Ostatnie pożegnanie Krzysztofa Krawczyka było smutne i piękne zarazem. Zadziwiająco skromna uroczystość, bez jakichś wodotrysków i cudactw jakie często pojawiają się na pogrzebach innych wielkich postaci. Można powiedzieć, że pogrzeb ten był jak sam Krawczyk, który osiągnął niesamowity sukces, a jednak zawsze sprawiał wrażenie takiego zwykłego faceta, powiedzielibyśmy "swojego chłopa", nie rażącego w oczy celebrycką manierą. Mi w pamięci zostanie jego wspomnienie z czasów, kiedy jeszcze byłem dzieckiem, a Krzysiek koncertował w