśmy się w jednej klasie? Co stało się z rodziną tych dzieci? Czy rodzice chcieli tego dziecka? Może zostało porzucone po urodzeniu? A może utrata oczekiwanego potomka tak odbiła się na nich, że popadli w depresję? Może wyjechali by
  • Odpowiedz
@UncleGru: Nie ma się co śmiać. Ja dziś byłem i po 2 minutach nad grobem już #!$%@?łem o braku symetrycznego ułożenia zniczy. Jak mnie to #!$%@? zawsze zero symetrii na ustawiane #!$%@? wi jak aż oczy krwawią.
  • Odpowiedz
Pamiętam pogrzeby z lat dziewięćdziesiątych, kiedy trumny były zasypywane w obecności wszystkich przybyłych. Czuć było nieodwracalność śmierci i podniosłość całej uroczystości, szczególnie zimą, gdy zamarznięte grudy ziemi uderzały o wieko trumny. Widok zasypywanego grobu skłaniał do refleksji, uświadamiał, że chowana osoba już nie wróci, że każdego z przybyłych to czeka.

A teraz co? Nawet podczas pogrzebów "tradycyjnych" kwiaty kładzie się na drewnianą skrzynie a trumnę zasypuje się po zakończeniu ceremonii - udajemy
@Jofiel: to proste - nie ci, którzy piętnują. A ja na 100% nie, bo na cmentarz mam zwyczaj jechać autobusem, nie autem, właśnie m.in. dlatego, żeby unikać stania w korku z takimi kretynami.
  • Odpowiedz
@Jofiel: @ChrisVW: Nie wiem kto, mogę mówić tylko za siebie - mam jeden grób do obskoczenia, idę na piechotę wieczorem, gdy nie ma dużo ludzi, jest ciemno, a wokół tysiące światełek. Zapalę znicza i wracam do domu. Godzinne korki, wielkie spotkania rodzinne i związane z tym emocje są mi obce. :P
  • Odpowiedz