Przez dwadzieścia lat nauczył się różnych narzędzi. Umie być odpowiedzialnym mężem stanu, ale też obiecującym złote góry populistą. Jednego dnia w Brukseli mówi o europejskiej wspólnocie, drugiego dnia w Budapeszcie - o kolonizacji Węgier przez obce siły. Jest w stanie dokonywać wolt. Był radykalnym, antyklerykalnym, popierającym wolny rynek liberałem. Dziś publicznie mówi o bojaźni Bożej, potrzebie interwencjonizmu państwowego i o tym, że eksperyment neoliberalny poniósł porażkę.


Igor Janke o Orbanie we wstępniaku