Deep Breath, Flatline, "Are You My Mummy" i Dark Water to chyba jedyne odcinki w tym sezonie które autentycznie oglądałem z przyjemnością. Into the Dalek i Time Heist jeszcze ujdą w tłumie bo historie były typowo "Doktorowe", ale za takie jaja jakie się działy w Kill The Moon czy Forest of the Night to Moffata już dawno powinni odwołać, bo przekraczały wszelkie granice żenady. Robin Hood przynajmniej miał kilka dobrych momentów, Caretaker posysa po całości przez pieprzonego emo-Pinka, a Listen to książkowy przykład na to jak można spieprzyć dobrze zapowiadający się odcinek.
W Dark Water najbardziej mi się spodobała
Główna fabuła też o kant tyłka rozbić- w 6 sezonie fabuła była prowadzona po mistrzowsku, w co drugim odcinku szła do przodu, chociaż bardziej podobała mi się aura tajemniczości z sezonów RTD, szczególnie 4 ze znikającymi planetami (i pszczołami^^). Nawet w 7 sezonie jakoś to było lepiej rozwiązane, a tutaj po prostu 10 zupełnie nie związanych ze sobą odcinków które łączy krótka wstawka na końcu. No i do tego te gówniane spoilery w teaserach które zdradzają fabułę, nie wiem co za debil to wymyślił.
W Dark Water najbardziej mi się spodobała
Główna fabuła też o kant tyłka rozbić- w 6 sezonie fabuła była prowadzona po mistrzowsku, w co drugim odcinku szła do przodu, chociaż bardziej podobała mi się aura tajemniczości z sezonów RTD, szczególnie 4 ze znikającymi planetami (i pszczołami^^). Nawet w 7 sezonie jakoś to było lepiej rozwiązane, a tutaj po prostu 10 zupełnie nie związanych ze sobą odcinków które łączy krótka wstawka na końcu. No i do tego te gówniane spoilery w teaserach które zdradzają fabułę, nie wiem co za debil to wymyślił.
Jestem w trakcie sezonu ósmego (nowy doktor jest mega!), ale dalej boli mnie to co się działo przez dwa poprzednie sezony.
Nie wiem, może tego nie garnę, a może po prostu #moffatcwel
Na wszelki wypadek wszystko w spoilerze: