M JAK MORDERSTWO (1954)
Nie ukrywam, że reżyserowanie filmów to pewnego rodzaju marzenie. W takim razie, zamiast wciąż i wciąż oglądać tylko filmy z XXI wieku, postanowiłem zagłębić się w bardziej klasyczne rejony. Przebyłem Rękopis znaleziony w Saragossie (1964), który na poważnie wszystkim polecam. Czułem się, jakbym znów czytał te ksiązki przygodowe jak za zupełnego dzieciaka :)
Ale trzymajmy się dzisiejszego tematu. Wpadła mi w ręce lista pana Martina Scorsese, w której to zawarł on 85 filmów, które powinny być dla młodych reżyserów czymś w rodzaju Świętego Graala. (którą zamieszczam poniżej)
Zaczynając od słynnego i, w swoich czasach, nowatorskiego, Obywatela Kane'a(1941), czy też lekko przynudzającego Asa w potrzasku(1951), niemniej jednak ze wspaniałą rolą główną K. Douglasa, dotarłem po pewnym czasie do filmu pana Alfreda Hitchcocka, o tytule "M jak morderstwo".
Film jest adaptacją sztuki, i tak też się go ogląda. Choć inne filmy pana Hitchcocka czasem układały mnie do snu, to ten na pewno nie był jednym z nich. Dialogi płyną przyjemnie i naturalnie. Miłym aspektem tego filmu na pewno jest to, że postaci nie są czarno-białe, złe lub dobre (może z wyłaczeniem jednej). Widz sam wybiera, czyją stronę trzyma, co prawdopodobnie jest efektem wpływu filmów noir. Niesamowite skojarzenie nasunęło mi się po obejrzeniu do Death Note, więc jeśli to może być dla niektórych swego rodzaju rekomendacją. Szczerze polecam ten film, jako jeden z takich, których w dzisiejszych czasach raczej się nie produkuje. Moja ocena to 8/10 (bardzo dobry), głównie za sprawą scenariusza i głownej roli.
Dziękuję tym, którzy przeczytali tę recenzję, i informuję, że dalsze będę zamieszczać pod tagiem #wwrecenzja .Pod nim będę starać się pisać o tych mniej znanych, bądź też
Nie ukrywam, że reżyserowanie filmów to pewnego rodzaju marzenie. W takim razie, zamiast wciąż i wciąż oglądać tylko filmy z XXI wieku, postanowiłem zagłębić się w bardziej klasyczne rejony. Przebyłem Rękopis znaleziony w Saragossie (1964), który na poważnie wszystkim polecam. Czułem się, jakbym znów czytał te ksiązki przygodowe jak za zupełnego dzieciaka :)
Ale trzymajmy się dzisiejszego tematu. Wpadła mi w ręce lista pana Martina Scorsese, w której to zawarł on 85 filmów, które powinny być dla młodych reżyserów czymś w rodzaju Świętego Graala. (którą zamieszczam poniżej)
Zaczynając od słynnego i, w swoich czasach, nowatorskiego, Obywatela Kane'a(1941), czy też lekko przynudzającego Asa w potrzasku(1951), niemniej jednak ze wspaniałą rolą główną K. Douglasa, dotarłem po pewnym czasie do filmu pana Alfreda Hitchcocka, o tytule "M jak morderstwo".
Film jest adaptacją sztuki, i tak też się go ogląda. Choć inne filmy pana Hitchcocka czasem układały mnie do snu, to ten na pewno nie był jednym z nich. Dialogi płyną przyjemnie i naturalnie. Miłym aspektem tego filmu na pewno jest to, że postaci nie są czarno-białe, złe lub dobre (może z wyłaczeniem jednej). Widz sam wybiera, czyją stronę trzyma, co prawdopodobnie jest efektem wpływu filmów noir. Niesamowite skojarzenie nasunęło mi się po obejrzeniu do Death Note, więc jeśli to może być dla niektórych swego rodzaju rekomendacją. Szczerze polecam ten film, jako jeden z takich, których w dzisiejszych czasach raczej się nie produkuje. Moja ocena to 8/10 (bardzo dobry), głównie za sprawą scenariusza i głownej roli.
Dziękuję tym, którzy przeczytali tę recenzję, i informuję, że dalsze będę zamieszczać pod tagiem #wwrecenzja .Pod nim będę starać się pisać o tych mniej znanych, bądź też
Ja sie zalapalem do tej drugiej grupy..
No lipa , efekty , dzwieki ala burczenie z glosnikow dla efektu. Jedyny plus to mlodzi aktorzy. A Pennywise wygladal jak ciota.
#film #stephenking #ocenfilm #takaprawda #gimbynieznajo