Postanowiłem wziąć krótki urlop. Uzmysłowiłem sobie jednak, że przecież wszystko już wykorzystałem. Ba! Chyba nawet zalegam szefowi dzień (lub dwa?). Pomyślałem, że najszybciej zmiękczę bossowe serce, gdy zrobię coś tak głupiego, że ten zacznie się nade mną litować! No, bo przecież przemęczony jestem, przepracowany i... zaczyna mi odbijać. Samo życie... Następnego dnia przyszedłem trochę wcześniej do pracy. Rozejrzałem się dookoła i... Mam! Odbiłem się od podłogi i poszybowałem w kierunku żyrandola, złapałem
Wezwanie do kościoła: "Nieprzytomny, nie wiadomo czy oddycha, czekają przed wejściem, poprowadzą". Z----------y jak popieprzeni, na miejscu klocki hamulcowe aż strzelają z rozgrzania, wpadamy pod wejście z całym sprzętem, a kobieta, która miała na nas czekać klęczy, bo akurat podniesienie było... i pokazuje gestem, by chwilę poczekać i nie przeszkadzać.
Wracam z Holandii, muszę sprawdzić CB Radio czy w ogóle działa... włączam, ok działa, gadają. Teraz trzeba sprawdzić jak mnie słychać... I zamiast "mobilki" powiedziałem "mirki jak mnie słychać?"...
Jak jeden kolega żyrandol wieszał. - historia prawdziwa w relacji jego żony.
Wczoraj namówiłam wreszcie swojego męża, by kupić abażur z kryształów (to, co wisi z lampami na suficie, baaardzo drogi (pół roku zbieraliśmy).
Pojechaliśmy do sklepu, kupiliśmy abażur na skrzydełkach szczęścia popędziliśmy do domu, po drodze kupiliśmy butelkę koniaku (trzeba nowy zakup opić). Siedliśmy przy stole, najpierw strzeliliśmy po 50, potem powtórzyliśmy, no i mówię do swojego męża: "a może powiesimy od razu
Wczoraj w pewnym znanym i cenionym markecie budowlanym stoję w kolejce za jakimś maxisebixem (solara, pół kilo żelu na głowie, różowa koszulka, biały zegarek z tarczą większą od głowy sebixa itp.)
Kasjerka nabija jego rzeczy i na końcu (jak to często bywa w marketach budowlanych) pyta o kod pocztowy